Tatami Galaxy („Yojouhan Shinwa Taikei”, 2010)

Tatami Galaxy („Yojouhan Shinwa Taikei”, 2010)

28/01/2014 Uncategorized 0
tatami galaxy
Szybkie tempo & Awangardowe anime & NAPRAWDĘ nie dla wszystkich!

Jedno z najbardziej hardcore’owych anime, jakie w życiu widziałem. Przy pierwszym podejściu nawet nie byłem w stanie tego oglądać, ponieważ… mówili za szybko.

„Nie wierzę, żebym potrafił zrozumieć dziewczynę, która pojmuje moje filmy”

Wszystko działo się tak szybko, że ledwo nadążałem czytać napisy, zupełnie nie nadążając z samą akcją – poważnie. Do tego ta ekscentryczna animacja, stawiająca na umowność, grę kolorami oraz wykorzystujący przesadę, tak typową dla anime… Dwa mrugnięcia okiem, odcinek był za mną, a ja nie miałem pojęcia o co tu chodzi. Nie zdążyłem zrozumieć świata, powiązań między postaciami, Boga i dziwnego zakończenia.

Dobra wiadomość jest taka, że w połowie oglądania nie miałem już żadnych problemów. Druga dobra wiadomość – miałem z tego sporo radochy. A o to było naprawdę trudno.

Tatami Galaxy” to opowieść o studencie, który jest zachwycony ilością możliwości na przyszłość, które tu tylko czekają, by je wybrać. Ma to związek z konkretnymi klubami, które definiują następnie jakich ludzi spotka, jak będą go widzieć, czym się zajmie i jaki potem będzie miał stosunek do samego siebie. A po 2 latach dochodzi do wniosku, że wolałby, by było inaczej… i czas się cofa do samego początku.

11 odcinków i każdy ma podobny schemat, jednak za każdym razem jest to coś innego oraz dokładnie to samo. Ludzie wokół się zmieniają, pełnią inne funkcje lub są po prostu inni, pewne wydarzenia przybierają inny kolor albo w ogóle ich nie widać, ale bohater za każdym razem będzie taki sam. I to będzie determinowało rozwój wydarzeń, bo wybory przez niego podjęte się nie zmienią. Każdy odcinek to inna wariacja czasowa, oddzielna historia, jednak wszystko to układa się w zaskakującą całość. W jednej wersji bohater jest uczniem pewnego mistrza, w jednej scenie pomaga mu uciec przed człowiekiem z biblioteki, ścigającym go za nie oddanie książki. Parę odcinków później bohater pracuje dla biblioteki i to on ściga owego „mistrza„.

Chyba można się spodziewać, jaki powód stoi za nieustającym „resetem” opowieści – bo takowy oczywiście jest, ale to nie oznacza, że twórcy poszli na łatwiznę, rzucili morałem w widza byle jak, i wszystko skończyli. To bardzo mądra przypowieść, mająca coś do przekazania. Zapewne o wiele więcej niż dostrzegam, bo nie zastanawiałem się nad symboliką kolejnych historii, czego one dotyczą i co one oznaczają na innych poziomach. Nie musiałem, ta produkcja broni się jako rzeczowa i konkretna fabuła.

Dzisiaj, gdy o tym myślę, bardzo przypomina mi „Frances Ha„.