The Florida Project (2017)

The Florida Project (2017)

30/12/2017 Uncategorized 2
florida project poster
Kolor różowy & Dzieci jedzą lody & Wpadają w tarapaty

Ładnie nakręcony, zagrany i zmontowany, ale pusty jak tylko się dało.

Miejscem akcji jest motel, w którym mieszkają z reguły ludzie, z którymi najczęściej trzeba bić się o czynsz, żeby zachowali spokój i porządek. Tacy ludzie mają też okazyjnie dzieci. One spędzają czas na chodzeniu, robieniu kłopotów i stosowania sztuczek, których nauczyli się od dorosłych – jak choćby jak krzyknąć na panią w lodziarni, żeby ta im nie przeszkadzała. Dorośli w tym czasie próbują coś wykombinować na stronie. Z reguły będzie to się trzymać w granicach prawa, ale równie dobrze mogą chcieć wyjść ze sklepu bez płacenia.

I to jest film w pigułce. Dorośli są sobą, dzieci są sobą – przez cały film. To jego cała treść. Każda scena ma takie samo znaczenie. W każdej chodzi o pokazanie, jak to ci bohaterowie są sobą. Nie ma historii lub progresu. Nie mam nawet co komentować. Nie ma nawet jakiejś perspektywy ze strony dzieci na drobne przestępstwa i dorosłe życie. Tak jest w wielu filmach z dziećmi – ostatnio choćby w „Siedem minut po północy” (2016), gdzie przez większość filmu tak samo jak nieletni bohater nie wiedzieliśmy, co się dzieje z postacią matki. Albo w „Lato 1993” (premiera w Polsce 6 kwietnia 2018) – tam również oglądaliśmy nieznane wydarzenia przez pryzmat osoby zbyt młodej, by mogła je rozumieć, tak więc my też mieliśmy z tym problem. W „The Florida Project” nie ma żadnej perspektywy. Dzieci bawią się na placu, obok nich stoi starszy człowiek – przychodzi dozorca, zabiera starszego na stronę, a my zostawiamy dzieci i już do nich nie wracamy. Zamiast tego oglądamy, jak dozorca wygania starszego człowieka z posesji, a my rozumiemy dlaczego. Najmłodszych już nie ma w tym równaniu, nie spoglądają w tamtą stronę, nie zastanawiają się. Po prostu są. Tak jak ten film.

Tak w sumie to zostaje mi tylko zacząć dziwić się, jak łatwo jest zrobić film, który zrobi krytyczny sukces. Wystarczy nakręcić jedną scenę i zacząć puszczać ją na pętli, a ludzie będą się cieszyć i dopiszą sobie, co chcą. Mnie osobiście najbardziej zastanawia drżący głos, z którym to widzowie zauważają, iż tuż obok wydarzeń pokazywanych w filmie znajduje się Disneyland. Tak jakby myśleli, że tacy ludzie jak dorośli bohaterowie „The Florida Project” biorą pod uwagę miejsce zamieszkania przy zachodzeniu w ciążę. Nie fakt, że nie bardzo się nadają do wychowywania drugiego człowieka, albo prawdopodobieństwo trafienia za kratki, zanim małe zacznie raczkować, ale właśnie bliskość Disneylandu jest czymś, co by ich zachęciło do celibatu.

I tyle. Ładnie nakręcony, zagrany i zmontowany, ale pusty jak tylko się dało. Na dowód wymyśliłem podobną produkcję, szczegóły poniżej.

Chcecie zrobić film, który odniesie sukces jak "The Florida Project"?

Jakby co, to co teraz piszę to tylko coś, co wymyśliłem podczas oglądania „TFP”, bo mi mózg się nudził podczas seansu i musiałem go czymś zająć. Miejcie świadomość więc, że to najbardziej leniwe plany, jakie tylko dałem radę z siebie wykrzesać. To powiedziawszy – zaczynamy! Robimy film. Bohaterem będzie bezdomny i jego pies. Do tego będzie jeszcze jakaś postać (wiek, płeć, kolor skóry – obojętne), który będzie uważać, że pies jest zagłodzony pod opieką bezdomnego. Cały film ma składać się z następujących aktywności: 1) kamera podąża za psem, kiedy ten chodzi sam po mieście; 2) bezdomny zaczepia obcych i próbuje coś wyżebrać; 3) bezdomny grzebie po śmietnikach i zbiera grosz do grosza; 4) interakcje bezdomnego z tą osobą, która nie chce, by pies żył na ulicy (ważne: nigdy nie adresujcie istnienia innych psów lub ich problemów, bo wam się film rozsypie!); 5) obcy ludzie dają datki bezdomnemu ze względu na psa lub nawet przynoszą mu rzeczy dla czworonoga, jeśli bezdomny ma stały adres zasypiania; 6) ze dwie sceny zabawy w parku z psem też się przydadzą; 7) spróbujcie chociaż raz nagrać, jak bezdomny zasypia i pies go zakrywa kocem, a następnie zasypia przy nim (ale tylko jeśli chcecie szantażować widownię, bo i bez tego będzie im smutno i będą dawać wam 10/10). Sceny te stosować w losowej kolejności, możliwość powtarzania lub łączenia w kombosy. Pamiętajcie, by nie przekroczyć dwugodzinnego metrażu. Zostawcie jeszcze trochę miejsca na finał, w którym miłośnik psów próbuje ukraść psa od bezdomnego (np. podczas snu). Pies jednak wyrywa się, chce wrócić do swojego pana i wpada pod samochód. Nieważne, w którym miejscu przejdziecie do napisów końcowych, byle tylko dajcie widzowi pewność, że psisko umarło na sto procent. Nie trzeba nic pokazywać, wystarczy efekt dźwiękowy. Potrzebny jeszcze jest tytuł, ale jak nie macie czegoś dobrego, to dajcie jakieś przypadkowe hasło w stylu „Ziemia jest płaska”. Widzowie dopiszą sobie resztę. I to tyle, film ukończony. Co chciałem nim powiedzieć? Nic. Powstanie film bez żadnego znaczenia, który powstał bez powodu.

Cały ten ustęp powstał w celach satyrycznych, ale mimo to mam świadomość, że to by wypaliło. Jeśli więc poważnie chcesz skorzystać, to bez krycia się odpal mi trochę kasy i nie będę robił problemów prawnych, ale nie chcę mieć nic wspólnego z tą produkcją. Nie chcę swojego nazwiska w czymś takich. Na samą myśl włożenia wysiłku w coś takiego czuję się brudny. Kasę wezmę w zamian za pomysł, może uda mi się własny film w ten sposób zrealizować. „The Florida Project” zrobiło na razie 6 milionów w box office. Po Oscarach będzie tego więcej.