Wyjście przez sklep z pamiątkami (2010)
Banksy
To film, o którym lepiej się czyta, niż go ogląda. Nie mówi nic nowego, ale mówi dobrze i w zajmujący sposób.
Banksy jest artystą ulicznym, jednym z tych znanych na całym świecie. Jego dorobek obejmuje nie tylko graffiti i inne malunki, ale również instalacje artystyczne i projekty o większej skali. Niektóre jego dzieła są zapewne słynniejsze od niego i pewnie je kojarzycie, nie wiedząc nawet, kto za nimi stoi. Banksy jest szanowany i uważany za kogoś, kto faktycznie ma coś do powiedzenia, a jego dokument Wyjście przez sklep z pamiątkami opowiada właśnie o tym: o sztuce ulicznej. Przynajmniej od tego się zaczyna, by w szerszym kontekście zacząć opowiadać o współczesnej sztuce i jej postrzeganiu czy też znaczeniu.
Nie jest tak, że chciałbym wam zbyt dużo zdradzać, ale tak naprawdę – już raczej domyślacie się, o co chodzi. Słyszeliście o tym gdzieś indziej, przeczytaliście artykuł albo nawet sami doszliście do podobnych wniosków. Oczywiście – zapewne Banksy nie chciał niczego narzucać widzowi, wolał pewnie zaprezentować mu coś, nad czym on mógł sam się zastanowić po seansie. Co się w pewnym sensie udało, bo wtedy w 2010 uznałem Wyjście… za mądry dokument, ale nawet wtedy było to już coś, co słyszałem gdzie indziej. Tutaj było to raczej powiedziane kolejny raz, a ja kiwałem głową i myślałem: „Chciałbym być tak mądry jako oni”. Dziesięć lat później… Mam wyższe wymagania. Szczególnie w sytuacji, jeśli mam za chwilę jakiś tytuł wyróżnić jako jeden z ważniejszych produkcji dekady. Lepiej żeby ten radził sobie dziś tak samo co w dniu premiery.
Jeśli musiałbym wysnuwać teorię – to brakuje podróży w tej produkcji. A może ta podróż jest tak krótka, że nie ma o czym mówić? Tak czy inaczej, mówimy tutaj o czymś naprawdę skromnym: o jednym wydarzeniu, które zaraz potem zostaje podsumowane. Nie ma tutaj podróży, w którą można zabrać odbiorcę, żeby ten faktycznie się nad czymś zastanowił. Zresztą – nad czym się tutaj zastanawiać? Współczesna sztuka jest kojarzona z lenistwem, przypadkiem i dorabianiem znaczenia przez odbiorcę zamiast przez autora, który stoi obok i jest pod wpływem masy substancji rozwalającym mu połowę organów wewnętrznych. Dobrze, że Banksy zabiera głos, ale z perspektywy czasu jedynym intrygującym elementem jego produkcji jest zastanawianie się nad jego autentycznością. Kolejny raz złapałem się na myśleniu, że oglądam tak naprawdę ustawiony dokument, że to wszystko fikcja… Jednak okazuje się, że tak chyba nie jest. Nie mówi nic nowego, ale mówi dobrze i w zajmujący sposób.
Chyba najlepiej podsumował ten film były reprezentant Banksy’ego. Zapytano go, czy Wyjście… jest żartem, na co odpowiedział: I think the joke is on… I don’t know who the joke is on, really. I don’t even know if there is a joke.
Najnowsze komentarze