„Wojownicy nocy” Grahama Masterstona

„Wojownicy nocy” Grahama Masterstona

29/05/2018 książki 0
wojownicy nocy
wojownicy nocy

Mój blog jest filmowy, dlatego gdy raz do roku przeczytam książkę, to jest to godne całego wpisu - prawda? Nawet jeśli nie jest to książka specjalnie pod mój gust napisana...

Moje dwa problemy z tą książką są następujące:
1) Bohaterowie natychmiast dostają odpowiedzi
2) Bohaterowie przez pierwsze 200 stron zrobili jedno: upili się i poszli spać. To mogło przejść w „Poszukiwaniu straconego czasu„, ale Masterton to nie Proust.

Wojownicy nocy” opowiadają o trójce ludzi, którzy znaleźli zwłoki na plaży. Ciało rozstało się z duszą w brutalny sposób – węgorze wyjadły jej wnętrzności od środka. Jak to jest możliwe? Odpowiedzi przychodzą szybko – cała trójka wkrótce spotyka się ponownie, tym razem zjednoczona przez istotę bez płci, Anioła, wysłannika Boga, który wyjaśnia, że ofiara węgorzy to tylko jeden z wielu oznak tego, że Diabeł wrócił na Ziemię. Nawiedza ludzkie sny, a walczą z nim tytułowi Wojownicy Nocy – i uświadamia naszym bohaterom, że to oni są nimi w tym pokoleniu. Cała trójka, chociaż nigdy wcześniej się nie spotkała, jest potomkiem ostatnich znanych Wojowników Nocy. Następnie Anioł zaczyna tłumaczyć wszystko.

Wszystko. Dosłownie wszystko. Dwieście stron tłumaczenia świata książki w każdym detalu – to co my znamy jako Bóg, faktycznie nazywa się inaczej, podobnie z Diabłem i Aniołami, którzy to oczywiście są odpowiedzialni za Drugą Wojnę Światową, bo czemu nie. Problem z tą częścią jest taki, że jest źle opowiedziana – nie zadawałem pytań, więc i odpowiedzi były mi obojętne. Jeśli jednak odpowiedź była istotna, to znalezienie jej było banalnie proste – wystarczy przewrócić kartkę, zapytać pierwszą lepszą osobę i proszę, wszystko wiemy.

Znaczy, tak naprawdę to na wiele pytań nie uzyskujemy odpowiedzi. Tak to jest, kiedy od udzielenia odpowiedzi zaczyna się przedstawianie świata, by potem zaczął się festiwal ripost w stylu „bo tak„. Czemu Bóg sam nie pokona Diabła, tylko musi wysyłać Wojowników? Bo tak. Czemu akurat oni? Bo tak. Czemu Diabeł nie przejdzie do rzeczy, tylko się tak cacka? Bo tak.

I co bohaterowie zrobili przez cały ten czas, aby dostąpić zaszczytu walki o przetrwanie świata? Absolutnie nic. Jeden się upił w międzyczasie, a wszyscy kolektywnie poszli spać i to by było na tyle. Zero inicjatywy i wpływu na cokolwiek, postawiono ich przed faktem dokonanym i cześć. Harry Potter musiał bardziej się wykazać, żeby wejść na peron 9 3/4. Wojownicy nocy dopiero w snach zaczynają coś robić, ale dostają srogie lanie, bo byli źle przygotowani. Tak właściwie to w ogóle, usłyszeli jedynie „oj tam, cokolwiek wam powiem to i tak was nie przygotuje na to, co tam jest. Idźcie na ślepo, będzie dobrze. Bo tak, no bo tak i już, idźcie! YOLO!

Tak więc od mniej więcej połowy dwa największe minusy książki przestają obowiązywać i jest lepiej. Wciąż są okazjonalnie niespodzianki w stylu niepotrzebnie rozwleczonych dialogów (znowu tłumaczenie sobie nawzajem wszystkiego, chociaż są to oczywistości) czy pojawienia się później czarnoskórego Wojownika. Pierwsze, co się wtedy dzieje, to wyrażenie obawy, że będą go traktować z góry, więc Wojownicy zapewniają, że wśród nich rasa, płeć czy inne takie nie mają znaczenia, wszyscy są równi. I miejcie świadomość, że ja to opisałem milion razy lepiej, książka w tym aspekcie to istny after-school-special. Kilka stron dalej czarny mówi, że pali trawę, na co towarzysz mu odpowiada: „Jako Wojownik Nocy już tego nie potrzebujesz. To, co robimy w nocy, jest lepsze niż haj„. Pozostawię to bez komentarza.

To zresztą kolejny problem – ton. Mam tę książkę traktować poważnie czy nie? Z jednej strony są brutalne i wulgarne opisy gwałtów czy bolesnych cielesnych doznań. Z drugiej strony Wojownicy Nocy mają tak absurdalne przezwiska i używają ich tak poważnie, że tego nie można traktować serio. Czytałem z kpiącym uśmiechem pod nosem. Najlepiej to widać w tym fragmencie:

Potem Springer rzucił się w kierunku Xaxxy, machając rękami w jakimś skomplikowanym kung-fu. Wówczas jednak rozległo się „wiioołłłfff” i Xaxxa prześliznął się bokiem po dwustopowej szerokości pasie czystej energii. Następnie złocisty pas zakręcił, wyjąc i z wysokim piskiem przemknął przez pokój, zwijając się po drodze w korkociąg, Xaxxa zaś przemknął po nim z wielką szybkością jak na desce surfingowej, rozpędzonej do 200 mil na godzinę.

A dosłownie 5 stron później:

Przy ścianie, niemal zupełnie pogrążone w cieniu, stało łóżko posłane wełnianym kocem domowej roboty. Na nim leżała biała kobieta ubrana w workowate spodnie saruel, ściągnięte na jedną stronę. Miała zamknięte oczy. Pomiędzy jej nogami klęczała skulona arabska prostytutka, pracując językiem ostro i pospiesznie jak kot. Tropikalny hełm białej kobiety leżał na drewnianym stole pośrodku pokoju.

Najlepiej w tym wszystkim wypada zakończenie, kiedy otrzymujemy brutalne i wyraziste sceny w kuchni, zwiastujące część następną. Ogólnie więc „Wojownicy…” to mieszanka – są momenty godne przeczytania i są też takie, które nie należą do grupy pierwszej, więc nie będę o nich pamiętać. Lektury z całą pewnością nie żałuję, ale za kolejne części nie będę się brać. Wziąłem teraz „Krainę Chichów” z biblioteki.

Adaptacja

Początkowo chciałem napisać kilka stron scenariusza, ale ostatecznie zdecydowałem się tylko na kilka uwag i wskazówek obrazujących, jakby to wyglądało w moim wykonaniu. SPOILERY!

1. Prolog. Historia kobiety, która poznała człowieka, który nie chce mówić o Meksyku. Następnie ma o nim graficzny sen.
2. Akt 1. Odkrycie zwłok na plaży. Brutalna walka z węgorzem. Przedstawienie bohaterów, najpierw tytułowe Trio, potem przyjeżdża Salvador (nie mogę przesadzać ze scenami z nim w samochodzie, unikam monotonii). Henry wraca do domu i czyta ustęp w encyklopedii, że węgorze były nazywane spermą szatana.
3. Jakaś scena pomiędzy. Salvador gada o wierze w Boga?
4. Powrót na plażę. Trio ogląda kopanie dziur na plaży. Słońce zachodzi, pracownicy chcą już iść. Trio zachęca ich, aby kopali, a gdy znajdują COŚ, to naciskają, żeby TO zabić. Salvador pyta, czy ich pogięło – zabierają TO na badania. Trio gada coś tajemniczego o swoich planach. Są tu już wyraźnie odmienieni. Wracają do domów i kładą się spać.
5. Akt 2. Słońce wstaje. Salvador dostaje zawiadomienie i jedzie do Sameny. W tym samym czasie Gil podjeżdża po Henry’ego. Są na siebie obrażeni i jadą do Sameny, w milczeniu. Coś wiedzą.
6. Salvador spotyka ich pod domem. Zastanawia się, co przyniesie następna noc. Samena śpi nieruchomo, żyje i nie żyje jednocześnie. W jej brzuchu coś czuć. Pojawiają się Henry i Gil, wynika z tego kłótnia. Salvador chce wiedzieć, co oni wiedzą, ale tamci idą w zaparte. Salvador pomaga im z zepsutym samochodem i mówi, że poznali dane ofiary na plaży. Okazuje dobrą wolę, żeby i oni ją pokazali. Henry i Gil odchodzą. Mówią, że uratują dziewczynę.
6.5 Muszę wcześniej wprowadzić motyw psującego się auta.
7. Odwiedziny u mechanika, bardziej odważne niż w książce. Pytanie o zmarłą.
8. Wizyta w Kościele. Słyszymy historię o ucieczce. Trzeba jakoś upłynnić ten moment – zamknąć w jednej lokacji, opowiedzieć normalnie, w rytm. Dać księdzu jaja.
9. Powrót do Stanów i spotkanie z Aniołem – to pierwszy raz, kiedy jako widz go widzimy! Jeszcze nie wiem, jak go przedstawić. Pewne odpowiedzi, poznanie Xaxxy, może też wejdziemy do snu. Kończymy na tym, że „musimy je zniszczyć. Wszystkie”
9.5 wcześniej muszę wprowadzić postać Andrei, pamiętaj. Np. w rozmowach między bohaterami.
10. Test Andrei na obecność diabła. Awantura w laboratorium zakończona Gilem, który mówi do Salvadora, że Samena „obudziła się” „Jak?” „Uratowaliśmy ją” (powiedziane idąc tyłem, zwrócony twarzą w stronę Salvadora)
11. Opukiwanie piasku i szukanie TYCH. Wlewanie kwasu do nich, wskutek czego piekło pęka. Jeszcze nie wiem, jak to pokazać. Na pewno zrobię tak, aby do tego momentu bohaterowie wydawali się, jakby zyskali pewność siebie po pierwszej nocy. W momencie zabijania kwasem chcę pokazać ich strach do białej kości, powrót do stanu wyjściowego. Może otrzymają rany/blizny na ciele po zabiciu każdego Diabła.
12. Uratowanie Andrei w laboratorium. Salvador tutaj ginie, pozorny bohater tej adaptacji, musi więc to być inaczej potraktowane niż w książce.
13. Sekwencja snu w ciele dziecka. (to może być pierwsza sekwencja tego typu w filmie). Chętnie przepisałbym ten moment, aby wyglądał faktycznie jak coś, co dziecko może wyśnić. Myślę nad nałożeniem ograniczeń na bohaterów, które leżą też nad dzieckiem – jego ruchami, percepcją, zakresem widzenia itd.
14. Odwrót, scena porodu w kuchni i epilog kręcący się wokół poczucia przegranej misji oraz chęci powrotu Henry’ego do wódki. To w sumie zależy od tego, co ma miejsce w kontynuacji. Książka kończy się niby pokonaniem Diabła, a jeśli tak jest, to trzeba zmienić cały wymiar książki. Diabła we własnej osobie nie może pokonać grupa trzech amatorów bez przygotowania przy pierwszym podejściu, a pojawienie się Diabła musi mieć jakiś skutek – z całą pewnością większy niż śmierć kilku osób. W adaptacji trzeba to zmienić na, nie wiem, może to pluszowy miś bardzo dalekiego kuzyna Diabła zaczął terroryzować ludzi we śnie. Albo bardziej wiarygodnie – pyłek kurzu na sierści tego misia.

Ogólnie więc adaptowanie sprowadzi się do trzech rzeczy:
1) Wywalenia prawie 200 pierwszych stron i przeniesienie perspektywy na Salvadora, żeby nie wykładać wszystkich kart przed odbiorcą od razu. Ten ma zadawać pytania, żeby móc się zaangażować.
2) Drastycznie skrócić dialogi. Są tu rozmowy ciągnące się kilka stron, które można by streścić do dwóch zdań. Wywalić na pysk gadanie o rasizmie, haju itd. (to nie jest już 1987 rok) oraz zwracanie się bohaterów do siebie po nowych imionach, to nie jest poważne.
3) Wyśrodkować ton w kierunku dorosłej produkcji. Muszę pamiętać, że ważny jest tu odbiór ze strony kobiecej. Obawa przed gwałtem i innymi bolesnymi doznaniami.

Nie jestem pewny, w którym momencie ujawnić przed widzem, jak wygląda „praca” Wojowników Nocy. Wstępnie chcę pokazać ratowanie Sameny, ale może dopiero po scenie zabicia Diabełka w laboratorium? Wymagałoby to zmian i wprowadzenia motywu, że bohaterowie mogą coś mieć wspólnego z morderstwami i stają się podejrzani przez policję.