Podsumowanie filmowe 1998 roku
Ostatnia aktualizacja: sierpień 2024
NAJLEPSZE FILMY ROKU
Miejsce #1: Truman Show
Dzieło sztuki i ogromna opowieść o walce człowieka z samym sobą. O wierzeniu w siebie. Truman mówił o każdym z nas. I mówił do nas w różnych okresach naszego życia. Na tym filmie nie stoimy po żadnej ze stron, jesteśmy autonomicznym bytem i świadkiem tych małych cudów – może nim być sam program, może nim być bohater i to, co sobą reprezentuje. Cudem może być też uczucie między Trumanem i jego miłością z czasów szkolnych. I chyba chodzi tylko o to, żeby ten cud dostrzec. Rewelacyjny scenariusz. Plus masa szczegółów do odkrycia później.
Miejsce #2: Wieczność i jeden dzień ("Mia aioniotita kai mia mera")
Theo Angelopoulos jako jedyny potrafi opowiadać kino drogi w taki sposób, by stało się ono kinem podróży. Przez magię i metafizykę, w której wieczność trwa dokładnie jeden dzień. A kiedy ostatnio wasz dzień trwał tyle, ile naprawdę trwa?
Miejsce #3: Bogowie i potwory ("Gods and Monsters")
To jednak nie jest zwykła biografia: jest fenomenalnie opowiedziana. Bardzo silne wpływy przeszłości, wspomnienia i oniryczne sceny nad którymi trzeba przysiąść i zastanowić się, co oznaczały… ten film ma drugie dno! Przede wszystkim: film jest o kinie. O tym, że drugie dno ukryte czasem jest zbyt głęboko by widz mógł je zobaczyć, proste kino nadal może być sztuką, a potencjał kinematografii jest olbrzymi.
Miejsce #4: Big Lebowski
Można również odbierać Lebowskiego jako fajną komedię albo nawet źle wykonany utwór – proszę bardzo! Film tym samym zatacza koło i sam sobą manifestuje brak zainteresowania. „Myśl sobie co chcesz” – zdają się mówić twórcy. The Dude może być menelem albo drugim Jezusem, a „Big Lebowski” może być najsłabszym filmem Coenów albo drugim „Obywatelem Kanem„. Wszystko zależy od tego co zrobicie, gdy obcy człowiek przez pomyłkę nasika wam na dywan. Peace.
Miejsce #5: Happiness
Film o ludziach, którzy uprawiają za mało seksu a ich życie coraz bardziej dziwacznieje. Co tu więcej dodać? Oglądamy czyjeś historie, ich życie. Nie przenikają się, nie tworzą razem mozaiki, po prostu toczą się z reguły oddzielnie i dochodzą do innych punktów. Skupiające się wokół samotności, bezradności w dorosłym ciele, poszukiwania kogoś, kto im pomoże i obroni przed światem. Najbardziej w tym wszystkim jest zaskakujące, że polubiłem ojca psychiatrę. Był złym człowiekiem, ale za to dobrym ojcem dla swojego syna. Umiał z nim rozmawiać. „Wszyscy w klasie już mieli wytrysk” – nie ma w kinie drugiej takiej rozmowy!
Miejsce #6: Kwiaty Szanghaju ("Flowers of Shanghai")
Spokojny film o nerwowym, męczącym życiu, który nie bawi służby ani panów. Niemal wszyscy udają dobrą zabawę przed innymi, ważnymi osobistościami, zajmując czas piciem i dziwnymi zabawami, dzień za dniem. W relacjach między bohaterami czuć napięcie, delikatną i pasywną walkę o lepsze jutro dla siebie. Nikt tutaj niczego nie zmieni, w tych czasach każdy ma ciężko i tak po prostu jest. Hsiao widzi rzeczywistość w całości i w każdym ujęciu mieści tragedię, ale znajduje w niej spokój i bezpieczeństwo. Pokazuje komfort tego świata, jego urok i ciepło. W tych poduszkach można przeczekać wszystko, nawet wielką zmianę.
Miejsce #7: Wybawca ("Savior")
Ludzie w kinie dawno nie umierali tak zwyczajnie, jak w „Wybawcy”. A bohater był tak bezsilny wobec wszystkiego wokół. Prawdopodobnie będzie to dla wielu nieco traumatyczne, oglądanie tego filmu. Jest o konflikcie w byłej Jugosławii, ale niewiele mówi o nim samym. Skupia się tylko na epizodzie z życia żołnierza, który nie pozwala koledze po mundurze zatłuc na śmierć kobiety rodzącej dziecko. Surowy konflikt wojenny, w którym jednostka jest tylko jednostką.
Miejsce #8: Festen
Jeden z kilku tytułów, które najbardziej wywiązały się z postanowień Dogmy 95. Sekret produkcji, w zasadzie cały pomysł na nią, kryje się w tym, że reakcja na niespodziankę nie będzie wyglądać jak w filmach na podstawie sztuki Tennessee Williamsa, gdzie tok wydarzeń zostałby zmieniony poprzez jeden głos pełen buntu. I pewnie do tego się przyzwyczailiśmy, mogliśmy w to uwierzyć, mogliśmy w końcu chcieć, żeby tak to wyglądało w prawdziwym świecie… „Festen” prezentuje inną wersję wydarzeń. Jest w nim jednak duża siła – z jednej strony fanatyków teorii filmowej, chcącej udowodnić, że da się inaczej niż np. w Hollywood. Z drugiej strony siła ludzka, pragnąca dać nam coś prawdziwego, mającego w sercu ból typowy dla człowieka i coś z nim zrobić. Dać nam jakiś spokój przy jednoczesnym pokazaniu, że nie będzie to wyglądać jak w fantazji. Ani też nie da takich rezultatów, na jakie mogliśmy liczyć. Prawda wyjdzie na jaw… I nic więcej.
Miejsce #9: Ludzkie bestie ("Human Remains")
Krótki metraż poświęcony Hitlerowi, Stalinowi, Franco i innym zbrodniarzom, których pamiętamy właśnie za to – że byli źli. Rosenblatt robi jednak rzecz niezwykłą – każdemu pozwala powiedzieć coś o sobie. Numer polega na tym, że dowiadujemy się wszystkiego – tylko nie tego, co każdy o nich wie. Można więc całość interpretować jako żart filmowy – ale jest też inna metoda – widzieć w tej krótkiej produkcji spore złoże humanitaryzmu i potrzebę dojrzenia istoty ludzkiej w każdym, nawet najgorszym.
Miejsce #10: 1900: człowiek legenda ("La leggenda del pianista sull'oceano")
Monumentalny film o gościu, który gra na pianinie. Uwielbiam luz tej opowiesci, scena z tanczacym pianinem należy do moich ulubionych sekwencji – bohaterowie tańczą razem z nim, żyjąc tą chwilą w pełni po raz ostatni w życiu i historii, przeżywając szczęście. Definicja piękna. Piękny soundtrack, smutny finał. Ten film potrafi zrobić wrażenie!
Miejsce #11: Pociąg życia ("Train de vie")
Żydzi śmiejący się sami z siebie. Żaden z tych gagów dupy nie urwie, wszystkie są takie jak tonacja całego filmu: lekkie i miłe. Przez to szybko uciekły mi z głowy i nie bardzo umiem nawet przypomnieć sobie choćby kilka. Gdy będą opuszczać wioskę, jeden z nich rozbierze swoją ławkę, by żaden z Niemców nie mógł podziwiać widoku siedząc na niej itd. To sympatyczna opowieść w dobrym tonie i dramatem w tle (ucieczka przed Niemcami z Francji podczas 2 wojny światowej), czyli tak jak trzeba było.
Miejsce #12: Więzień nienawiści ("American History X")
Film jest przede wszystkim świetnie skonstruowany, wszystkie wydarzenia ciasno do siebie przylegają. Fabuła jest konkretna i intensywna, ogląda się ją świetnie. Jest powód dla wszystkiego: retrospekcje są wytłumaczone, narrator z offu jest wyjaśniony logicznie – to młodszy z braci tworzy wypracowanie o swoim bracie. Jest powód, dla którego tworzy je akurat tego dnia. Do tego retrospekcje nie są pokazane ciurkiem, ale pojawiają się w odpowiednim momencie z powodu fabuły. Bardzo mi się to podobało, świetny scenariusz. Aktorzy, montaż i praca operatora, pomysł z czarno-białą kolorystykę zdjęć we flashbackach – bardzo mi się podobało to wszystko. Całość jest mocną opowieścią o nienawiści, świeżą w swojej dosadności.
Miejsce #13: Zabójcza broń 4 ("Lethal Weapon 4")
Dosłownie od pierwszej sceny nie miałem wątpliwości – to dobry film. I z czasem jest tylko lepszy, bo teraz można go traktować jako pomnik czasów sprzed politycznej poprawności oraz bohaterów, którzy muszą ponosić wyolbrzymioną odpowiedzialność za szkody jakie poczynili ratując sytuację. „Zabójcza broń 4” powstała w czasach, gdy filmy mogły jeszcze bawić. Chłop chodzi z miotaczem ognia po ulicy, kończy się to zdemolowaniem połowy ulicy i wysadzeniem w powietrze stacji benzynowej i co najmniej jednaj ciężarówki. Efekt? Sytuacja opanowana, wracamy do domu, i kolejna scena.
Miejsce #14: Szalona impreza ("Can't hardly Wait")
Zaczyna się w żenujący sposób, ale z czasem zyskuje, stając się kinem dialogu. Setki uczniów walą na imprezę z okazji zakończenia roku. Pośrodku tego piwa, demolki domu oraz tańców, film z każdą minutą zmierza ku poważniejszym klimatom i naprawdę śmiesznym sytuacjom. Zastanowienia się, gdzie to wszystko zmierza, kim się było, jakie wrażenie się wywierało swoją osobą w szkole. Wrogowie na kacu się pogodzą, nieśmiali zdobędą się na pierwszy krok, a gospodarz dostanie szału. Nawet Jason Segel pojawi się na chwilę, by zjeść arbuza. A w tle rozgrywa się realistyczna impreza, na której ludzie dobrze się bawią.
Miejsce #15: Babe - świnka w mieście
Babe trafia do surrealistycznego pensjonatu, prosto w wir przedziwnych wydarzeń z udziałem małp, orangutana, psa na wózku i wielu innych. To jeden z tych mroczniejszych filmów, w których co prawda jest pozytywne zakończenie oraz nieco humoru, jednak dużo częściej patrzyłem i nie wierzyłem, że to film dla najmłodszych. Przy dźwiękach Edith Piaf wybuchnie pożar, pod mostem zawiśnie pies, na wysypisku zawali się na kogoś starta ciężkich śmieci, rybka z rozbitego akwarium poleży trochę na podłodze… Główny motyw i morał filmu to pewnie pokazać, że nawet jeśli ciągle słyszysz, że nie nadajesz się do niczego i po części jest to prawdą, to nadal jesteś w stanie pomóc i coś zrobić. To mroczny i gwałtowny film. Nie mówię, żebyście nie puszczali tego filmu swoim dzieciom. Upewnijcie się jednak najpierw, czy sami jesteście na tyle dorośli, by poradzić sobie z dzieckiem które to obejrzy.
Miejsce #16: Żeby nie bolało
Powrót po 23 latach do kobiety, która była bohaterką pozorną „Wizyty”. Tym razem reżyser chce naprawić tamte wydarzenia i zrobić to, jak należy. Słuchamy więc rozmowy ze zwykłym człowiekiem w średnim wieku, szczerej, złożonej, na wiele tematów… Tylko co z tym teraz zrobić? Jaki można z tego zrobić film? W tym miejscu dokument się kończy, a kamera zwraca się na samego reżysera, zamyślonego gdzieś z tyłu ekipy. To wciąż medytacja filmowca nad rolą twórcy w opowiadaniu o rzeczywistości, odpowiedzialności za to, jak się o niej mówi, jak się ją przedstawia.
Również warte uwagi: Porachunki, Blade – Wieczny łowca, Celebrity, Idioci, W akcie desperacji, Między piekłem a niebem, Nic, Pi, Amerykanin kucharzem, Fucking Amal, More i Niedźwiedź.
NAJLEPSZE SERIALE ROKU
Miejsce #1: Cowboy Bebop - miniserial
Ta produkcja istnieje w swoim własnym świecie. Używa każdego narzędzie wyższej sztuki – kolorów, montażu, muzyki, awangardowych kadrów, minimalistycznych opowieści pełnych cichych, osobistych i skromnych momentów – aby zarzucać odbiorcę pościgami kosmicznymi, strzelaninami, pojedynkami, wybuchami, walką wręcz i ucieczkami w ostatniej sekundzie, ratowaniem życia w ostatniej chwili. Przedziwny tytuł, który dla wielu otworzył serca na japońską animację i jej wszystkie szaleństwa. Nie ma gatunku, którego nie możemy tutaj uświadczyć.
Miejsce #2: Z Ziemi na Księżyc - miniserial ("From the Earth to the Moon")
Fabularyzowana reprezentacja podboju kosmosu przez człowieka – od obietnicy Kennedy’ego po ostatniego człowieka, który stanął na powierzchni Księżyca. Znakomite przedstawienie wyzwań, jakie musieli pokonać bohaterowie – znakomite opowiedzenie o filozoficznym aspekcie tego wydarzenia i jego wartości – ale przede wszystkim to znakomita opowieść o tym, że to ludzie wylądowali na Księżycu. Czują strach, dumę, denerwują się, a gdy widzą własną planetę z odległości, to czują masę rzeczy, których nie potrafią nawet nazwać. Gesty, twarze, poruszenie… Z całą pewnością to ludzie tam wylądowali. Nie każdy odcinek jest potrzebny, ale jako całość to wyjątkowy tytuł.
Również warte uwagi: Sex in the City (S1)
NAJLEPSZE ODCINKI ROKU
Miejsce #1: Sleeping in Light (Babylon 5, 5x22)
Jeden z najlepszych seriali w historii przypieczętowuje swoją wielkość finałowym odcinkiem. Tutaj słowa nie wystarczą. Tu nie wystarczyła nawet muzyka. Nie pożegnaliśmy tutaj tylko serialu, stacji i ludzi. W „Sleeping In Light” pożegnałem przygodę, której nigdy nie dożyję. Teraz zostaje mi tylko… nie przegapić kolejnego wschodu słońca.
Miejsce #2: Growing Pains (New Batman Adventures, 1x8)
Wow. Odcinek, który musiał namieszać w głowie każdego dzieciaka który obejrzał go, spodziewając się pościgu za bandytą i dużej ilości bijatyk na pięści. A zamiast tego dostał dziewczynkę, która nie pamięta jak się nazywa. Robin zaprzyjaźnia się z nią i pomaga je znaleźć dom, a gdy poznajemy odpowiedzi… Nie wiemy, jak zareagować. Nawet jako dorośli, motywy poruszone w tym odcinku stanowią prawdziwe unikatowe wyzwanie. Cenię animowanego Batmana za odcinki tragiczne, ale ten jest… gorzki. Każde słowo w finale kuje w oczy. Szczególnie ostatnie zdanie Mrocznego Rycerza: „Czasami w życiu nie ma szczęśliwego zakończenia”.
Miejsce #3: Tin Man (Stargate, 1x18)
Perełka dla fanów tech-noir oraz szeroko pojętej sci-fi. Bohaterowie trafiają na nową planetę i poznają tam jedynego mieszkańca, który jest tu od ponad 11 tysięcy lat. Samotność to główny temat tego odcinka, który najpierw jest intensywny by na końcu… szczerze zaskoczyć swoim delikatnym epilogiem. To trzeba zobaczyć.
Miejsce #4: In the Pale Moonlight (Deep Space Nine, 6x19)
Z początku nie byłem pod szczególnym wrażeniem tego odcinka. Narracja, przesadzone aktorstwo i brak zaskoczeń. Nie jest pierwszym, który mąci wodę i pokazuje bohaterów robiących rzeczy moralnie wątpliwe. Pod ty względem wolałem nawet inne, ale po jakimś czasie dotarło do mnie, czym ten odcinek się różni – tutaj bohaterowie wcale nie robią rzeczy moralnie wątpliwych. Oni wprost i świadomie czynią zło i serial tego nie ukrywa. Nawet nie biorąc pod uwagę całego „odwrócenia się od ideałów Gene’a Roddenberry’ego”, to nadal odważny odcinek opowiadający o wojnie i zmianach, jakie ona wywołuje w człowieku.
Miejsce #5: Beware the Creeper ("The New Batman Adventure", 2x10)
Najzabawniejszy odcinek animowanego Batmana jaki w życiu widziałem! Zaczynamy w siódmą rocznicę powstania Jokera – Jack Ryder prowadzi relację z fabryki Ace Chemicals, gdzie nawiedza go Klaun we własnej osobie, i gotuje dziennikarzowi ten sam los, który spotkał jego. Prowadzący ląduje w kwasie, śmiejąc się pod niebiosa… I od tego momentu zaczyna się zabawa. Kreskówkowa, niepoważna, śmiałem się na głos. Prawie każda scena to skarb. Batman dostaje wpierdol, pół Gotham wybucha pod niebo, Joker błaga Gacka o pomoc, a Robin jeździ na deskorolce jak Marty McFly. Jest zajebiście…
Miejsce #6: The Ski Lodge (Frasier, 5x14)
Nasi bohaterowie wyjeżdżają w góry, i każdy ma inny plan wobec tego, z kim chce się przespać podczas urlopu. I nikt tych uczuć nie odwzajemnia. I nikt nie ma pojęcia o tym, co ta druga osoba sobie myśli, chociaż wydaje im się, że wiedzą. Komedia pomyłek, bałagan idealny. Bawiłem się przednio.
Miejsce #7: Bewitched, Bothered and Bewildered (Buffy, 2x16)
Chłopak zostaje rzucony przez dziewczynę. Chłopak szantażuje młodą wiedźmę, żeby rzuciła zaklęcie miłosne. Zaklęcie działa na odwrót – i teraz wszystkie dziewczyny pragną chłopaka, walcząc o niego między sobą. Czy ktokolwiek przeżyje? W sumie tak, ale i tak jest zabawnie.
Miejsce #8: First Date (Frasier, 5x20)
Niles chce wziąć w końcu Daphne na randkę… I cóż, powiem tylko, że tytuł odcinka jest mylący. W pewnym sensie. To wciąż komedia pomyłek, ale samo nieporozumienie ma tu znaczenie marginalne. Liczy się, że bohaterowie spędzają ze sobą czas… I widzimy, że autentycznie do siebie pasują. To miłe.
Miejsce #9: Room Service (Frasier, 5x15)
Mała komedia pomyłek, bo skorzystano tu tylko z trojga bohaterów. Niles zaznaje narkolepsji, a była żona odwiedza Frasiera, bo mąż ją zostawił. To połączenie otrzymuje zaskakujące rozwiązanie, nad którym trzeba po prostu usiąść i zastanowić się. Dobrze się stało? Źle? CO tak naprawdę się stało? To jak potraktowano ten moment w życiu bohaterów z pewnością zasługuje na słowa pochwały.
Również warte uwagi: Becoming: Part 2 (Buffy, 2×22) Ballad of Fallen Angels (Cowboy Bebop, 1×5)
REŻYSER ROKU:
Goran Paskaljević („Beczka prochu”)
Todd Solondz („Hapiness”)
Terry Gilliam („Las Vegas Parano”)
Steven Spielberg („Szeregowiec Ryan”)
Theo Angelopoulos („Wieczność i jeden dzień”)
SCENARIUSZ ROKU:
Bracia Coen („Big Lebowski”)
Bill Condon („Bogowie i potwory”)
Todd Solondz („Hapiness”)
Guy Ritchie („Porachunki”)
Andrew Niccol („Truman Show”)
ZDJĘCIA ROKU:
Lajos Koltai („1900: człowiek legenda”)
Stephen H. Burum („Oczy węża”)
Janusz Kamiński („Szeregowiec Ryan”)
Giorgos Arvanitis & Andreas Sinanos („Wieczność i jeden dzień”)
MUZYKA ROKU:
Ennio Morricone („1900: człowiek legenda”)
Hanz Zimmer („Cienka czerwona linia”)
MONTAŻ ROKU:
Michael Kahn („Szeregowiec Ryan”)
Gerald B. Greenberg & Alan Heim („Więzień nienawiści”)
AKTOR ROKU:
Jeff Bridges („Big Lebowski”)
Philip Seymour Hoffman („Hapiness”)
Jim Carrey („Truman Show”)
Edward Norton („Więzień nienawiści”)
Dennis Quaid („Wybawca”)
AKTORKA ROKU:
Lynn Redgrave („Bogowie i potwory”)
Najnowsze komentarze