Marek Koterski

Marek Koterski

09/08/2020 Opinie o filmach 0

Poprzez film chcę się czegoś dowiedzieć. Nie tylko powiedzieć o czymś, co ja dobrze wiem. W związku z tym nie zakładam tezy, a aktorowi mówię: słuchaj, nie wiem, co znaczy twoja postać. Wiem wszystko o niej. O każdym jej kroku. Powiem ci, że wchodzisz do łazienki – co czujesz, jak widzisz przez kogoś niezakręconą tubkę od pasty? Czujesz furię – tyle ci mogę powiedzieć. Ale nie powiem ci, czy on jest w ogóle śmieszny, godny współczucia, czy zły – tego dowiemy się wspólnie od widza.” – Marek Koterski

Jeżeli stopnieje śnieg (1969)

2/5

Krótki metraż. Koterski zrealizował „Making of” jakiegoś filmu jako swój pierwszy projekt. Cóż, kto mu zabroni?

Ech (1972)

4/5

Krótki metraż. Koterski z kamerą na izbie wytrzeźwień. Chyba pierwszy raz tutaj jesteśmy jako kinomani – nawet tyle lat później. Chyba lepiej przestanę nazywać pewien pokój na swoim SORZE „izbą wytrzeźwień”. U nas oni tylko odpoczywają po nocce…

Przyczyny narkomani (1982)

4/5

Krótki metraż. Pozorny dokument o tytułowym zagadnieniu, jednak został wystylizowany. Ludzie mówią, dlaczego weszli w nałóg, ale wiemy, że to nie są prawdziwi ludzie – oni mówią to, o co reżyser ich poprosił. I wiele osób mówi to samo albo robią to kilkukrotnie na jednym ujęciu. Całość zamienia się w miniaturowy spektakl i okazję do wysłuchania samych siebie, usłyszenia samych siebie. Intrygujący dokument, ale wyszedł on bardziej od operatora (Jacek Bławut!) niż Koterskiego.

Marek Koterski

Obecnie Marek Koterski znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #95

Top

1. Dzień świra
2. Nic śmiesznego
3. Wszyscy jesteśmy Chrystusami
4. Ajlawju
5. Przyczyny narkomanii
6. Życie wewnętrzne
7. Dom wariatów
8. Porno
9. Ech
10.Jeżeli stopnieje śnieg

Ważne daty

1942 – urodziny Marka (Kraków)

1966 – wyjazd do Warszawy i studiowanie malarstwa

1967 – początek studiów reżyserskich

1972 – ukończenie reżyserii

1979 – pierwsze dziecko (aktor)

1984 – pierwszy film z Adasiem Miałczyńskim

Ajlawju (1999)

4/5

Potrzeba miłości, niezwykłe dialogi i Cezary Pazura w życiowej roli.

Naprawdę niezwykły strumień świadomości opowiadający o potrzebie miłości zastępującej wszystko inne. Cezary Pazura jako Adaś Miałczyński i Katarzyna Figura jako obiekt jego westchnień. Obsesja bohaterów na punkcie miłości przysłania w sumie niemal wszystko inne, cały film składa się z epizodów, gdy są razem, gdy się kłócą, uprawiają seks, kochają, nienawidzą albo myślą o sobie nawzajem. Główny duet gra z taką energią, jakby Żuławski miał coś do powiedzenia na planie, a dialogi momentami lecą jak z karabinu maszynowego. „Ajlawju” to jeden z tych filmów, które zaczynają się listą doskonałych zdań, każde jest warte zapisania w prywatnym zbiorze ulubionych filmowych cytatów – a po mocnym otwarciu idzie równie dobrze („To ostatnia blondynka w moim życiu”, „Dzwonię, bo mam już pozytywne nastawienie do ciebie”, „Ja fajna kobieta jestem, kurwa”). To jest naprawdę dobry tytuł do oglądania, jak się jest zakochanym, ale też jest świetną odtrutką na nieprzyjemne doświadczenia związane z czymś, co mogliśmy pomylić z zakochaniem. Miłość to dla wielu z nas dosyć skomplikowany temat jest i w poszukiwaniu odpowiedzi możemy przeżyć wiele sytuacji, które Koterskiemu udało się bezbłędnie ująć swoją filmową poetyką.

Problem z tym filmem może jednak być taki, że to chyba samo diagnoza autodestrukcji u reżysera, który w związku rzuca sobie kłody pod nogi – albo o staraniu się o niewłaściwą osobę – albo o problemie psychicznym, jakim jest wmawianie sobie różnych rzeczy (np. że ona nie odbiera telefonu, więc na pewno jest zajęta seksem z kimś innym) – albo o byciu ofiarą osoby, która wykorzystuje takich ludzi, jak nasz bohater (potrzebujących miłości) – albo o konflikcie wewnętrznym, kiedy nie umiemy być z kimś, ale potrzebujemy być z kimś, więc gdy jesteśmy, to się dusimy, a gdy jesteśmy sami, to każda cząstka naszego ciała tęskni do bycia w JEJ ramionach.

Albo, albo, albo. Dużo grzybów w tym barszczu i niepotrzebnie reżyser stara się kręcić o tym wszystkim naraz, chociaż może to i sposób? Bohater w końcu też nie umie odpowiedzieć na pytanie, na czym polega problem z jego relacją. Niestety jednak to może doprowadzić do sytuacji, w której widz poczuje niechęć do bohaterów i stwierdzi, że to głupi film o głupich ludziach i ich głupich problemach. I ma do tego prawo. Miłość w końcu nie dla wszystkich może być taka skomplikowana.

O której byliśmy umówieni?
– O dwunastej.
– A która jest?
– Piętnaście po.
– SIEDEMNAŚCIE, prawie dwadzieścia, dochodzi niemal wpół do!

Dzień świra (2002)

5/5

Za bycie kinem psychologicznym i surrealistycznym, a jednocześnie można to obejrzeć i w ogóle nie zauważyć tych trudności. Tych dziwnych paznokci u palacza, nagłych zmian scenerii, anormalnego zachowania u postaci – wszystko przychodzi bardzo naturalnie, i ani razu nie zastanawiam się: „Dlaczego tak? Nie rozumiem”. Wszystko tu łatwo zrozumieć. Uwielbiam to, jak Koterski bezproblemowo to wszystko osiągnął. Tak prosto, a tak wiele. Kino społeczne, osobiste, współczesne, ponadczasowe. Opowieść o człowieku na tyle inteligentnym, by dostrzec, że coś jest źle, nawet umieć to nazwać, ale jednak nie na tyle mądrym, by coś zmienić, nawet we własnym życiu. Komedia, dramat, psychologia, surrealizm, poetyka, i masa innych gatunków.

Fuck! If there would exist a Comittee to examine crimes against polish language, then television should be the first and main accused person.
– I did not think about it.
– It is television, which is responsible for spreading the ubiquitous moron „likely”. Nowadays nothing is interchangeable and clear, but „likely to be clear”, fuck!
– Indeed.
– Or about that accentuation, fuck, stressing on the first syllable instead of stressing on the second counting from the last word. It’s also television’s job. Where did they get it from? From political chit-chats? Southern Poland slang? And now everybody says „prolonging war” instead of „prolonging war”. No „picnic mood”, but „picnic mood”.
– You’re right.
– And there’s no „in whole Poland”, but „in whole Poland”, fuck, goddamn it!