Luchino Visconti
Urodził się w arystokratycznej rodzinie sięgającej XIII wieku (jego nazwisko w języku włoskim znaczy "hrabia"), miał siedmiu braci, jego debiut był oparty o "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy", za który dyktator wsadził go do więzienia, a od kary przez powieszenie uratowała go zdobycie Włoch przez Aliantów. Uciekał z domu, wspierał Partię Komunistyczną oraz ruch obalenia monarchii, palił 120 fajek dziennie, a do kina wszedł poprzez znajomość z Coco Channel. Oto Luchino Visconti i przegląd jego twórczości.
„When I’m directing an opera, I dream about a film, when I’m working on a film, I dream about an opera, and when I’m doing a play, I’m dreaming about music. Working in another field is a change, a rest. You must always work with pleasure. The work is bad if you do not do it with pleasure.” – Luchino Visconti
Gdy zaczynał kręcić, w Europie akurat nie było warunków, żeby wysłać maila do USA z prośbą o wydanie praw do adaptacji książki „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy”, więc Hrabia zrobił to nielegalnie, technicznie rzecz biorąc. Później jego debiut nie mógł być pokazywany w USA aż do 1976 roku. Fakt, że Visconti wtedy zmarł, musiał być przypadkiem. Po wojnie razem z trzema innymi reżyserami odpowiadał za dokument wojenny, przedstawiający okupację niemiecką i inne fajne rzeczy.
Następny film Visconti sfinansował – gdy już inne metody zawiodły – samemu, sprzedając trochę klejnotów mamy oraz jedno z mieszkań w Rzymie. Część kosztów miała pokryć Partia Komunistyczna. Nagrany z autentycznymi rybakami w rolach rybaków, mówili po Sycylijsku, więc we Włoszech nie wszyscy ich rozumieli. Miał to być początek trylogii o zmianach po wojnie, ale tak się nie stało, chociaż motyw biednych i innych niższych warstw społecznych się utrzyma. W następnym filmie Visconti opowie o biednej kobiecie próbującej pomóc swojej córce wejść do świata filmu. W następnym filmie, znowu z innymi reżyserami, przedstawi aktorki jako zwykłych ludzi. Rossellini opowie o Ingrid Bergman, Visconti o jakieś kobiecie, która była przekonana, że zwierzęta są lepsze od ludzi, bo nie zdradzają. Jej rak był innego zdania.
W 1954 roku ze Zmysłami zacznie tworzyć kino, z którego potem będzie najbardziej pamiętany: bogate, pełne przepychu oraz dużych emocji kino opowiadające o majątkach i zmianach na tle swoich czasów. Otwierająca sekwencja w operze, dodana względem materiału źródłowego, w mojej opinii jest najbardziej zachwycająca w całej filmografii tego reżysera: opera jako przedstawienie, opera jako masywna widownia po sam sufit, do tego ruchy społeczne wykorzystujące zbiorowisko. Widz od pierwszej sceny jest przytłoczony obrazem. Z drugiej strony Visconti nagle będzie mieć kasę na to, aby codziennie ścinać świeże kwiaty i wsadzać je do wazonów na planie filmowym. Nawet wtedy, gdy nie było wtedy nic kręcone.
Tego typu obrazy staną się synonimem reżysera, ale mój ulubiony film powstanie pomiędzy nimi: Białe noce, które zobaczyłem przez przypadek. Schludna, skromna i pełna romantyzmu historia dwóch ludzi spotykających się w Wenecji, a Maria Schell po tym filmie zaczęła być przeze mnie nazywana ideałem pod względem urody, chociaż to tylko w tym jednym filmie. Aktorka urodzona w Austrii nauczyła się wszystkich kwestii po włosku, co jest miłe. Operatorowi z kolei udało się ogarnąć kadry w taki sposób, żeby miasto było mgliste, ale aktorzy byli wyraźni.
Potem Visconti jeszcze raz nakręcił film o zwykłych ludziach. Inspirował się książką Tomasza Manna „Józef i jego bracia”, żeby opowiedzieć o dużej familii zmuszonej do migracji do dużego miasta i odnalezienia się tam. Tutaj Visconti osiągnie apogeum depresji IQ u swoich bohaterów, protagonistom bardziej będzie żal gwałcącego niż zgwałconej. Pierwszy będzie mieć więcej ich współczucia. Brak logiki i inne takie sprawią, że warstwa emocjonalna filmu będzie kompletnie nieistotna w moim odczuciu. Potem IQ może nie będzie wyższe, ale jednak aktorzy oraz bogata scenografia da radę przykuć do ekranu w Lamparcie. Hrabia zekranizuje Camusa, następnie zacznie trylogię niemiecką Zmierzchem Bogów, który Fassbinder nazwie najważniejszą produkcją dla sztuki filmowej. Później zamknie trylogię filmem o facecie w łódce i facecie na koniu. Ten trzeci to Ludwig i nie wiem, czy tam jest facet na koniu. Trwa cztery godziny, więc pewnie jakiś qń tam jest. Albo krowa. Potem Visconti zrealizuje jeszcze dwa obrazy, w tym jeden o bogatych ludziach z ubytkami w inteligencji i umrze.
Podsumowania nie mam. Visconti nigdy nie był reżyserem, którego dzieła były mi czymś więcej niż „obojętne”. Cieszę się, że przypadkiem odkryłem Białe noce, oraz że zobaczyłem na dużym ekranie kilka jego arystokratycznych obrazów, ale to w zasadzie wszystko. To jeden z tych twórców, którego produkcje istnieją w szerszym kontekście, samo ich oglądanie – nawet w dużej ilości oraz chronologicznie – daje tylko połowę poglądu na osobę twórcy i jego zamiary. Zaczął jako człowiek zajmujący się teraźniejszością i zwykłymi ludźmi, aby z czasem zawracać w przeszłość i pokazywać – często wyidealizowaną – wersję tego, co kiedyś było. Tego, co nie wróci, odeszło i zostało wyparte. A jego filmy pozwoliły do tego wrócić, co wydawało się wartością samą w sobie. Cóż, dziękuję.
Obecnie Luchino Visconti znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #158
Top
1. Białe noce
2. Portret rodzinny we wnętrzu
3. Zmysły
4. Lampart
5. Zmierzch bogów
6. Opętanie
7. Niewinne
8. „Il lavoro” (Boccaccio ’70)
9. Śmierć w Wenecji
10. Rocco i jego bracia
11. Obcy
Ważne daty
Opętanie ("Ossessione", 1943)
Zmysły (1954)
Rocco i jego bracia (1960)
Lampart (1963)
Visconti miał być niby przeciw arystokracji, ale w tym filmie wyraża raczej szacunek do niej. Niekoniecznie jako władzy lub osób zasługujących na poszanowanie, ale jako persony będące nośnikiem tradycji i poszanowania do sztuki, bogactwa oraz elegancji. To film, który raczej można nazwać jako usadowiony daleko od konkretów – zapewne jakiś okres historyczny jest tutaj ujęty, ale w narracji nie jest on rozwinięty lub szczególny. To tylko moment pozornej zmiany, kiedy tak naprawdę zbyt wiele się nie zmienia, a stare pokolenie czeka na śmierć, żyjąc z dnia na dzień coraz bardziej w przemyśleniu, że to już nie jest ich świat, nie należą do niego. I nic z tym nie mogą zrobić, jedynie patrzeć i trzymać refleksje dla siebie.
Ten obraz działa dzięki scenografii oraz panu Lancasterowi, który faktycznie zyskuje szacunek, kiedy wchodzi do pomieszczenia, kiedy się ubiera, on naprawdę jest uosobieniem słowa: wytworny. To prawdziwy Pan, w każdym tego słowa znaczeniu. On urzeczywistnia te dawne mity, pozwala w nie wierzyć, on jest ich prawowitym właścicielem. Ci, którzy zmierzają do jego zastąpienia, jedynie przejmują cechy, oznaki, pieniądze. Noszą te same ubrania, ale nie noszą ich w ten sam sposób. Podobnie jest z wyglądem pomieszczeń, które są naprawdę pokazane, je widać i wzbudzają zachwyt rozmiarem oraz ilością eleganckich mebli, postawnymi kominkami, licznymi obrazami. To są pomieszczenia królów, jeśli takie kiedyś istniały. Z czasem wypełniają je ludzie coraz zwyklejsi, pozostawiający po sobie coraz większy bałagan, coraz bardziej lekceważą to, co jest wokół nich. Zabawa trwa i nic poza nią się nie liczy.
Film zaczyna się od mszy odprawionej właśnie w pałacu. Pod koniec ksiądz przechodzi przez puste uliczki do ruin, będących bardziej schronieniem niż domem dla kogokolwiek. Lancaster klęka, chociaż są tam sami. Intrygi polityczne i wszystko inne taki ma swój finał. Film Viscontiego fabularnie nie jest zbyt interesujący, rysy bohaterów są bardziej jednostronne, ale mimo to jest to pewne widowisko. I ogląda się dobrze pomimo metrażu, z którym dało radę negocjować. To, że pierwotnie film był okrojony na chama nie znaczy, że inaczej by się nie dało.
Niewinne (1976)
Pięknie nakręcony film o głupich ludziach i ich głupich problemach.
On ma kochankę. Jego żona ma kochankę. I jego to zaczyna denerwować, że jak to tak. Kochanka odchodzi, żona nadal fascynuje się kochankiem, mąż zaczyna świrować. A to nie skończy się dobrze. Mąż może według niego zdradzać, żeby coś w ten sposób uzyskać, ale żona nadal ma być żoną. Nawet jak zdradza. Arystokracja w filmach Visconitego zawsze ma za dużo wolnego czasu. I nie wiedzą co z nim zrobić, a to sprzyja bezsensom.
Autorom nie udaje się zdobyć żadnej sympatii dla bohaterów, żadnego zrozumienia wykrzesać dla nich z siebie, więc i widownia ogląda tę fabułę dosyć obojętnie. Dzieją się rzeczy, a gdy osiągną odpowiedni poziom absurdu, wtedy widownia zaczyna się śmiać. A uczynienie z protagonisty w połowie seansu ateisty bez żadnego wstępu, aby w ten sposób chyba zacząć sugerować, że to jest przyczyna jego postępowania, było naprawdę kiepskim pomysłem. Pewnie będą widzowie, którzy po seansie powiedzą, że Visconti widzi w ateistach osoby amoralne, które są gotowe zrobić wszystko i uzasadnić wszystko w imię własnej korzyści. Nie ma tutaj jednak żadnej głębi lub rozbudowy tych tematów, jedynie sam bohater mówiący o sobie w rozwlekłych monologach.
Wizualnie nadal jest to piękna robota – Visconti umie pokazać tłum oraz scenografię, wszystko jest tutaj eleganckie oraz przejrzysty. Chce się patrzeć, chce się czuć ciepło kominka oraz miękkość poduszek. W kontekście tej produkcji jest to równie ważne, ponieważ inne filmy zazwyczaj tylko mówią, że „inni mogą usłyszeć”, „inni was widzą”. W „Niewinnych” pokoje faktycznie są wypełnione obcymi ludźmi, którzy nie przejawiają zainteresowania, są obok i słuchają koncertu – ale w ich towarzystwie właśnie padają półsłówka i szepty. Czuć to otoczenie, widać je, wyraźnie można sobie wyobrazić razem z bohaterami presję oraz osąd ich oczu. Nawet jeśli go tak naprawdę nie ma.
Visconti w ostatnim filmie uczy, żeby nie być debilem. I nie zabijać dzieci. Nawet jak się narodzą, to nadal będzie złe. Dziękujemy.
Related
Blog Drama Italian Neorealism Retrospektywa reżysera Reżyser visconti Włochy
Najnowsze komentarze