Przegląd newsów filmowych ze styczeń i luty 2018

Przegląd newsów filmowych ze styczeń i luty 2018

04/03/2018 Blog 0
Poszukiwaczki złota 1933

W związku z moją chorobą na przełomie stycznia i lutego opóźniłem publikację tekstów na blogu. Po pewnym czasie temat newsów już się przedawnił, dlatego zdecydowałem się odczekać i zrobić podwójny temat. Zapraszam do lektury!

W styczniu i lutym wśród newsów mogliśmy poczytać:
– spekulacje o tym, jak będą wyglądały przyszłe adaptacje komiksowe;
– spekulacje o tym, jak mogły wyglądać adaptacje komiksowe, które już powstały, gdyby coś tam podczas produkcji poszło inaczej;
– spoilery;
– James Cameron wciąż kręci „Avatara 2„;
– – a reakcje na aferę z molestowaniem seksualnym to wciąż komentarze typu „już nawet nie można spojrzeć na kobietę, bo ona uzna to za gwałt i pójdziesz za to do więzienia” albo „ta, zrobiła karierę dupą, a po kilku dekadach uznała, że to ją zraniło, więc teraz oskarża byłego szefa o gwałt”;

W pozostałych, wybranych i mocno niekompletnych newsach:

Ogłoszono nominacje do Oscarów. Prowadzili Andy Serkis oraz kobieta nosząca połowę marynarki. Ona nie umiała za bardzo wymówić „Ebbing, Missouri”, on nie umiał powiedzieć „Hungary”, ale chemia między nimi pozwoliła zaakceptować cały występ i znaleźć w tym humor. Niski i tani, ale mogło być gorzej. Tyle komentarza ode mnie, z samych nominacji nigdy nie ma co omawiać, więc ludzie skupiają się na tych pojedynczych pomyłkach językowych u prowadzących, które są naturalne. Jak widzisz złożone słowo, którego wcześniej nie znałaś (np czyjeś nazwisko) to potrzebna jest chwila, by znaleźć właściwy sposób. Sam mam z tym problem, jak widzę nazwy niektórych kości, a są one w języku polskim. Angielski pod tym względem sprawia większy kłopot, bo tam niektóre literki mają po kilka sposobów na ich czytanie, więc tym trudniej jest bezbłędnie przeczytać za pierwszym razem nowe słowo. Osobiście mam nadzieję, że jak sam będę nominowany, to pod pseudonimem. I tak wtedy ktoś to przeczyta „Riza” zamiast „Reza”. Chyba że będzie arabem…

A skoro o Oscarach mowa – ludzie komentowali je w dokładnie ten sam sposób co przez ostatnie 10 lat. Mamma mia…

Nagłówki gazet głoszą, że trzy najbardziej dochodowe filmy 2017 roku miały damskie role główne. Tylko w USA, to po pierwsze. Były to: nowe „Star Wars„, „Piękna i bestia” oraz „Wonder Woman„. O wiele ciekawsze wydaje mi się, że ktoś uznał Rey w „Star Wars” za główną bohaterkę, chociaż cały film mógłby się bez niej obyć. Co innego Poe, który jest faktyczną postacią przewodnią, jeśli film w ogóle taką ma. Podejrzewam nawet, że Rey nie było w pierwszej wersji filmu. Dialog zza kulis musiał wyglądać w taki sposób:

No dobrze, Rian, wyszedł ci fajny film. Źli wygrali, ale nie do końca, dobrzy przegrali, ale nie do końca. Widać, że bezbłędnie rozumiesz, o co w „Star Wars” chodzi. Tylko gdzie jest Rey?
– Rey?
– Bohaterka The Force Awakens?…
– The Force Awakens?
– Nie oglądałeś TFA?
– Nie.
– Dziwne. Była więc tam Rey i miała ona spotkać się z Luke’im…
– To ktoś ważny?
– …tak. I teraz ludzie oczekują, że pokażemy im, co z tego spotkania wynikło.
– Uderzyła asteroida, wszystkich zabiła, koniec. Problem z głowy.
– To nie jest coś, czego fani będą oczekiwać, Rian!
– Myślałem, że działanie wbrew oczekiwaniom jest dobre?
– To nie jest reguła!
– Boli mnie głowa.
– Po prostu weź kilku scenarzystów, dokończ wątek Rey, nakręć te kilka scen… I postaraj się, żeby była istotna w filmie. Chcemy, żeby SW miało damską bohaterkę. Bo tak.
– Hm… Może ona podniesie kamienie na końcu zamiast Lei?
– …ale wtedy Leia będzie kompletnie zbędna w filmie! Nie możemy tego zrobić!
– Innego wyjścia nie widzę.
– Rian…
– Mówiłem, że chcę robić trylogię bez żadnych ograniczeń.

Nowe „Star Wars” zdjęto z rynku chińskiego po 2 tygodniach bycia na tamtejszych ekranach, ponieważ ludzie nie chodzili. Koniec wiadomości. Przynajmniej tym razem w opinii dziennikarzy i innych ekspertów winny jest film (i jego mieszany odbiór na świecie), a nie piraci, którzy oglądali wersje CAM czekając prawie miesiąc na premierę w swoim kraju i przez to nie poszli do kin. Cuda, panie i panienko. Czy to pierwszy raz w historii, kiedy za słabą sprzedaż nie jest obwiniane wysokie ceny za bilet lub piraci, ale po prostu jakość produktu? Możliwe, że tak!

Dunkierka” posądzana jest o łamanie praw człowieka. Więźniowie zrobili im dziesięć lin i teraz trwa debata, czym zajebać za to Nolana: cegłą czy może kotwicą? Problem jest taki, że po przejrzeniu kilku stron z newsami filmowymi nie znalazłem informacji o tym, czy więźniowie byli zatrudnieni, czy też zmuszono ich do niewolniczej pracy? Czy dostali wypłatę? Jaką? Czy wyrazili zgodę na pracę, czy jednak zmuszono ich do pracy za pieniądze niezależnie od tego, czy chcieli, czy nie? A to są kluczowe informacje w tej sytuacji. Wyobrażacie sobie, jakby w ten sam sposób informować publikę o wynikach w box office? MILION LUDZI SIEDZIAŁO NA SALI I OGLĄDAŁO „DUNKIERKĘ„, OBURZAJĄCE! Źródło podane przez polską stronę informuje, chociaż, że więźniowie nie byli niebezpieczni (czyli nie siedzieli za ciężkie wykroczenia), a także zgłębiono tam sprawę pod kątem prawnym – naświetlili prawo pracy dla więźniów w UK oraz we Francji, gdzie najprawdopodobniej liny wykonano. Obie te informacje polska strona pominęła. A jak przeraża was pomysł zatrudniania więźniów to wiedzcie, że w Polsce są oni zatrudniani do wielu rzeczy. Pomagają choćby na poczcie czy w szpitalu. To jest część programu rehabilitacji, dzięki któremu więzień wraca do publicznego życia, a zarabiane pieniądze mają wymiar symboliczny – ot, by pan z kajdankami nabrał poczucia wartości.

James Benning to człowiek znany z ekhem, robienia (to duże nadużycie z mojej strony) nagrań drzew, w których najcięższe jest nazywanie tych nagrań filmami. Na tegorocznym festiwalu w Rotterdamie pojawił się z nagraniem ludzi czytających książki. I nazwał to filmem. Pozostało mi tylko zmówić modlitwę.

Black Panther” złamało rekord przedsprzedaży biletów… Który wynosi nie wiadomo ile, bo nie ujawniono tych informacji. Nie wiadomo też, ile wynosił wcześniejszy. Czyli rozmowa dziennikarza z marketingowcem musiała wyglądać jakoś tak:

– Czy może mi pan powiedzieć coś, co kogoś wkurwi?
– Pobiliśmy rekord w przedsprzedaży biletów.
– Tak?
– Tak.
– O ile?
– Nie możemy powiedzieć.
– Dlaczego?
– Tego też nie możemy powiedzieć.
– Więcej nie potrzebuję!… Halo, szefie? Mam nowy news. Tak jak pan chciał, będzie wkurwiać fanów DC i pozwoli fanom Marvela na wydłużanie sobie penisa…. Zaraz będzie gotowy… Oj, przestań, tato.

I tak dla jasności: jakby ktoś chciał zaproponować mi płatną współpracę, to informuję, że właśnie pobiłem rekord wyświetleń wśród polskich oraz europejskich blogów o tematyce filmowej. Poniżej pięciocyfrowych kwot za tekst nie schodzę.

Nowe „Avengers” ma zamknąć wszystkie wątki, jakie do tej pory pojawiły się w ramach MCU, a tym samym zamkną fabułę każdego z tych produkcji w satysfakcjonujący sposób. No i fajnie, ale przecież połowa tych filmów ma taką samą historię, a druga połowa jest do bani, więc o czym tu mówić?

Ilość kobiet w popularnych filmach z USA spadła w 2017 roku. Na pytanie „no i co z tego?” nie znalazłem odpowiedzi w żadnej publikacji na ten temat. Tak samo, jak nie widziałem jeszcze publikacji o tytule „Ilość mężczyzn w popularnych filmach wzrosła!„. Bardziej mnie interesuje to, dlaczego ludzie po filmoznawstwie i pochodnych tego (czyli uczących się dostrzegać w filmie masę rzeczy), słuchają się ludzi, których zawód polega na dostrzeganiu w filmie jedynie genitaliów.

Okazuje się, żeby ktoś był dla ciebie bohaterem, zasługiwał na szacunek lub może był twym wzorem do naśladowania – musi mieć najpierw ten sam kolor skóry co ty. Tak przynajmniej wynika ze słów osób, które chwalą „Czarną panterę” (i nazywają ten film pierwszym kinem superbohaterskim z czarnoskórym bohaterem, co jest kłamstwem) za to, że teraz czarnoskórzy mają bohaterów, którzy mogą ich inspirować. Nic z tego nie rozumiem, moimi bohaterami dzieciństwa był Garfield, MacGyver, Kevin McCalister i pewien mały, dzielny toster. Do dzisiaj nawet nie zastanawiałem się nad kolorem skóry tych ludzi. Uprzejmie proszę pseudodziennikarzy podający dalej takie informacje – przestańcie zmuszać ludzi, aby ci zaczęli patrzeć na ludzi i dostrzegać wtedy najpierw kolor ich skóry.

Netflix ogłosił, że w 2018 roku wprowadzi 700 nowych produkcji (seriali i filmów) na swoją stronę. Wyda na to 10 miliardów (z czego dwa pójdą na promocję platformy), których oczywiście nie ma. Jakiś czas temu śmiałem się, że Netflix ma takie długi, że mógłby być jednym z krajów Europejskich. Najwidoczniej za 12 miesięcy może być kolejnym kontynentem. A jeśli zastanawiacie się, jak mielibyście obejrzeć to wszystko… Proponuję metodę „na Garfielda„, czyli przespać sprawę. Gdy się obudzicie, to hajp opadnie i będzie wiadomo, co oglądać. Albo też oglądajcie klasykę, czyli tytuły będące w pamięci widzów od 10, 20 i więcej lat. To na pewno będzie dobrze zainwestowany czas. Osobiście ostatnie dwa miesiące spędziłem na oglądaniu „MASH„, które zaraz będzie mieć 50 lat na karku. Polecam.

garfield sleep