Frederick Wiseman
Zastaje rzeczywistość jaką ona jest i kręci o niej dokument. Operuje szokiem i odwagą, dodaje dramaturgii i wie, do jakich wniosków dojdzie odbiorca. Oto Frederick Wiseman i przegląd jego twórczości.
„The shooting is the research” – Frederick Wiseman
Jest to twórca, który silnie krytykuje to, co się o nim mówi z łatwością, chociaż nie ma to pokrycia w rzeczywistości. Krytycy i opinia publiczna widzi jego twórczość jako obiektywne dokumenty, bezstronne, kwalifikuje je do nurtu „direct cinema” lub „cinema verite”. Sam Wiseman jednak punktuje, że jest zobligowany do pewnego moralnego punktu, z którego pokazuje dany temat. Przyznaje się też do manipulacji w montażu, aby całość była bardziej dramatyczna – jednak ową manipulacją nazywa po prostu fakt decydowania, co umieścić w ostatecznym filmie. Filmie, którego metraż musi mieć jakiś ludzki wymiar, więc wycina z nagranego materiału jego ogromną część. A i tak kończy z filmem, który trwa trzy lub sześć godzin, przy czym przy kręceniu zarejestrował nawet i ponad sto godzin. A to wszystko na taśmie! Decydując, co z tego zostawić i pokazać widzowi, sugerując mu tym samym, że widzi całość na dany temat, jest przecież nadal aktem manipulacji. Podobnie jak kolejność pokazywanych zdarzeń, ich długość – to wszystko jest świadomym aktem, głosem, stanowiskiem w sprawie. Wiseman jest po prostu uczciwy wobec tego faktu. I wobec widza, a okłamywanie go byłoby sprzeczne z jego misją jako filmowca – a tą jest, jak sam powiedział, chęć ukazania każdego aspektu życia w Stanach.
Dlatego też niechętnie używam tu słowa „manipulacja”, bo musiałbym dzielić ten termin na dwa kolejne (dobra i zła manipulacja). Wiseman szokuje widza ukazywanym obrazem i przekonuje odbiorcę do pewnych rzeczy, ale nadal robi to w neutralny sposób. Nie używa narracji, napisów albo personifikacji przedstawionych osób, nie pozwala odbiorcy utożsamiać się z nimi i budować w ten sposób emocjonalnej więzi: atakuje go całością zjawiska, które portretuje. Myśli o nim – widzu – jako odbiorcy filmu. A film zawsze będzie fikcją, nawet jeśli jest dokumentem. Wiseman robi filmy, czyli sztukę, która ma strukturę, rytm oraz dramaturgię. Nie robi tego rodzaju kina, które leci w tle i gdzieś w trakcie znajdzie swoją misję – albo i nie. Wiseman znajduje tę misję w montażu, by następnie nam ją dostarczyć do oglądania, a końcowa decyzja zawsze będzie nasza – nawet jeśli trudno sobie wyobrazić, aby ktoś miał wybór po zobaczeniu Titicut… czy Hospital (bardzo podobne, bo w obu są szpitale ukazane).
Jego kino to trochę kino wyrzeczeń, wymęczania się – i nie tylko ze względu na tematykę. Kopie dostępne często w niskiej jakości, brak napisów (o polskich nie wspominam), czarno-białe, dźwięk jest tak słaby, że ledwo człowiek rozumie, co tam mówią, szum tła głośniejszy czasem od mowy – próbujesz pogłośnić i coś zrozumieć, to ranisz uszy pogłosem. Jest w tym coś z aktu masochistycznego – a wszystko to, by oglądać losy ludzi, którzy sami w sobie… mieli pecha, można powiedzieć. Może to nawet pasuje, że samemu trzeba trochę pocierpieć przy seansie. A może to tylko taka ironia, że przeszkadzają mi takie niedogodności, gdy oglądam dokumenty o ludziach zostawionych przez życie na lodzie. Sam Wiseman udostępnił swoją twórczość za darmo bibliotekom w Stanach, jak masz kartę to wchodzisz na Kanopy i możesz oglądać tak po prostu. Reszta świata ogląda piksele. Jak żyję nie kojarzę, by gdzieś te filmy były w Polsce – poza AFF w 2020, gdy przez Internet pokazali City Hall. Mój pierwszy wtedy Wiseman.
Jedna rada na koniec: oglądajcie filmy Wisemana na temat, o którym wiecie najmniej. W ten sposób nie będziecie się męczyć dochodząc do oczywistych wniosków. I czekajcie na finał danej produkcji, zawsze jest jakiś przewrotny. To mój ulubiony moment w każdym tytule Wisemana.
Obecnie Frederick Wiseman nie znajduje się jeszcze w moim rankingu reżyserów (poczeka na aktualizację)
Top
1. Hospital
2. Welfare
3. Blind
4. Titicut Follies
5. High School
6. Juvenile Court
7. City Hall
Ważne daty
1930 – urodziny (USA)
1951 – ukończenie studiów prawnych w Yale
1954 – nabór do wojska, wróci w 1956
1956 – pobyt we Francji, wróci do Stanów w 1958
1958 – rozpoczęcie pracy nauczyciela prawa w Bostonie
1963 – debiut producencki
1967 – debiut reżyserski, dokumentalny
2023 – nadal robi filmy!
Titicut Follies (1967)
Kino operujące szokiem, odwagą, obiektywnością, rzeczywistością postawioną najbliżej widza. Tutaj oglądamy wnętrza szpitalu psychiatrycznego dla przestępców, gdzie najłagodniejsza scena pokazuje ludzi kłócących się o politykę, a te bardziej graficzne traktowanie pacjentów przez personel, powszechną akceptację upokarzających rzeczy oraz znieczulicę ludzi, którzy widzą te rzeczy na co dzień. I oczywiście doceniam to wszystko, rozumiem także wartość dokumentu nastawionego na obserwację, tylko w sumie… co to daje? Po co to oglądać? Pół wieku później powstał dokument o chińskim psychiatryku, jest on o wiele brutalniejszy. Titicut jest w słabej jakości obrazu, ledwo idzie zrozumieć słowo z tego, co mówią, a poza tym czytanie o takich rzeczach daje wam już bardzo dużo i sam seans jest niemal opcjonalny. Tak, raz na jakiś czas warto jest być takim masochistą i natrzeć oczy bolesną stroną rzeczywistości, o której zazwyczaj nie wiemy – sam film powstawał zresztą w innych czasach, wtedy to był jedyny sposób na zobaczenie tego na własne oczy. Całkowicie to rozumiem, tylko te wszystkie szokujące dokumenty były potem w ruchu i tak w sumie Titicut nie jest taki szokujący. A gdy nie szokuje, to w sumie… Co tu zostaje?
Rozumiem zamysł obserwacji bez zadawania pytań, kierowania obiektywu niemal bez zezwolenia, byle tylko zarejestrować coś prawdziwego. Ta niska jakość obrazu momentami nawet podkreśla koszmarność niektórych nagrań, gdy ledwo da się dostrzec szczegóły na twarzy groźnego pacjenta stojącego tuż przed nami. W konsekwencji jednak nie zobaczymy, jak personel stał się taki, jaki jest. I nie mówię o kręceniu czegoś przez lata, bo niestety z doświadczenia wiem, że jak cały dzień zajmujesz się wariatami, wyrywającymi cewniki i kaniule, to pod wieczór jest ci już obojętne, czy on w końcu wyjdzie z łóżka i w końcu się wywali. Bo jak się wywali, rozwali sobie głowę, to ją zszyjemy, a chory nie wyciągnie z tego żadnej lekcji i dalej będzie stanowił dla siebie zagrożenie.
Po prostu czuję, że film wchodzi przez swoją manierę dosyć płytko w temat, zadowalając się czymś w stylu: „To okropne, COŚ z tym trzeba zrobić”. A tu można powiedzieć wiele, wiele więcej.
High School (1968)
Juvenile Court (1973)
Walfare (1975)
Blind (1987)
Related
1975 1987 Blog Documentary Frederick Wiseman ranking Retrospektywa reżysera Reżyser
Najnowsze komentarze