Toy Story 3 (2010)

Toy Story 3 (2010)

23/06/2019 Opinie o filmach 0
toy story 3
Michael Keaton & Whoopi Goldberg

Niezwykła przygoda, chociaż wciąż pisana z myślą o najmłodszych odbiorcach.

4/5

Minęło 15 lat od czasu pierwszej części Toy Story. Teraz Andy, właściciel Buzza, Woody’ego i reszty jedzie na studia. Zabawki boją się, że Andy je odda, więc postanawiają same się oddać. Lądują w przedszkolu, gdzie dzieci ich nie traktują najlepiej. Na dodatek do zabawek dociera, że Andy wcale nie chciał ich oddać, więc chcą wrócić, jednak to nie będzie takie łatwe.

Po jakości samego scenariusza można łatwo powiedzieć, że mówimy o filmie pisanym z myślą o młodszych widzach. Nie byłem w stanie uwierzyć w konflikt bohaterów, bo nie jest on poważny, a scenarzysta obudował go masą zbiegów okoliczności i innych sytuacji krytycznych, które rozgrywają się akurat na jeden z miliona możliwych sposobów i za każdym razem wszystko musi być wyolbrzymione, jaskrawe, znaczące. Doświadczenie w przedszkolu musi być piekłem na Ziemi, antagonista jest bezwzględny a bohaterowie uparci, ale równocześnie zmiana ich zdania trwa z trzy sekundy: „A jednak Woody mówił prawdę! Wystarczyło nie zarzucać mu okłamywania nas bez żadnego powodu!”. Były pomysły, ale nie wydają się one z czymś łączyć (jak choćby antagonista, który pokazuje swoim zachowaniem jaką przyszłość na bycie zawistnym na poprzedniego właściciela – czy ta opowieść faktycznie zmieniła zachowanie bohaterów? Nie!). Wszystko, co prowadzi do głównej przygody bohaterów, jest wysilone, słabe, leniwe i pozbawione kreatywności – a uzasadnianie tego słowami: „Bo to film dla dzieci” jest obrazą dla dzieci, jak i filmów dla nich.

Sama przygoda nie ma nic wspólnego z samym filmem. Pomiędzy pierwszą sceną i ostatnią mogłoby się wydarzyć w zasadzie cokolwiek, a finał wyglądałby identycznie. Przeżycia z przedszkola i wysypiska śmieci nie mają wpływu na bohaterów, nie zmieniają ich ani ich zdania o głównym problemie całego tytułu, który z tego, co się orientuję, tak naprawdę w ogóle nie miał miejsca. Zabawki są przewrażliwione i nic z tym się nie da zrobić, a Andy nie chciał wyrzucać swoich zabawek. Na koniec darzy je uczuciem, tak samo, jak na początku – po prostu o tym nie pamiętał wcześniej i przypomina sobie dopiero przy rozstaniu. A główna atrakcja produkcji – przygoda w przedszkolu – jest tak naprawdę tylko zwlekaniem do finału. Równie dobrze te zabawki mogłyby siedzieć cały film na strychu, dom dziewczynki zobaczyć przez okno, a ich przygoda mogłaby polegać na dostaniu się tam, co zakończyłoby się niepowodzeniem, więc teraz trzeba przekonać Andy’ego, by sam je ich oddał, zamiast magazynować na strychu.

To powiedziawszy – przygoda w przedszkolu jest naprawdę niezwykła. Dramatyczna, zaskakująca, czytelna i sprzyjająca licznym akrobacjom czy improwizacjom. Przyznaję, że mocno ocenę podciąga sekwencja na wysypisku – po latach wciąż trzyma mnie w napięciu, wywołuje łzy i jestem pod wrażeniem braku słów w ostatnich minutach. Ta scena jest tak dobra, że chyba nie dałoby rady wymyślić jej odpowiedniego zakończenia. Każde byłoby fałszywe, niezasłużone i zbyt łatwe. Obecne takie jest, ale kto wymyśli lepsze, ten pierwszy rzuci kamieniem! Zabawki godzące się z tym, że nie ma dla nich ratunku, idące na ostateczne spotkanie z uniesionym czołem jak Korczak w Treblince, no kto by się spodziewał?

To chyba tytuł, który liczy bardzo na udział widza, który przeniesie swoje emocje na film, uzupełniając go w kluczowy sposób. Ja swojego misia mam nadal, chociaż jestem starszy od Andy’ego. Nikt mi nie mówił, żebym go oddał. I nie zamierzam go oddać. Nie bawię się z nim, ale mam go na półce, jak ulubioną książkę. I co w tym złego?

PS. Miałem dać pięć gwiazdek, właśnie za tę przygodę, ale dzień później obejrzałem Shreka 4 – tytuł podobnie skonstruowany i mówiący o tym samym, co TS3 (docenianie tego, co się ma), ale… bawiłem się na nim lepiej. Przygoda w Shreku była bardziej zajmująca, jest tematycznie powiązana z problemem głównym, każda postać jest zaangażowana… Tamten tytuł jednak oceniam na cztery gwiazdki i ani myślę oceniać go wyżej, w końcu nie ma żadnej presji, aby go cenić (wręcz przeciwnie…) i w takim wypadku dla TS3 też nie mogę dać więcej.