Ania z Zielonego Wzgórza

Ania z Zielonego Wzgórza

08/12/2017 Uncategorized 0
Anne poster
Moira Walley-Beckett
Amybeth McNulty

Pierwowzór literacki to jedno z najgorszych doświadczeń czytelniczych w moim życiu. Pretensjonalność głównej bohaterki działała mi na nerwy, przez co męczyłem się czytając.

Ale to przeszłość, teraz mamy rok 2017 i oto w Kanadzie powstaje najnowsza (luźna) adaptacja tej książki, na świat dystrybuuje ją Netflix. Showrunnerem jest babka, która m.in. podarowała nam „Ozymandias” (czyli jeden z najlepszych odcinków „Breaking Bad„). Efekt? Daje radę! Szkielet historii pozostaje bez zmian: sierota o bogatej wyobraźni zostaje zaadaptowana przez starszych ludzi prowadzących farmę. Dziecko miało im pomóc z pracą na polu ale zamiast tego zmieniło im życie. „Anne” to jedna z tych produkcji, które w całości polegają na głównej aktorce. Amybeth McNulty w roli Anne jest nie tylko pełna pasji i pozytywnego podejścia do życia, dostrzegania magii i miłości w każdym szczególe otoczenia – ona przede wszystkim przypomina jak wspaniałym doświadczeniem jest oglądać czyjąś interpretację postaci z książki, jak to jest dać komuś scenariusz i uwierzyć w tę osobę. Jeśli chcecie móc podziwiać jej występ, szczególnie polecam wam drugi odcinek*, w którym Ania musi sobie poradzić sama na świecie. W kontekście całości, nie jest to postać irytująca. Ma żenujące momenty, ale generalnie rzecz biorąc to jest raczej pozytywna, chciałem ją oglądać. Co do reszty produkcji – widoki są ładne, to na pewno (większość zdjęć nakręcono na wschodnim wybrzeżu Kanady), ale więcej zalet nie znajdę.

Anne” nie ma żadnej konstrukcji, do niczego nie prowadzi. Ten serial to postać i jej losy, nic więcej. A te losy to wiadomo: chłopcy są fe, chcę sukienkę, jestem brzydka. Za 10 sezonów pewnie nauczy się, że chłopcy to też ludzie a życie to coś więcej niż wygląd. Ale do tego momentu mamy „Anne„: serial, w którym z całą pewnością są dobre elementy, ale to wciąż jest adaptacja „Ani z Zielonego Wzgórza„. Na pierwszym sezonie raczej skończę swoją przygodę z tą produkcją…

*który pod każdym innym względem jest najgorszy, bo historia jest w nim kretyńska, scenariusz ma dziury i serial jako taki spokojnie obyłby się bez tego epizodu. A w drugą stronę – jeśli chcecie zobaczyć najlepszy, to dajcie szansę czwartemu. Ania dostaje w nim okresu, upija Dianę przez pomyłkę, a na koniec ratuje sytuację, czyli wszystko co najlepsze w książkowym oryginale.:)

Chcecie więcej?

Wyjątkowo nie mam pomysłu, do głowy przychodzą mi tylko produkcje kostiumowe w stylu „Downtown Abbey„. Może więc „Gosford Park” (2001)? Ale to w żadnym wypadku nie jest wskazane, jeśli szukacie następnej opowieści o dorastającej dziewczynce.