Ukryty wymiar („Event Horizon”, 1997)

Ukryty wymiar („Event Horizon”, 1997)

30/12/2018 Opinie o filmach 0
ukryty wymiar event horizon
Laurence Fishburne & Sam Neill & Jason Isaacs

2001 spotyka Hellraisera, Aliens i parę innych tytułów. Pomysły są, z realizacją nieco gorzej.

Załoga złożona z naukowca, inżynierów, najemników, lekarza i dowódcy realizuje misję, która wymaga odbycia podróży do odległej części galaktyki. Na miejscu dopiero poznają swój cel: mają wejść na pokład opuszczonej stacji kosmicznej i dowiedzieć się, co się z nią i jej załogą działo przez ostatnie lata. Wchodzimy na pokład, doświadczamy halucynacji (czy na pewno?) i zbliżamy się coraz bardziej do swoich najgorszych koszmarów.

Dezorientująca jest tu cała otoczka – omawianie szczegółów technicznych czy wymienianie uwag między bohaterami na temat wydarzeń w filmie. Dialogi w Ukrytym wymiarze najczęściej są udawane, pozorowane, napuszone, celowo bełkotliwe (kiedy naukowiec mówi o fizyce), nienaturalne i zmanipulowane. Służą one do zbudowania pewnego wrażenia – co prawda wszystkie środki artystyczne filmu są temu podporządkowane, ale czym innym jest budowanie wrażenia przez obraz, a czym innym przez dialogi. To pierwsze jest, jakie jest, można widoki traktować obiektywnie: to widzimy my i bohaterowie, tak wygląda ten statek. Z dialogami jest inaczej, bo wypowiadający je ludzie powinni mówić jak my, reagować jak my, a tak nie jest. To tworzy różnicę, odsuwa nas i kreuje dezorientację tego, co mamy. Zamiast skupiać się na opowieści, to koncentrowałem się na jej realizacji i ją kwestionowałem.

Niestety reżyser nie umiał mnie wystarczająco oczarować, ale muszę przyznać, że pomysły stojące u podstaw Ukrytego wymiaru są jak najbardziej w moim guście. Odległa stacja kosmiczna jako miejsce akcji, jej historia i symbolika – wszystko to chwalę. Nie chcę nic zdradzać, ale powiem tylko: jeśli Mike Flanagan kiedyś zrobi remake tego tytułu, to będę stać dwa dni pod kinem przed premierą. Namiot mam już kupiony.

Pytaniem, na które nie znam odpowiedzi, jest to, czy słusznym jest chwalić akurat Ukryty wymiar za pomysły? Przecież wyraźnie tutaj kopiowano inne filmy – Hellraisera, 2001, Aliens, The Haunting… W drugą stronę Ukryty wymiar inspirował tylko Christophera Nolana i jego Interstellar. Mam pewność tylko co do jednego: Paul W.S. Anderson mogę pochwalić za to, że wizualna strona jego filmu wspiera wykorzystane pomysły. Łatwo jest podpatrzeć inne tytuły i je zepsuć. Anderson nie popełnił tego błędu – jego film jest wyraźny, mięsisty i brutalny, a także niewybaczalnie ponury. Cóż mogę rzec poza tym, że przynajmniej warto ten tytuł sprawdzić na własne oczy. Dla jego pozytywnych stron.