Sto lat w kinie – 1919

Sto lat w kinie – 1919

10/11/2019 Blog 0
oskarzam 2 1919

Rok 1919 w Polsce, w kinie, na świecie. Co się wtedy działo - i czy były wtedy dobre filmy?

Sto lat temu w Polsce trzeci maja został świętem państwowym, powstania wybuchają co chwila (Wielkopolskie, Śląskie, Sejneńskie). Założono też Polski Czerwony Krzyż. Na świecie skończyła się grypa Hiszpanka, upadła Białoruska Republika Ludowa, Łotwa walczy o niepodległość, Afganistan uwalnia się od Wielkiej Brytanii, Armenia zapewne cieszy się z pierwszych (i ostatnich) wyborów demokratycznych, powstaje Republika Irlandii, Finlandii czy Weinmarska (późniejsza III Rzesza). Na terenie tej ostatniej wybuchnie powstanie komunistyczne. Estonia walczy z bolszewikami, Turcja walczy z Grecją (Turcy świętują niepodległość, Grecy wspominają ludobójstwo), Polska z kolei świętuje niepodległość poprzez bicie się na własny koszt z Czechosłowacją, Bolszewikami i Ukraińcami (z tymi podpiszemy porozumienie pokojowe 1 września). Czesi akurat nas zaatakowali, przez co były negatywne nastroje wobec nich. Miały miejsce protesty robotnicze domagające się pewnych reperkusji władz wobec ludzi takiego pochodzenia i pracujących na terenie naszego kraju. Amerykanie za to przylecieli, aby sprawdzić pogłoski mówiące o tym, że Polska jest antysemicka, tzw. Raport Morgenthaua. Wykazał on po pół roku, że władze polskie nie były inicjatorami walk (nawet działały poskramiająco), a Żydzi byli ofiarami głównie wojennymi, bo podejrzewano ich o współpracę z wrogiem.

Podpisano Traktat Wersalski. Piłsudski wprowadził obowiązkowe ubezpieczenie dla pracowników, Szwecja jako pierwsza wprowadziła ośmiogodzinny dzień pracy (do końca roku kilka innych krajów podchwyci ten pomysł), w Ameryce wynaleziono toster z katapultą, wprowadzono pierwszą akcyzę na paliwo (1 cent na galonie, czyli dzisiaj, licząc z inflacją, dopłacalibyśmy 58 polskich groszy do 3,8 litrów benzyny) oraz prohibicję (czyli sprzedawanie alkoholu stało się przestępstwem). Holandia pozwoliła głosować kobietom, Belgia pozwoliła wszystkim mężczyznom (bez względu na ich status majątkowy) oraz niektórym kobietom. Na całym świecie ludzie protestują i dostają za to wpierdol (nawet w Kanadzie, wojsko strzela do robotników). W Korei (wtedy jako jeden kraj) wybuchło powstanie przeciw okupacji japońskiej, śmierć ponosi jakieś 7000 protestujących. W Egipcie protestują przeciw okupacji brytyjskiej, ginie 800 ludzi. W Indiach umiera ponad 300 osób z ręki Brytyjczyków. USA za to napadli na Honduras 11 września. Nie był to pierwszy raz zresztą – Stany miały tam liczne interesy, którym sam kraj zagrażał, więc co parę lat interweniowali zbrojnie, aby je chronić. Przy okazji – nazwa „Bananowej Republiki” odnosi się pierwotnie do Hondurasu, który został tak określony w 1904 roku.

Najpopularniejszym filmem roku był The Miracle Man, który jest pamiętany z dwóch powodów: sceny uzdrowienia chłopczyka-kaleki oraz pierwszej poważnej roli Lona Chaneya, dzięki której widownia zauważyła tego aktora (jednego z pierwszych ważnych w tym zawodzie, który sto lat później stanie się inspiracją dla Jokera). Sam film niestety przepadł i wśród żywych chyba nie ma nikogo, kto by go widział (chociaż 140 osób oddało głos na IMDb, więc kto wie). Przepadł również The Homesteader, pierwsza produkcja kręcona przez czarnych dla czarnych o czarnych. Jeśli komuś smutno z tego powodu, to rok później ten sam reżyser zrealizował Withith Our Gates, o podobnej tematyce. Nie tylko można go oglądać, ale nawet da się oglądać. Z innych ważnych filmów warto wspomnieć o Different from the Others, niemieckim filmie pro-homoseksualnym, a nakręconym właśnie w kraju, w którym homoseksualizm był przestępstwem. Wspomnę jeszcze o jednej produkcji: Ślepych mężach, która podejmowała delikatny temat zdrady w małżeństwie. A robiła to, nie zrzucając winy wyłącznie na tę osobę z zewnątrz, ale też na partnera, który zaniedbał partnerkę. Cholera, nawet dzisiaj to byłoby szokujące.

Blind Husbands byli zresztą reżyserskim debiutem jednego z pierwszych wielkich reżyserów kina: Ericha von Stroheima. Oprócz niego w 1919 roku pierwszy raz mogliśmy oglądać na ekranie Borisa Karloffa, Fritza Langa czy Annę May Wong. Tej ostatniej możecie nie kojarzyć, ale była to pierwsza chińsko-amerykańska aktorka tego kalibru, która na dodatek z sukcesem przeszła od epoki kina niemego do dźwiękowego. A skoro o nim mowa – w 1919 roku poczyniono pierwsze poważne kroki ku niemu.

Sytuacja na rynku pracy w USA wyglądała mało zachęcająco, dlatego Chaplin, Griffith, Mary Pickford i Douglas Fairbanks założyli United Artist, żeby mogli robić swoje filmy bez „ludzi wyżej” wtrącających się im do pracy, dyktujących im warunki czy ograniczając budżet. To dzięki UA mieszkańcy Stanów poznają pierwszy wielki film Abela Gance’a: Oskarżam!, jednak dopiero w 1921 roku. Wcześniej myślano, że pacyfistyczna wymowa filmu nie sprzeda się na tamtym rynku, sam Gance musiał osobiście organizować pokaz w Nowym Jorku. Na niego udał się Griffith – był poruszony tym, co zobaczył. Dzięki temu ubili interes.

Pokaz ten zapewne odbył się w The Capitol Theatre – kinie zbudowanym w 1919 roku, które miało równe 4000 miejsc siedzących. Dla porównania Kino Nowe Horyzonty ma 2329 miejsc (licząc wszystkie sale razem). Kino to służyło często właśnie do pierwszych pokazów wielu filmów, a ostatnim tam pokazanym filmem była 2001: Odyseja kosmiczna. Krótko później w 1968 roku zburzono to kino, aby zrobić w tym miejscu biurowiec na 48 pięter.

Z innych ważnych wydarzeń: Harold Lloyd, jeden z głównych komików tego okresu, zaczął organizować pokazy testowe („test screenings”), gdzie mała publiczność oglądała filmy przed premierą i na podstawie jej reakcji właściwy film był modyfikowany, nim trafiał do szerokiej widowni. Poza tym był jednak w porządku człowiekiem i nie mamy chyba więcej powodów, aby go nienawidzić.

Same filmy wtedy nakręcone nie mówią zbyt wiele o swych czasach. Harold Lloyd jako początkujący artysta w Bumping Into Broadway płaci tygodniowo za pokój cztery dolary, czyli tak, jakby dziś płacił niecałe 60 złotych. Na dużym ekranie mogliśmy zobaczyć śmierć konia (Skarb rodu Arne, biedak w scenie podróży po zamarzniętym jeziorze wpadł do wody – i jakoś nie widzę tam żadnych sztuczek, zwierzę faktycznie tam wpadło), kopanie psa w Sunnyside Chaplina oraz martwą sarnę w Oskarżam, leżącą na stole przed jednym z głównych bohaterów, jako symbol jego okrutnej natury. Coraz częściej można zobaczyć film podejmujący ambitny temat (żeby nie powtarzać tego, co wyżej napisałem – powstały jeszcze dwa kobiece dramaty w reżyserii Griffitha), ale ogólnie patrząc: królują komedie. I są one już naprawdę dobre, również powoli odchodzą od amerykańskiego standardu z romantykiem w roli głównej, który nie ma grosza przy duszy, ale i tak odda go swojej ukochanej.

Poniżej wybieram najlepszy dramat oraz najlepszą komedię, zamiast po prostu wymieniać „najlepsze filmy”. Ot, znak czasów.

oskarzam 1919 poster

NAJLEPSZY DRAMAT ROKU: "Oskarżam!" (J'accuse)

Najlepszym dramatem (ale też i obrazem) 1919 roku jest w mojej opinii "Oskarżam!" (J'accuse), blisko trzygodzinny monument o pierwszej wojnie światowej, który zaczęto kręcić jeszcze w jej trakcie (kilka ujęć powstało właśnie podczas prawdziwych starć). Opowiada o trójkącie miłosnym: poecie i brutalu, obaj konkurują o tę samą kobietę, oboje przywdziewają mundur w 1914 roku i... Wojna ich do siebie zbliża.

Zaskakuje mnie, co ten film potrafi powiedzieć, bez nazywania tego wprost. Choćby przemoc domowa: od wnętrza oglądamy zaciąganie zasłony, by następnie z zewnątrz zobaczyć tylko ruch tkanin oraz wybitą szybę od uderzenia w kobietę, która właśnie przy oknie stała. Nie widzimy samego bicia, nie widać też siniaków. Widzimy jedynie przerażenie na twarzy kobiety. Albo powrót z pola walki do domu, a tam kobieta… z dzieckiem. Nie mówi, że ją wróg zgwałcił. Widzimy tylko cień osoby z typowo germańskim zbliżającej się do niej. Ponownie – wystarczy nam tylko strach na jej twarzy. Widzimy Francuzów świętujących wybuch wojny, babcię skandującą „Viva la France”, chociaż pewnie musiała pamiętać 1870 rok i wojnę francusko-pruską, w której skutek Francja utraciła status Cesarstwa. Główni bohaterowie idą na wojnę nie dlatego, aby wspomóc kraj albo uważają ją za słuszną. Wojna z kolei ich zmienia. Sto lat mija od premiery filmu, ale nadal porusza postawa jednego z żołnierzy, który prosi kolegę na wypadek, gdyby nie wrócił, aby ten wysyłał w jego imieniu jeden jego list co miesiąc. Wiecie – aby rodzina nadal myślała, że żyje. Nie zdradzę wam, jak ta scena się kończy, ale to również zapadnie wam w pamięci, obiecuję. Szaleństwo wojny i zmiany w człowieku, wszystko pokazane bez narzucania się, bez wulgarności i graficznych widoków… Najczęściej wystarczyło przyjrzeć się twarzy bohaterowi, aby poznać jego historię.

Tytułowe hasło przewija się dosyć często przez ten film. Pierwsza rzecz, jaką zobaczycie, to setki statystów formujących się w tytuł właśnie (to zresztą taki przykład monumentalności całej produkcji), a następnie wraca ono w dialogach lub w inny sposób. I nie jest ono dopełnione w żaden sposób, bohaterowie krzyczą je, ale bez ciągu dalszego. Jakby była potrzeba oskarżenia, ale nie było winnego. Jakby to było zaklęcie, które pozwoli uratować rzeczywistość, przywrócić ją do porządku. Ta postawa zmienia się przez cały film – mamy tu poszukiwanie winnych jak i oskarżanie wszystkich. Ostatecznie staje na czymś jeszcze innym.

To piękne kino. Przeprowadza bohaterów przez skomplikowaną drogę i każdy moment opowiada w zaangażowany, przemyślany sposób. Trzeba je jednak zaakceptować, szczególnie ogólny melodramatyzm oraz niektóre pomysły (w pewnym momencie jedna z postaci wygłasza monolog… w kinie niemym… i jest to naprawdę ważna scena). Można mieć uwagi, można ten tytuł nawet całkowicie odrzucić, ale można też przeżyć tę produkcję. A jeśli przeraża was metraż – obraz podzielony jest wyraźnie na trzy części. A ostatnie 20 minut jest wręcz wspaniałe. Film roku i jedno z pierwszych wielkich filmów w historii kina.

Inne dramaty warte uwagi: Skarb rodu Arne, Prawdziwe serce Susie, Blind Husbands.

die puppe poster 1919

NAJLEPSZA KOMEDIA ROKU: "Lalka" (Die Puppe)

Miałem tutaj mam spory wybór. Był choćby zaskakujący western komediowy z Haroldem Lloydem: "Billy Blazes, Esq.", w którym to kowboj jest prawdziwym twardzielem... I do tego akrobatą! Mamy błazeństwo Fatty'ego i Keatona w "The Hayseed" albo znowu Lloyda (tylko bardziej typowego) w znakomitych oraz pomysłowych "Ask Father i From Hand to Mouth". Wyróżnię jednak Ernsta Lubitscha - za "Ostrygowa księżniczkę" ale przede wszystkim za "Lalkę". To opowieść o młodym człowieku, który nie chce się żenić, jednak głowa rodu chce potomstwa, więc młody człowiek żeni się... z tytułową lalką. Naprawdę byłem w szoku, jak bardzo to nowoczesna komedia, jeśli chodzi o tempo i styl. Sam żart przywodzi na myśl złote czasy screwball comedy, czyli w sumie dla nas to też przeszłość. Niemniej: bawiłem się znakomicie.

Urodzili się m.in. Jerome David Salinger, Nat King Cole, Joseph Murray, Donald Pleasence, Art Blakey, Ove Sprogoe.

Zmarli m.in.: Theodore Roosevelt, Emiliano Zapata, Napoleon Cybulski, Henry John Heinz, Auguste Renoir.