Słodkie zmartwienia („Clueless”, 1995)

Słodkie zmartwienia („Clueless”, 1995)

27/02/2024 Opinie o filmach 0
clueless 1995 slodkie

Chyba ostatni "fajny" film, jaki powstał. Po seansie chce się włączyć "The Good Life" Weezer.

5/5
Cher ma 16 lat, chodzi do szkoły, ma ojca prawnika i umie dwie rzeczy: ubrać się oraz wygadać swoją drogę z każdego zagrożenia… Czyli w jej przypadku kiepskiej oceny na koniec roku w jakimś przedmiocie szkolnym. Do czasu, aż standardowe sztuczki nie będą już działać, więc będzie musiała zacząć kombinować – i wykombinuje, żeby sparować nauczyciela, który się na nią „uwziął” z kobietą jego marzeń… I cały koncept jej się spodoba, więc będzie to kontynuować z innymi. Do czasu, aż sama zacznie widzieć swojego kandydata. Tak, fabuła jest dosyć szarpana i przez pół filmu w sumie się nie zaczyna, zamiast tego cały czas ma miejsce „a potem ma miejsce zdarzenie X”, zamiast „przez co dzieje się X”. Poza tym, nie mam większych uwag. To cudowny film i chyba zaskakuje mnie to jeszcze bardziej teraz niż przy pierwszym seansie.
 
To po prostu fajny film, co jest sztuką tak zapomnianą i archaiczną, że wręcz wymaga utworzenia definicji, bo pewnie nie macie pojęcia o czym mówię, gdy kiedyś byście to wiedzieli poprzez domyślenie się, tak po ludzku. Fajny film to taki, który jest dobry, lekki i zabawny, a ponad to wyraża zero nienawiści, za to emanuje miłością – Słodkie zmartwienie płonie tym uczuciem do lat 90., do tych młodych aktorów, muzyki, garderoby, ale też czasów szkolnych, gdy faktycznie nie mieliśmy większych zmartwień. One były, ale pani reżyser opowiada o nich z wyrozumiałością, czułością, dostarczając przejaskrawionej, ale nadal prawdy na ekranie. Impreza, która ma tu miejsce gdzieś na początku filmu, jest jedną z najlepszych w historii kina – zaloty, ktoś dostanie w łeb, ktoś rzuca się w tłum, do basenu ktoś wymiotuje, a twój chłopak akurat postanowił, że ogoli sobie czachę na łyso. Tak właśnie chciałbym zapamiętać każdą imprezę, na jakiej bym się pojawił. Ten film jest prawdziwym wyrazem miłości do młodzieńczej dobrej zabawy na warunkach, które tylko wtedy istniały. Aż człowiek żałuje, że już minął okres, gdy wygłupianie się, aby zwrócić uwagę kobiet, było czymś codziennym – oczywiście wcale nie chcę, aby to wróciło, ale muszę przyznać przed samym sobą: to było fajne.
 
Jest wiele argumentów za tym, że ten tytuł nie powinien do mnie trafić – ale trafia, co jest dowodem na to, jak mądrze został zrobiony. Protagonistka interesuje się tylko modą i jest próżna, tematem są randki w liceum i w sumie niewiele się dzieje, a ja byłem zaangażowany od początku do końca – bo to film zrobiony z miłością. Wąskie ograniczenia bohaterki nie oznaczają, że jest głupia – wręcz przeciwnie, a nawet jest zdolna do autorefleksji. Poczucie humoru jest cudowne i daje frajdę z tego, że w ogóle dostrzegamy żart („- Do you like Billie Holiday?; – I love him.; – Right;”). Cały film jest wypełniony milionem detali i wynagradza analizowanie go, przyglądanie się i wymaganie od niego nie wiadomo czego – a to postać ojca dobrze traktuje swojego syna z drugiego, anulowanego małżeństwa. A to gej nie idzie do łóżka z koleżanką i naprawdę obawia się, że straci wtedy przyjaciółkę. A to związek przyjaciół w tle wydaje się najbardziej ogarnięty pomimo ciągłych kłótni – bo są przy sobie w każdej chwili. To naprawdę jest jeden z tych ulubionych tytułów, do których człowiek wraca co jakiś czas. I dalej bawi się świetnie, odkrywając coś nowego.
 
Refleksja na koniec… Kevin Smith kręci Szczury w supermarkecie, Amy Heckerling kręci Słodkie zmartwienia… I w ten sposób kończy się era fajnych filmów w kinie? Przynajmniej na razie. Potem już musieli zgubili ten balans między czymś lekkim a mądrym – już musiało być głupsze i głupsze, o głupszych i głupszych. O niczym, bez sensu, tylko zmarnować przy tym czas. Albo w drugą stronę: musiała przyjść refleksja na koniec i poważny segment, jak w Clerks 2. I kocham te tytuły za to, ale jednak chciałbym więcej takiego „Clueless”. Chciałbym kina, przy którym mogę odpocząć. Tak samo jak chciałbym playlisty z muzyką pop, żeby poskakać, ale nie, każda piosenka nagle jest ambitna i raz się skacze, a raz się ją smakuje. Pani Heckerling kręciła trochę i dalej kręci, tylko od ponad dekady siedzi wyłącznie w serialach, co jest doskonałym symbolem współczesnej kinematografii, gdzie najlepsze kino akcji to długi sezon – tu trzeba zasłużyć na segment adrenaliny – a najlepsza komedia to dramat wojenny. A każdy tytuł, który na pierwszy rzut oka wygląda jak Clueless, w ciągu pierwszej minuty daje znać, że chce tylko się wydurniać bez scenariusza. Szkoda.
 
Warunki fajnego filmu:
  • Brak nienawiści w stosunku do czegokolwiek
  • Nie wywyższanie się z jakiegokolwiek powodu
  • Wyrażanie miłości – do okresu czasu, do danego środowiska, miejsca akcji, tematu, zagadnienia…
  • Bycie nadal dobrym filmem: o czymś, z konkretnymi postaciami przechodzącymi przemianę, własnym stylem i charakterem, dramaturgią, punktem kulminacyjnym
  • Bycie zabawnym!