Atak paniki (2017)
Atak paniki przedstawia kilka historii i każda ma inny motyw, inne miejsce akcji i innego bohatera, ale wszystkie mają jeden wspólny element: opowiadają o ludziach beznadziejnych, niedojrzałych, słabych, niewykształconych, wulgarnych, obleśnych, antypatycznych… I tak dalej, i tym podobne, et cetera. Określenia można mnożyć, ale liczy się, że wszystkie będą negatywne, a sami bohaterowie znajdują się w takim dołku, że kiedy nauczą się używać barbarzyńskiego zwrotu spierdalaj, pomimo jego prymitywności, wciąż będzie dla nich ogromnym krokiem ewolucyjnym.
Bohaterowie Ataku paniki są na przykład gnębieni przez internet. Albo znają ludzi lubujących się w naruszaniu czyjejś prywatności. Może się też zdarzyć, że obejrzymy podróż samolotem, kiedy to pasażer siedzący obok umarł, ale nikomu o tym nie mówimy, żeby lotu nie opóźnić. Każda z tych historii nie posiada zakończenia. Nic z nich nie wynika. Co się dzieje na koniec opowieści o denacie na wysokości? Nic. Bohaterowie idą do domu, a ciało znajduje stewardessa. I na tym kończymy.
Tak naprawdę jednak kończymy na czymś innym – na scenie narodzin i słowach po tym nie było już nic. Początek z kolei przedstawia samobójstwo. Można więc zacząć myśleć, że jest to właśnie przesłanie filmu. Narodziny, śmierć, a pomiędzy życie ludzkie, z którego nic nie wynika, do niczego nie prowadzi, nie ma ono żadnego znaczenia. Co za wstyd. Anty-film, anty-wartości.
Wolę to zostawić i nie wgłębiać się w to oraz nie traktować tego na poważnie. Mimo to, po przemilczeniu domysłów wypełniających pustkę, zostaje typowy głupi film o głupich ludziach i ich głupich problemach. Jedynym wyróżnikiem jest to, że bohaterowie są głupi w denerwujący sposób, a ich problemy są naprawdę głupie. I najwyraźniej dobrze dla filmu, jeśli jest tylko tym.
Najnowsze komentarze