Zimna wojna (2018)

Zimna wojna (2018)

02/10/2018 Opinie o filmach 0
zimna wojna
Paweł Pawlikowski

Niedojrzali ludzie chcą być ze sobą, ale są niedojrzali. Głupi ludzie i ich głupie problemy.

Polska, 1947 rok. Ona śpiewa, on jest dyrygentem i kompozytorem. Nie mają osobowości, ich relacja nie istnieje. Lądują w łóżku i chcą być razem, ale okoliczności na to nie pozwalają. Walczą więc i są razem potajemnie, aż w końcu są razem… I okazuje się, że jak nie ma dramatu, to tylko grają sobie na nerwach i chcą się rozejść. A jak nie są razem to myślą tylko o tym, żeby być razem. I tak trwa ich życie na przestrzeni lat, ze zmianami ustrojowymi w tle na terenie Europy. Oczywiście bez żadnych zmian osobistych, pracy nad sobą albo próbowania zdiagnozowania problemu. To już za dużo pracy, nie warto.

Przechodząc więc do rzeczy nieistotnych – Zimna wojna wygląda obłędnie. Pomijam nawet kompozycję kadru, grę światłem czy fakt użycia piosenki z Toma i Jerry’ego w scenie tańca. Wszystkie wymienione rzeczy są cudowne, ale to ilość szczegółów urywa łeb. I robi to tak mocno, że aż kwestionuję większość z nich jako planowanych. Jest tu scena, w której bohaterka ma ciemne włosy i siedzi z ukochanym pod ścianą – ona ściąga perukę, odsłaniając ukryte tam swe naturalne włosy, ulizane i ograniczone – i patrzy na ukochanego, on patrzy na nią. Przez chwilę. Wygląda na to, jakby on też miał ulizane włosy i tym samym dzielił z nią bycie zniewolonym. REWELACJA!

Na tym poziomie operuje cały film. Opowiada głupią historię głupich ludzi, ale wykorzystuje ten fakt, żeby móc eksperymentować z formą. Wszystko więc zależy od tego, co jest dla was istotne.

PS

W relacji z Filmweb Offline wyraziłem opinię o tym, że Zimna wojna została zgłoszona do jakiejś nagrody filmowej. Zapraszam tam.