The Expanse (2015-)

The Expanse (2015-)

18/04/2019 Opinie o serialach 0
the expanse
Mark Fergus & Hawk Ostby
(czyli scenarzyści „Ludzkich dzieci” i „Iron Mana”)

Pierwsza wysoko-budżetowa space-opera w telewizji. Po pierwszym sezonie – głównie dla fanów gatunku.

4/5

Sezon I (2015-16) ★★★★

W kosmosie nikt nie usłyszy twoich wątpliwości. Skromna załoga małego statku znajduje się niespodziewanie w centrum wielkiego konfliktu, którego prawdziwych rozmiarów nikt nie jest stanie dostrzec. Bohaterowie w myśl zasady „bezczynność jest równie zła co robienie złych rzeczy”, będzie zmuszona podejmować decyzje niepewni do końca, jakie efekty będą miały ich działania i czy na pewno czynią dobro. Będą tylko starać się robić to, co należy, ale odpowiadać będą za o wiele więcej.

Narracja w tym serialu nie ułatwia nadążania za opowiadaną historią. Wasz pierwszy seans zapewne będzie wyglądać tak, że będziecie wszystko traktować w sposób uproszczony. Nie tak jak filmy Marvela („Czyli jest jakiś frajer, który chce zniszczyć świat, więc trzeba go powstrzymać? Aha”), ale wciąż będziecie pomijać wiele istotnych informacji o świecie i postaciach, bo nie jesteśmy na egzaminie, a te wiadomości nie są nam do szczęścia potrzebne. To się z czasem zmieni i przy drugim seansie dopiero będziemy wiedzieć, co zrobić z tą całą treścią, którą twórcy nieumiejętnie nam podawali. Do tego czasu będzie to serial osadzony w przyszłości, o tym, że populacje Ziemi i Marsa nie lubią się, że nacjonalizm (Mars dla Marsów, Ziemia dla Snickersów), jest jakaś grupa terrorystyczna (która chce zaostrzyć wspomniany konflikt międzyplanetarny), konflikt o wodę na Marsie (mają ją i ukrywają, czy też faktycznie dostawy wstrzymano?) i tak dalej. Faktycznie ważne postaci pojawiają się rzadko, dyskutują ze sobą nawzajem, a potem wracamy do naszej załogi protagonistów, którzy niewiele w końcu wiedzą o czymkolwiek.

Jestem fanem space oper wszelkiego rodzaju, dlatego też jestem przyzwyczajony do tego, że wyglądają one dosyć tanio. Fantastyka najczęściej ma problemy z kostiumami i scenografią (w Star Trek TOS oba elementy chyba robiono w przedszkolu), ale sci-fi już naprawdę nie ma czym się pochwalić. Ekipa StarGate na każdej nowej planecie biegała po tym samym lesie, rewolucyjne CGI z Babylon 5 zestarzało się godnie tylko dla fanów, a jedynym znanym mi uczciwie udanym efektem specjalnym były… Kukiełki z Farscape. To była naprawdę robota pierwszej klasy, na równi z najlepszymi przykładami w kinie.

Do czasu The Expanse, które wydaje się mieć budżet superprodukcji kinowej. Nie mogłem dopatrzyć się ograniczeń w żadnym momencie – każda lokacja wydaje się autentyczna, zamiast być wyłącznie tłem do konkretnej sceny. Mówimy tu o wnętrzach statków, tak zawodowych, jak i prywatnych, tłocznych uliczkach czy włączonych urządzeniach elektronicznych, które są w użyciu przez bohaterów. Wszelkie eksplozje, loty kosmiczne, światło padające na promy kosmiczne – wszystko wygląda lepiej niż na niejednym filmie kinowym!

Tak, jest to też serial, w którym ludzie używają futurystycznych urządzeń w budzący wątpliwości sposób (naprawdę machnięcie ręki za każdym razem przynosi inny skutek?), osoby przebite na wylot i zostawione na śmierć raczej będą uratowane w następnym odcinku, a takie istotne dla fabuły zostają później ważnymi osobami dramatu – na przykład przywódcami – chociaż jako widz miałem wątpliwości, czy na pewno nie było lepszych ludzi do takiej roboty, ale co tam. Mimo to ogląda się całkiem nieźle. To wyraźnie jest część czegoś większego i minie jeszcze kilka odcinków, zanim ujrzę wystarczający fragment.

Nie mam jeszcze jakiejś konkretnej opinii wyrobionej – obejrzałem pierwszy sezon i zacząłem drugi, ale nie czuję się, jakbym oglądał drugi rozdział tej historii. To po prostu następne odcinki, jakby zamiast 2×01 było 1×11. Będę oglądać dalej, ale polecić mogę tylko fanom gatunku oraz tym, do których przemawia główny konflikt fabularny, jakim było działanie bez pewności, czy na pewno robimy właściwą rzecz.