I tak cię kocham („Big Sick”, 2017)

I tak cię kocham („Big Sick”, 2017)

27/05/2018 Obyczajowy 0
big sick
Zoe Kazan

Ludzie nie umieją ze sobą gadać: The Movie.

Opowieść w stylu: poznają się, jest fajnie, ale między ludźmi, którzy nie umieją się komunikować, nie może być fajnie, więc nie jest, aż do momentu, kiedy jest – i wtedy film się kończy. On wykonuje stand-up i jest Hindusem. Ona nie chce się angażować w związek i jest chora na tyle, że lekarze wprowadzają ją w stan śpiączki. Mamy więc tu poważne tematy, takie jak choroba czy powszechność małżeństw aranżowanych w kulturze Hinduskiej. Mamy konflikt z rodzicami, mamy konflikty międzykulturowe młodej Amerykanki i człowieka zza granicy wychowanego na styku kultur. Mamy dramat i troskę rodziny o ich najbliższą osobę leżącą pod respiratorem oraz zdawanie sobie sprawy z siły miłości.

Wyszedł film, który z całą pewnością istnieje. I tyle.

Losy bohaterów były mi obojętne, tematyka nie była potraktowana poważnie a styl całości to pójście po linii najmniejszego oporu. Żadnego wyzwania, nawet jednej chwili, w której ktoś na planie spróbował zrobić coś inaczej, jakoś. Był moment, kiedy główny bohater wyszedł na scenę i próbował odegrać swój typowy akt, ale zamiast tego zaczął po prostu mówić o swoich osobistych dramatach, zamiast opowiedzieć o tym w nowy sposób. Tig Nataro zrobiła występ o śmierci swojej matki oraz mastektomii (zabiegu amputacji piersi w związku z nowotworem). Da się, tylko trzeba mieć pojęcie o stand-upie. To zaskakujące, ale nie ma tu wiele humoru – ten najczęściej jest w scenach zbędnych, które istnieją tylko po to, by opowiedzieć ten konkretny dowcip i to wszystko („That’s why I don’t go on the internet. You go there and people hate Forrest Gump„). Poza tym trochę się pogada o tym, że małżeństwa aranżowane to głupi pomysł, ale bez zaangażowania – ot, tylko mówienie oczywistości. Nie miałem wrażenia, że cokolwiek zostało tu osiągnięte, czyjś światopogląd został zmieniony albo coś w tym stylu. Ot, ten film się wydarzył i to tyle. Listę moich zarzutów zamyka fakt, że ludzie nie potrafią za cholerę ze sobą gadać na ekranie. Przekrzykują się i wykazują zero empatii, a ich słowa są puste, bez ciężaru. Jeden dialog dosłownie kończy się słowami „Myślałem, że jak będę gadać, to w końcu powiem coś mądrego, ale jednak nie„. Cóż mogę rzec? Najwidoczniej wciąż są ludzie pojmujący sztukę w tak biedny sposób, że gdy chcą pokazać stagnację, to pokazują kobietę siedzącą w krześle przez 15 minut. Zmierzam do tego, że da radę napisać proste zdanie, które będzie treściwe, konkretne i wiarygodne jako pochodzącego od zwykłego człowieka, który nie planował powiedzieć czegoś szlachetnego. Nie wiedział co powiedzieć, ale mimo wszystko mu się udało, bo to było szczere. Tego typu dialogi należą do najlepszych w historii kina, to jest możliwe.

Tyle ode mnie. „I tak cię kocham” jest jednym z tych tytułów, które po prostu istnieją. Ten tylko ma jeszcze Zoe Kazan, ale ona ma lepsze filmy („What If„). Ma też gorsze („In Your Eyes„), ale jeśli lubicie ją oglądać to wciąż warto, są dosyć podobne w kwestii jej występu. „Big Sick” też było całkiem fajnie przez pierwsze pół godziny, jak Zoe Kazan chodziła po planie i gadała z ludźmi, ale potem zasnęła i musieli kręcić bez niej.