Spike Lee – retrospekcja reżysera

Spike Lee – retrospekcja reżysera

05/10/2019 Blog 0
spike lee wallpaper

Spike Lee tworzy kino fabularne oraz dokumentalne o walkach rasowych, o ważnych wydarzeniach kształtujących relacje międzyludzkie. Widzi winę obu stron i od lat mówi: "Do the Right Thing" starając się znaleźć złoty środek. To też autor jednego filmu, który znajduje się na liście najlepszych, jakie w życiu widziałem. Oto jego retrospektywa.

1957 – Shelton przychodzi na świat w Atlancie (stan Georgia, USA), jako dziecko jazzmana i nauczycielki czarnej literatury. Wkrótce potem przenosi się do Brooklynu, gdzie matka przezywa go „Spike”.

1963 – 230 kilometrów od miejsca urodzenia Spike’a dochodzi do bombardowania kościoła – w Birmingham (Alabama, US) przez białą supremację. Wydarzenie to jest jednym ze zwrotnych punktów w sprawie walki o równość społeczną w USA i przyspieszyło podpisanie ustawy zakazującej dyskryminacji rasy, religii i innych takich. 34 lata później Spike zrobi dla HBO dokument o tym wydarzeniu.

1965 – W Nowym Jorku Malcolm Little, w chwili śmierci znany jako Malcolm X, ginie postrzelony podczas zamachu na jego życie. Niecałe trzy dekady później Spike zrealizuje ponad trzygodzinną biografię tego człowieka.

1974 – pierwszy studencki film Spike’a: Last Hustle in Brooklyn. Ma 17 lat.

Spike Lee

Obecnie Spike Lee znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #128

Top

1. Rób, co należy
2. Kiedy puściły wały: Requiem w 4 aktach
3. 25. godzina
4. A Huey P. Newton Story
5. Plan doskonały
6. Cztery małe dziewczynki
7. We Wuz Robbed (segment „10 minut później: Trąbka”)
8. Malcolm X
9. Czarne bractwo. BlacKkKlansman
10. David Byrne: American Utopia
11. Ona się doigra

1983 – NYC: śmierć Michaela Stewarta, który po aresztowaniu w ciężkim stanie znalazł się w szpitalu, Według opinii doktora jego stan wskazywał na bycie podduszonym. Wydarzenie to odbije się w świecie, znajdując odbicie w jednym z filmów Spike’a: Do The Right Thing.

1984 – NYC: zastrzelenie Eleanor Bumpurs, starej murzynki z problemami psychicznymi, która nie płaciła czynszu i miała paranoję. Odmówiła opuszczenia mieszkania oraz wpuszczania kogokolwiek. Gdy policja przyszła, to machała na nich nożem, więc strzelili ją dwa razy ze strzelby. To wydarzenie również zostanie wspomniane w Spike’owym Do The Right Thing.

1986 – Spike ma 29 lat. Premiera filmu:

Ona się doigra ("She's Gotta Have It")

3/5

Pierwszy pełny metraż Spike’a, który tutaj pełni rolę reżysera, scenarzysty i aktora na drugim planie. Ona się doigra wywarł wpływ na amerykańskie kino niezależne, było inspirowane Rushomonem Kurosawy, a 30 lat później sam Spike zaadoptował ten tytuł na format serialu dla Netfliksa.

I wszystko fajnie, ale sam zobaczyłem w tym filmie mniej więcej to samo, co w tych głupich randkowych programach rozrywkowych na MTV. Zgoda, film Spike’a jest bardziej artystyczny czy też ambitny (ma morał), ale nadal bohaterowie są głupi jak but, więc co mnie obchodzą ich miłosne dylematy czy też doświadczenia? Nie moje kino.

Film jednak przyjmuje się dobrze i zarabia na siebie – 7 milionów przy budżecie 175 tysięcy dolarów (biorąc pod uwagę inflację, dzisiaj musiałby zebrać 410 tysięcy).

W samym roku ginie Michael Griffith – czarnoskóry nastolatek po wyjściu z pizzerii zostaje napadnięty, poważnie pobity, podczas ucieczki wpada pod samochód i ginie. Auto było kierowane przez syna policjanta. Zdarzenie ma miejsce w Howard Beach, części Queens, NYC – do tego wydarzenia będą się odnosić ludzie pod koniec Do The Right Thing, skandujący „Howard Beach”.

1989 – Premiera filmu:

Rób, co należy ("Do The Right Thing", 1989)

5/5

Murzyni się pocą, pizzeria płonie, życie toczy się dalej. Czas Apokalipsy na Brooklynie.

Jeden z tych filmów, o których krytycy filmowi już nie umieją pisać. Gdyby spróbowali, w ruch poszłyby słowa, na których widok wywracam oczami i przerywam czytanie: „Reżyser nie zajmuje stron, pozostawia wiele rzeczy do własnej interpretacji przez widza”. Poza tym te słowa byłyby błędne, ale o tym za chwilę. Oto oglądamy najgorętszy dzień roku na Brooklynie, gdzie życie toczy się spokojnie. Z pozoru nic się nie dzieje, jednak jest to kino skonstruowane z myślą o tym, co się wydarzy później – będzie to finał złożony i wielopoziomowy, o którym zresztą nadal trwają dyskusje. Sam Spike Lee powie, że nigdy nie spotkał czarnoskórej osoby, która by nie zrozumiała postępowania Mookiego, tylko biali mają z tym problem najwyraźniej. Cała reszta filmu jest zaplanowana tak, abyśmy mogli zrozumieć zakończenie. Nie ma tutaj konkretnej historii – podsumowaniem jest myśl, że życie toczy się dalej – a jednak wszystko tutaj jest połączone, istotne i przemyślane. Ponadto osadzone w prawdziwym świecie, z odniesieniami do prawdziwych wydarzeń lat 80. które miały miejsce wtedy w Nowym Jorku. To film o tyle wyjątkowy, że reakcje na niego są jego częścią. Kiedy widz zapyta, dlaczego film wygląda, jak wygląda, odpowiedzią często może się okazać: „dlatego, że twoja reakcja na ten film wygląda właśnie tak! Dlatego, że zadajesz niewłaściwe pytania!”.

Nie jest to zagadka filmowa – jeśli już, Do The Right Thing jest niespodzianką filmową. Nie kończy się wtedy, kiedy powinna, nie zawiera tego, co powinna, nie pokazuje tego tak, jak powinna. Nie jest spójna w ten sposób, że po seansie natychmiast wiemy, co obejrzeliśmy i dlaczego. Jest raczej tak, że rzeczy się dzieją – i co z tego? Od nas zależy znaleźć odpowiedź na to pytanie. Zupełnie jak w życiu – nikt z góry nie nada wydarzeniom odpowiedniej wagi za nas. Od nas zależy, żebyśmy zauważyli w nich coś więcej. Coś, z czego możemy wyciągnąć wnioski. Spalona pizzeria może być tylko incydentem, a martwy murzyn pomyłką, ale też można w tym zobaczyć o wiele więcej. A fakt, że 30 lat później ludzie pytają nie o czyny policji, ale o to, co zrobił Mokkie, jest naprawdę znaczący.

W tym filmie pan Lee wykonał jedną z najlepszych robót reżyserskich, jakie w życiu widziałem. Do The Right Thing jest z całą pewnością charakterystyczne i unikatowe – od kolorów, przez pracę kamery na narracji kończąc. Ten film rozgrywa się w swoim własnym, quasi-realnym świecie, w którym w środku zdania może pojawić się sekwencja z kompletnie innego świata. Trzecioosobowa perspektywa zamienia się w pierwszoosobową, scena rodzajowa zmienia się w skecz, poważna rozmowa w fantazję – i tak dalej, jakby wszystko było możliwe w tej produkcji, jakby nic nie mogło zaszkodzić jej poważnej wymowie. Nie robiłem jeszcze podsumowania 1989 roku, ale wyróżnienie za reżyserię będzie musiało powędrować do Spike’a, Komu innemu miałbym je przyznać? Tsukamoto za Tetsuo? Johnowi Woo za The Killer? Woody’emu Allenowi za Zbrdnie i wykroczenia? Zemeckisowi za Powrót… 2? Oscara wtedy dostał Oliver Stone za Urodzony 4 lipca.

Oddzielną kwestią jest w ogóle realizacja sceny pożaru. Jest moment, w którym na jednym ujęciu płonie budynek, z lewa przyjeżdża straż pożarna, z prawej policja, wszystko kręcone w lokacji i do tego o zmierzchu. Nie wiem, czy jest to zrozumiałe dla ludzi nieinteresujących się filmami od strony realizacji, ale to jest naprawdę niezwykłe osiągnięcie. I ten pożar przecież odgrywa rolę nie tylko główną, ale potem jest również w tle. Organizacja tego musiała być prawie niewykonalna, a stres i presja przygniatająca reżysera i producentów ogromna. To jak niektóre sceny z Czasu Apokalipsy przecież. I Spike ma 32 lata, tworzył wtedy swój trzeci film! Godard na etapie swojego trzeciego filmu jeszcze rozgryzał tajniki kręcenia czegoś innego niż ludzi chodzących po ulicy.

Swoją drogą: Robert De Niro, Wesley Snipes, Laurence Fishburne, James Earl Jones – oni wszyscy odrzucili propozycję gry w tym obrazie. A kto zagrał? Gustavo Fring z Breaking Bad, (na miniaturze filmiku z prawej).

1990 – Spike zostaje oskarżony o antysemityzm w związku z tym, jak przedstawia kilka postaci w swoim filmie Czarny Blues. Spike odpowiada, że jakby był antysemitą, to by mu nie pozwolono na realizację żadnego filmu w Hollywood, bo to miejsce jest rządzone przez Żydów.

Swoją drogą Czarny Blues miał początkowo nazywać się „A Love Supreme”, w hołdzie kompozycji Johna Coltrane’a, ale Spike nie dostał zgody na wykorzystanie nazwy. Nam to bez różnicy, polski tytuł pewnie zostałby taki sam.

1991 – Lee uczy na Harvardzie. W tym samym roku, od filmu Jungle Fever, rozpocznie się współpraca Spike’a z Terencem Blanchardem, kompozytorem muzyki do takich filmów jak Malcolm X, 25 godzina czy BlacKkKlansman (Złoty Garret za Najlepszą Muzykę w 2018 roku).

1992 – premiera filmu:

Malcolm X

3/5

Biografia, w której każda decyzja bohatera jest niezrozumiała. Nie jest to udany film, ale chyba jest taki celowo.

Malcolm X był działaczem na rzecz równouprawnienia murzynów, który działał w USA w połowie XX wieku. Z kolei film o nim?… Nic z niego nie idzie zrozumieć. Żadna decyzja podjęta przez bohaterów, żaden ruch przez nich wykonany – nie ma w tym rymu lub sensu. Dlaczego młody Malcolm chodzi jak Groucho Marx? Dlaczego tak źle traktuje kobiety? Dlaczego go przyjmują do organizacji? Dlaczego kradnie? Idzie do więzienia, a tam stwierdza, że wszystko jest winą białych ludzi, więc po wyjściu na wolność przechodzi na Islam i mówi innym to, co powiedziano mu. Ręce opadają. W tej osobie nie ma nic inspirującego lub prawdziwego. Ma charyzmę, ale powtarza tylko za innymi.

To nawet nie jest tak po prostu udany film. Scenariusz szybko zamienia się w ciąg scen, z których nic nie wynika. Reżysersko połowa sekwencji wydaje się realizowana na odwal. Kostiumy, scenografia oraz muzyka z kolei są na najwyższym poziomie.

Jednak wydaje mnie się, że ten film taki właśnie miał być. Miał pokazać Malcolma w całości, osłabić jego legendę i pozycję w społeczeństwie – pokazać, że nie warto za nim podążać w tak oddany sposób. Podejrzewam pewne wpływy osób trzecich, które zmieniły niektóre niuanse filmy. Np. nie chciały one, aby konflikt o władzę nad Narodem Islamu był pokazany tak jednoznacznie, jak choćby to opisuje Wikipedia (gdzie wprost piszą, że wyciszenie Malcolma było efektem obawy przed jego zbyt silną pozycją w organizacji; obawiali się, że przejmie władzę – w filmie zrobiono to tak, aby obecny szef w ogóle nie był zainteresowany tym tematem). Może nawet sam Spike był porównywany do Malcolma, więc chciał pokazać, że się różnią. Tego nie wiem. Wiem tylko, że dla mnie, jako osoby z zewnątrz, nie był to angażujący seans – dowiedziałem się, że człowiek, którego nie znam, nie jest wart poznania go. Dobrze wiedzieć?…

I tylko za muzykę jestem wdzięczny. Oraz scenę pt „To the Hospital!”.

W tym samym roku Spike poznaje swoją przyszłą żonę, mając 35 lat.

1996 – Spike reżyseruje teledysk „They Don’t Care About Us” Michaela Jacksona. Dlaczego akurat Spike? Według słów Michaela: „They Don’t Care About Us’ has an edge, and Spike Lee had approached me. It’s a public awareness song and that’s what he is all about. It’s a protest kind of song … and I think he was perfect for it”. Potem Michael pierwszy raz w karierze zdecydował się na drugą wersję teledysku, jeszcze bardziej „edgy”. Rozgrywa się w więzieniu (stylizowanym tak, jakby nim maszyny z Matrixa zarządzały), są urywki materiału ukazujące KKK czy znęcanie się nad Roodneyem Kingiem… Też wyreżyserował Spike.

1997 – Premiera dokumentu dla HBO: Cztery małe dziewczynki (4 Little Girls). Pierwotnie miał trafić od razu do telewizji, ale producenci zdecydowali się puścić go w kinach. Dzięki temu Spike zdobył nominację do Oscara dla najlepszego dokumentu. Wygrała Długa droga do domu, o powrocie Żydów do Izraela po II wojnie światowej.

Sam dokument jest naprawdę sprawny i daje radę przedstawić istotność pojedynczego wydarzenia w kontekście zmian społecznych w kraju. Na pewno jestem wdzięczny za poznanie tej historii, ale z drugiej strony niemal nic nie zostaje potem w pamięci.

4/5

2001 – David Benioff, ten od Stay czy Gry o tron, pisze książkę: 25 godzina. Spike Lee wyraża zainteresowanie reżyserią. W trakcie preprodukcji dwa samoloty uderzają w WTC, więc Lee decyduje się uwzględnić to w swojej historii. Nie jako wątek czy coś: chce zrealizować film świadomy tego, że 9/11 jest czymś realnym. Producenci i sam Benioff chcą usunąć scenę, w której bohater wygłasza „fuck monologue”, bo uważają, że nie będzie pasować, że jest niepoważna. Spike mówI; „Hold my beer” i realizuje scenę mimo wszystko… I w sumie wychodzi to tak sobie – scena jest genialna, ale pojawia się znikąd. Czułem się podczas seansu tak, jakbym zatrzymał właściwy film i wszedł na YouTube’a, aby obejrzeć scenę z innego filmu, bo akurat taką miałem ochotę. Monolog się kończy i wracamy do 25 godziny.

W tym samym roku Spike tworzy A Huey P. Newton Story. Tytułowa persona była przywódcą Black Panthers (ruchu o prawa czarnoskórych), a produkcja Spike’a o nim… Oglądamy aktora siedzącego na krześle i prezentującego monolog złożony z tego, co Huey P. Newton mówił. Wokół w cieniu zebrana jest publiczność, z tyłu na ekranie czasami pojawia się jakiś obraz, w montażu też coś dodano tu i tam… Nawet jeśli nie interesuje was, co ten człowiek mówi, to forma jest doprawdy niezwykła. Ta energia, ta siła! Nie jest to dokument albo stand-up, jeśli już… ten film jest permormance. Zobaczcie chociaż jedną scenę z tego filmu. Swoją drogą – Hueya gra tutaj ten sam aktor, który nalegał, aby wziąć udział w Do The Right Thing, więc stworzono dla niego postać Smileya – jąkającego się akwizytora sprzedającego pocztówki z Malcolmem X.

4/5

2002 – Premiera filmu:

25 godzina ("25th Hour")

5/5

Nowojorska medytacja nad przyszłością przestępcy. Plus autentycznie świetne dialogi oraz muzyka.

Edward Norton gra Monty’ego Brogana – człowieka, który następnego dnia pójdzie do więzienia. Myśl ta łączy przeróżne wątki, poznajemy różnych ludzi z otoczenia Monty’ego (rodzinę, przyjaciół, współpracowników) oraz przemyślenia związane z tym, co się ma wydarzyć. Strach przed pójściem do kryminału (czy w ogóle przeżyje?) oraz dylemat moralny, czy takiemu człowiekowi należy w ogóle współczuć (jest w końcu przestępcą). 25 godzina w sposób pośredni porusza wiele tematów, szczególnie warto przyjrzeć się komentarzowi wobec zmian światopoglądu Amerykanów po 9/11. Nie jest w końcu przypadkiem, że jeden z bardziej napiętych dialogów ma miejsce na tle ruin WTC – to jednak tło głównej opowieści, która tyczy się systemu więziennictwa i tego, co on robi z ludźmi. Kino jest w stanie współczuć i zrozumieć, my też, twórcy również, ale system nie. 25 godzina jako całość jest pewnym buntem wobec tego, jak działa Ameryka. Na przykładzie przestępcy, który miał wady – ale dzięki temu musimy faktycznie sami się nad tym zastanowić. To nie jest łatwy przykład, w którym niewinna osoba ma zniszczone życie – to osoba, która zapewne zasługuje na karę (zależy, jaki jest wasz stosunek do handlu nielegalnymi substancjami). Tylko że system nie jest w stanie wymierzyć sprawiedliwej kary.

W tym samym roku ma też premierę zbiór prac różnych reżyserów pod tytułem: 10 minut później: Trąbka. Spike reżyseruje fragment pt. We Wuz Robbed, czyli krótki dokument o kontrowersjach wokół wyników wyborów prezydenckich w USA, kiedy w 2000 roku Al Gore przegrał z Georgem W. Bushem. Niby coś z tego mogłoby wyjść, ale trzeba by poznać większy kontekst oraz konsekwencje tego, co mówią ludzie na ekranie – bo bez tego nawet nie wiem, czy były jakieś.

A pomyśleć: Al Gore zostaje prezydentem, Bush i Chaney nie zostają królem i królową, do 9/11 nie dochodzi, do wojny w Iraku nie dochodzi…

3/5

2005 – Huragan Katrina rozpierdala Nowy Orlean, a przynajmniej tak myślą ludzie na całym świecie. W rzeczywistości Nowy Orlean cierpi wskutek działalności polityków, a Spike zaczyna robić o tym dokument.

2006 – Spike sprawia, że wziąłem sobie do serca sprawę huraganu Katrina w produkcji:

Kiedy pościły wały: Requiem w 4 aktach

5/5

Czterogodzinny dokument o wydarzeniach wokół Huraganu Katrina. Spike ze spokojem i metodyką godną produkcji Kena Burnsa rozpisuje jeden poziom tego wydarzenia, aby następnie zacząć kopać i kopać. Co zaskakujące, nie pozwolił sobie na agresję. Pozwolił mówić ludziom przed kamerami. Trzymał się faktów, ale zezwolił na starcie różnych opinii. Gdy mówimy np. o działalności jednego polityka, możemy obejrzeć przebitkę kilku różnych ludzi mówiących o nim na kilka różnych sposobów. To dokument u swoich filmowych podstaw chłodny i antyemocjonalny może nawet zimny – to ludzie przed kamerami są wściekli i z pasją opowiadają o wydarzeniach. Człowiek za kamerą był ponad tym, miał wyższy cel niż tylko tu i teraz pluć na jakiegoś pojedynczego polityka. Zamiast tego wolał opowiedzieć historię wszystkim – a to jest możliwe tylko wtedy, kiedy twórcy zachowają dyscyplinę i nie będą narzucać swojej opinii. Wtedy będzie można wyciągnąć własne wnioski, ponieważ to nie jest historia o czarnych krzywdzonych przez białych czy czymś w tym stylu. To przykład o tym, jak ludzie cierpią wskutek działalności władz.

Dobrze, ale co się wtedy stało? Cóż – było ostrzeżenie, że jebnie. Część ludzi uciekła, część została: bo to ich dom, bo nie mieli środków na ucieczkę, bo w 1965 sobie poradzili z Huraganem Betsy (więc i teraz sobie poradzą)… powody były różne. No cóż. Miasto zalało i pomoc nie nadchodziła, a gdy nadeszła – była słaba i niewystarczająca. Można odczytywać więc tę historię jako „sami byli sobie winni”, ale to nie o to chodzi. Tutaj chodzi o krytykę systemu, który złożył obietnicę (i brał za to pieniądze), by potem się z nich nie wywiązać (delikatnie mówiąc – politycy zwyczajnie okazali się nie być ludźmi, bo czekali z udzieleniem pomocy, a najpierw kombinowali, jak na tej katastrofie zarobić w ten lub inny sposób). Widzicie: huragan sam w sobie guzik zrobił. Przeszedł obok. To tytułowe wały puściły i zalały miasto. Wały, które były w budowie od czasu Betsy (40 lat!!!), które miały zapobiec scenariuszowi, który był przewidywany od początku XX wieku (i który sprawdził się przy okazji Katriny), a które nie dałyby rady wytrzymać siły huraganu o o wiele mniejszej sile. A to był tylko początek kłopotów. Gwarantuję wam, będziecie oglądać z szokiem w oczach.

Już wyżej użyłem jednego wulgarnego określenia, aby opisać to, co się stało w Nowym Orleanie, a dalsze próby oznaczałyby tylko więcej wulgaryzmów, więc powiem tylko: było tragicznie. Kiedy wały puściły jest dokumentem ważnym, który nieistotne wydarzenie obraca w moich oczach w historię, o której trzeba pamiętać. Każdy kolejny segment dokłada nowych wiadomości i rozszerza oczy w szoku nieco bardziej. Cztery godziny poświęciłem, a mam jeszcze ochotę wziąć się za kontynuację. Widzicie, Spike w duchu Paula Almonda (Seven Up!, 1964) będzie chciał wrócić do swoich bohaterów za jakiś czas, żeby zobaczyć, co się u nich zmieniło. I zrobi to w 2010 roku.

„Go fuck yourself, Mr. Cheney”, haha… Było warto.

Plan doskonały (2006)

4/5

Bank w Nowym Jorku, inteligentni przestępcy, myśląca policja i napad, którego celem jest tylko jedna osoba. Wszystko było przewidziane, a wykonanie będzie perfekcyjne. Do idealnego kino gatunkowego brakuje w sumie tylko napięcia.

Przyjemne kino potrafiące utrzymać naszą uwagę przez cały seans, bawić w ten lub inny sposób, zaskoczyć na koniec i pozostać miłym wspomnieniem po wyjściu z sali. Z całą pewnością warto ten seans odbyć, ale powtórka jest już zbędna. Ten tytuł nie ma wiele do zaoferowania, nie warto tego od niego wymagać, niech pozostanie udanym wspomnieniem. A sporo zostaje w pamięci – przemowa prezydenta, Clive Owen pokazujący klasę, wyjście głównymi drzwiami…

2008 – Spike ma ból dupy do Clinta Eastwooda za zrobienie dwóch filmów o marines służących podczas 2 wojny światowej, w których żaden marine nie był czarny. Eastwood odpowiedział, że robi film „specifically about the Marines who raised the flag on Mount Suribachi at Iwo Jima (…) and none of the men who raised the flag were black”, a tak w ogóle Spike powinien „Shut his face”. Potem Spike pogodził się z Clintem dzięki Spielbergowi. Chciałbym napisać, że tak powstał Twitter, ale ten został założony w 2006 roku.

Hollywood wykupuje prawo do ekranizacji Oldboya Parka z 2003 roku. Związani są z tym Spielberg oraz Will Smith. Obaj po pewnym czasie rezygnują z udziału, projekt umiera. Pięć lat później weźmie się za niego Spike.

2012 – na terenie Stanów jeden chłop strzela do drugiego (sprawa Trayvona Martina). Na Twiterze ludzie podają domniemany adres strzelającego, Spike jest jednym z podających dalej. Adres okazuje się fałszywy, mieszkają pod nim niewinni ludzie, którzy następnie podają Spike’a do sądu (za „nakłanianie tłumu do aktów agresji”).

2013 – Spike reinterpretuje mangę Oldboy, którą już raz przeniesiono na ekran w 2003 roku. Producenci wycinają z jego wersji 35 minut, Spike obrażony usuwa swój charakterystyczny trademark z napisów końcowych, krytycy przyjmują całość dosyć chłodno. Tym samym jest to jeden z najmniej udanych finansowo filmów Spike’a.

2018 – Spike zostaje nominowany do Oscara za film i reżyserię (BlacKkKlansman). Dostaje swoją pierwszą statuetkę tylko jako współautor adaptowanego scenariusza, który osobiście oceniłem swego czasu jako poniżej przeciętnej („bohaterowie są przedmiotami, żadne z nich nie ma nakreślonej jakiejkolwiek relacji z kimkolwiek, nic nie wynika z wątku inwigilacji grupy krzyczącej „black power”… Na koniec jeszcze dostajemy absurdalny motyw gliniarza, który kabluje na innego policjanta, przez co pozostali mundurowi… zaczynają klaskać.”). A sam film… Cóż, przyjemnie kpi z ekstremizmu (tak czarnych, jak i białych), ale nie zostaje w pamięci. Z wyjątkiem ścieżki dźwiękowej – Złoty Garret dla najlepszej muzyki roku!

2019 – Spike ma 62 lata, żyje w Nowym Jorku, tworzy kolejne filmy i chyba ma się całkiem dobrze.

WNIOSKI
1) Rób filmy o tym, co cię boli
2) Rób o tym samym, ale w inny sposób, jeśli musisz robić to samo
3) Rób, co należy