Martin McDonagh

Martin McDonagh

04/02/2018 Opinie o filmach 1

I always suspect characters who are painted as lovely, decent human beings. I would always question where the darkness lies.” – Martin McDonagh

Obecnie Martin McDonagh znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #16

Top

1. Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj
2. Trzy billboardy za Ebbing, Missouri
3. Duchy Inisherin
4. Sześciostrzałowiec
5. Siedmiu psychopatów

Ważne daty

1970 – urodziny Martina

2022 – jego sztuka „Hangmen” przegrywa w pięciu kategoriach TONY, w tym sztuki roku

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (2017)

5/5

Tytułowe miejsca reklamowe stoją tuż obok siebie, na mało używanej drodze. Mildred Hayes wykupuje je, by dzięki nim w głośny sposób zapytać policję w miasteczku, dlaczego nic nie zrobili w sprawie jej zamordowanej córki.

Fabuła Trzech billboardów… daleka jest od typowej, bo nie ma tu wydarzeń następujących po sobie od początku do końca. Gdy bohaterka stawia reklamę na nich, nie można jednoznacznie stwierdzić, że cała reszta filmu nastąpiła z tego właśnie powodu. Reklama wywołała jedynie poruszenie, a sam film opowiada o ludziach z miasteczka i ich życiu, nawet jeśli nie mają nic wspólnego z tragedią z życia Mildred. Scenarzysta używa ogromnej ilości czarnego humoru w swoich dialogach, a także przekleństw czy przemocy. Przede wszystkim jednak: tworzył bohaterów. I robił to niewiarygodnie szybko, jedna za drugą. Często wystarczała mu jedna scena na postać. Były facet Mildred nie jest tylko damskim bokserem, rasistowski policjant mieszka z matką, szef policji sam wpłaci pieniądze na billboardy. Nie ma tu postaci wyłącznie złej lub dobrej, nawet Hayes – taka waleczna protagonistka, wzór głównej bohaterki zdaje się – w dalszej części filmu będzie głośno mówiła o łamaniu podstawowych praw człowieka. Wszystko, byle tylko móc zlokalizować mordercę swojej córki – ale za życia córki traktowała ją dalece od normy. Brutalność, szczerość i otwartość mieszają się na ekranie ze złośliwościami losu.

Tu nic nie kręci się wokół jednej postaci lub jednego wydarzenia. To trudny film do jednoznacznego omówienia. Będziemy do niego wracać i rozmawiać o nim, by dojść do tego, co tak naprawdę on sobą wyraża. Jest tego wart. Na pewnym poziomie to Pulp Fiction połączone z To nie jest kraj dla starych ludzi. Widzowie będą chcieli usłyszeć dialogi jeszcze raz, ale zostaną na dłużej z niejasnym zakończeniem, złożoną konstrukcją fabularną oraz bohaterami.

Teraz powiem tylko jedno: jestem pod wrażeniem tego, ile dobra reżyser znalazł w ludziach. Bohaterowie na ekranie poddawani są próbom, znajdują się w niezwykłych okolicznościach, targani są przeróżnymi emocjami i żyją w stresie – a mimo to są w stanie się zmienić oraz dostrzec zmianę w innych. Wyciągnąć do kogoś rękę, wybaczyć komuś lub zrozumieć tę osobę. Trzy billboardy… opowiadają o agresji i tym, że po niej nie może nastąpić więcej agresji. Jako ludzie jesteśmy ponadto i zawsze będziemy w stanie nauczyć się, że trzeba przestać i zrobić coś innego. Jest w tym filmie scena, w której ofiara podpalenia spotyka swojego wroga, ale on go nie rozpoznaje. My wiemy jako widzowie, więc podejrzewałem twórców, że zrobią z tą sytuacją coś więcej. Ku mojemu zaskoczeniu ofiara sama mówi do wroga, kim jest, a ten w odpowiedzi… Okazuje mu wsparcie. Jeśli ci dwaj byli w stanie przełknąć żółć, to jakoś tak czuję, że my jako ludzie idziemy w dobrą stronę. Naprawdę.

Duchy Inisherin ("The Banshees of Inisherin")

5/5

„You have no control who tells your story” McDonagh medytuje nad powodami, dla których ludzie żyją.

„Banshee” – duch w folklorze Irlandzkim zwiastująca śmierć członka rodziny poprzez krzyki czy zawodzenia. W najnowszym filmie McDonagha faktycznie jest postać starej kobiety, którą wszyscy wymijają na drodze, mieszkającej z dala od wszystkich – gdzieś w drugim akcie przepowie śmierć, ale bez krzyków czy nachalności, tylko w formie ostrzeżenia. Śmierć w tej historii jest nieunikniona, bohaterowie muszą tylko zadbać o to, by nie dosięgnęła ona niewłaściwych ludzi. Pádraic od lat przyjaźni się z Colmem, ale z jakiegoś powodu dzisiaj wspólne piwo nie jest możliwe. Nie chodzi o to, co ktoś zrobił czy powiedział, nikt nie ma tu negatywnych emocji wobec kogokolwiek, po prostu Colm nie chce się już przyjaźnić z Pádraicem. I ten ostatni nie może tego zrozumieć. Starzy przyjaciele, którzy mają się teraz od tak, rozstać? Dziwny wstęp do dziwnej historii w filmie dosyć zwykłym i absurdalnym jednocześnie.

Moja potrzeba spisania wrażeń – czasami przez postronnych traktowane jako recenzje – ustępuje mojej potrzebie zrealizowania pełnej analizy całego filmu, zastanowienia się nad nim w całości. Tutaj nie mogę nawet napisać, czemu przyjaciele przestają być blisko, chociaż to kwestia ledwo pierwszych 20 minut, a co dopiero głębiej wejść razem z wami w tę opowieść, ponieważ motywacje bohaterów i ich późniejsze działania są istotne. Całość rozgrywa się na wyspie Inisherin, z brzegu można usłyszeć działania wojenne w ramach Irlandzkiej Wojny Domowej i opowiada o zmaganiu bohaterów z codziennością, rzeczywistością, czasem. Teoretycznie jest to czarna komedia, ale nie tylko, a wręcz ledwo chociaż tyle. Zdarzają się zabawne wymiany zdań czy śmieszne zdarzenia, ale to przede wszystkim historia o wewnętrznych przemyśleniach i tym, jak tworzą one świat wokół nas. Przemyślenia, które można zaobserwować wyłącznie na twarzach bohaterów, ale niekoniecznie zrozumieć.

To film do oglądania przez tych nastawionych na kontakt ze sztuką, która chce coś powiedzieć, zostawić po sobie. Przede wszystkim poprzez dialog z potrzebą i zasadnością potrzeby zostawiania czegoś po sobie na tym świecie – czegoś, co mogłoby rezonować z ludźmi żyjącymi setki lat po nas. Co w końcu zostawimy? To, co chcemy zostawić? Czy to, co zostanie po nas niezależnie od tego, jaką mamy nad tym kontrolę? Waszyngton w sztuce Hamilton śpiewał, że nie masz władzy nad tym, kto opowie twoją historię. Bohaterowie McDonagh mają tę możliwość, ale nie są tego świadomi.

Film zaczyna się 1 kwietnia 1923 roku, kończy nieco ponad tydzień później. 10 kwietnia dojdzie do śmierci generała w Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA), walczącej o włączenie Północnej Irlandii do niepodległej względem GB Irlandii. Wcześniej podzielili się, wywołali wojnę domową i przegrali, a śmierć owego generała była wstępem do końca konfliktu. Północna Irlandia jest częścią Królestwa, a IRA żyje do dziś, pod nową nazwą. McDonagh kończy swój film słowami: „Some things there’s no moving on from. And I think that’s a good thing.”. Nie jest jasne, co miał na myśli – on i jego bohater.

Całość dedykowana montażyście, Jonowi Gregoremu. Montował nie tylko poprzednie filmy McDonagh, ale też Mike Leigh czy Drogę czy Donnie Brasco. Zdjęcia do Duchów… zaczęły się miesiąc później.

PS. Plakat to taki spoiler, że nie wytrzymie. Tylko to chyba też ma znaczenie…