Podsumowanie dekady 2000s

Podsumowanie dekady 2000s

24/05/2020 Blog 0
1986 ed yang terrorysci 3

To już była dekada, którą mniej lub bardziej przeżyłem świadomie. Wiedziałem, co się dzieje i chociaż 11 września 2001 roku jeszcze nie wiedziałem, z jakiego powodu Cartoon Network nie działa, to już w 2005 roku byłem na bieżąco w polskich wyborach, starałem się oglądać nowy program Tomasza Lisa "Co z tą Polską?", a TVN24 leciał u mnie przez całe przedpołudnie. Czasami i dłużej.

Wtedy też zacząłem interesować się kinem. W 2007 roku założyłem konto na Filmwebie i kupowałem za pieniądze rodziców filmy na płytach DVD. Polowałem na perełki – wtedy gazety dodawały filmy na płytkach, głównie w piątki. Kupowałem i nawet nie patrzyłem, czy to interesujący tytuł. Kilka z nich do dziś nie obejrzałem. W tych samych kioskach była masa zestawów kolekcjonerskich typu jakieś szachy z Harry’ego Pottera i co tydzień inna figurka była. Albo takie małe zeszyty z dowcipami. Znaczy, na początku dekady nazywaliśmy je dowcipami, pod koniec to już były suchary. Były też gazety z serialami na płytach, całe sezony można było uzbierać po kilku tygodniach. I wydać po drodze majątek. Na rynku pojawiały się w drugiej połowie dekady pakiety z filmami egzotycznych reżyserów – Bunuel czy Godard.

Pod koniec dekady kupiłem karnet do warszawskiego Iluzjonu, gdzie mogłem chodzić, ile chciałem przez pół roku, za bodaj 350 złotych. W ten sposób zobaczyłem pierwszy pokaz „Dwunastu gniewnych ludzi” – filmu, którego nigdzie nie było, a miał już 2500 głosów na filmwebie. Wtedy to było dużo. Większość uznanych klasyków miała poniżej 1000, a nawet i 500 głosów. Rekordziści mieli bodaj 25 tysięcy. Wtedy też nie było jeszcze mody na oglądanie nowości. Nie miałem wtedy znajomych, którzy chodzą do kina – wszyscy raczej oglądali w domu i wypożyczali klasykę. W piątki chodziłem do wypożyczalni i brałem kilka tytułów, trzy albo pięć. Za 30 złotych. Czasem jakaś płyta była zarysowana i guzik z oglądania, a przecież jeszcze trzeba się przejść do punktu i oddać tytuł. Czasem można było coś innego wypożyczyć, czasami oddawali kasę, czasami nic się nie mówiło.

I można było pogadać z taką osobą zza kasy o tym, co się obejrzało. I kiedy jakiś tytuł wyjdzie na nośniku. Czasami wtedy dowiadywaliśmy się, że jakiś tytuł będzie mieć w Polsce premierę właśnie w ten sposób, nie na dużym ekranie. Śledziliśmy program telewizyjny i informowaliśmy siebie nawzajem, co warto danego dnia zobaczyć. To nie był temat na jakiejś stronie z newsami, to był temat na forum. Bilety w kinie kosztowały jakieś 20 złotych. Zestaw napoju z popcornem jakąś połowę tego. Jeśli chodzi o czas oczekiwania – jeszcze się uważało, że Polska jest sto lat za murzynami. Czekaliśmy rok, aż głośny i nagradzany film zza granicy trafi do nas – ale też w ciągu tej dekady postawiono sporo kroków do przodu. Już w 2010 roku mogliśmy oglądać Oscary po zapoznaniu się z wszystkimi nominowanymi tytułami. Przynajmniej z tych głównych kategorii.

W tej dekadzie Internet stał się powszechny. Na początku chodziłem do biblioteki, bo w domu był drogi i łączyło się przez telefon, więc nie można było równocześnie Internetować i rozmawiać przez aparat (stacjonarny). Wtedy też miałem swój pierwszy komputer i rysowałem w Paincie bohomazy. Grałem w kierki. Pojawiło się coś takiego jak Dzieci Neostrady, a pod koniec już był Internet po kablu, bez limitów. Były komórki wielkości cegły, które stopniowo zmniejszały się do rozmiaru batona, aż pojawiły się smartfony w cenie dobrych komputerów stacjonarnych. Mało ich wtedy jeszcze widziałem. Cholera, własny (zwykły!) telefon miałem długo po tym, jak smartfony weszły na rynek.

Dzięki Internetowi powstały różne serwisy z treściami wideo – jak spośród nich wygrał YouTube, nie mam pojęcia (ale wtedy jeszcze nie myślano o wrzucaniu filmików do sieci jako o czymś regularnym lub będącym źródłem utrzymania, wrzucało się jeden filmik dla jaj i tyle – plus nikt nie mówił o problemach z demonetyzacją twórców, problematycznych Fair Use czy cenzurą i obcinaniem zasięgów). Przychodziło się do kolegi, żeby pokazać mu filmik, na którym jakiś człowiek wspina się po kablu i coś przy tym krzyczy. A następnego dnia w szkole krzyczeliśmy to sami. Każdy znał wszystkie filmiki, jakie tylko były. Teraz liczy się jeszcze to, że nagle dzięki tym serwisom mieliśmy dostęp do ulubionych teledysków i scen z filmów na wyciągnięcie ręki. Może to wydaje się nie do pomyślenia, ale wtedy by zobaczyć Marty’ego McFly’a grającego na gitarze musieliśmy czekać do Bożego Narodzenia, aż Polsat puści ten film. Albo jak twórcy Fresh Prince of Bel Air w finale serialu wiedzieli, że muszą pokazać ostatni raz „Carlton Dance” – bo jak inaczej widzowie mieliby to zobaczyć? Czekać na powtórki? Dzisiaj by tego raczej nie zrobili.

Coraz więcej i więcej muzyki mogliśmy słuchać od razu – chociaż do Spotify jeszcze daleko – bez konieczności włączania radia albo VH1 czy innego kanału muzycznego w oczekiwaniu, aż poleci coś, co lubimy. Do tamtego momentu jednak tak właśnie odbieraliśmy muzykę: z własnych płyt, ale najczęściej z radia i telewizji, dzięki temu też wszyscy znali to, co akurat leciało. I osiadało to w pamięci, dzięki czemu dotąd kojarzę te kawałki i ich wykonawców.

W ogóle wtedy oglądaliśmy telewizję. Co prawda były jakieś przebłyski, że ona ogłupia i tak dalej, ale mieliśmy to w nosie, bo ją lubiliśmy. Śledziliśmy program telewizyjny, zaznaczaliśmy wykrzyknikami i kółeczkami poszczególne tytuły, co obejrzymy wieczorem? W połowie Predatora Polsat wrzucał nam losowanie Lotto, a my uważaliśmy to za coś normalnego. Narzekaliśmy tylko, że jest dużo reklam. I wkurzaliśmy się, gdy Polsat zaczął wydłużać filmy, aby pokazać dzięki temu więcej reklam (po przerwie reklamowej podejmowano film nie wtedy, kiedy przerwa się zaczęła, ale nieco wcześniej). Titanica gdzieś w połowie dekady zaczęli pokazywać w dwóch częściach, rozłożonych na dwa dni.

Cartoon Network oglądałem, ale przestałem. Nowe tytuły już nie były dla mnie, ale z ekscytacją myślałem o czymś takim, jak „Kino Cartoon Network”. Wyobrażałem sobie, że to będą superprodukcje kreskówkowe, w rzeczywistości to jakieś Straith-to-VHS, ale kto by o tym wtedy myślał? Oglądaliśmy mecze w jakości 480p i nawet nie narzekaliśmy, że ledwo piłkę widać. Skupialiśmy się na skokach narciarskich, Adam Małych był naszym idolem, co zimę w kioskach widać było nową część gry komputerowej poświęconej temu sportowi. Podczas samych skoków na początku informowano nas tylko o prędkości wiatru na całej skoczni, a pod koniec dekady twórcy obliczali nawet, w którą stronę i z jaką prędkością idą gazy zawodników. A skoro o sporcie piszę – to Zidane uderzył z Zidane’a w finale mistrzostw świata 2006. Hehe.

Pamiętam, że były obawy przed monitorami panoramicznymi – że przy korzystaniu obraz będzie rozciągany albo będziemy mieć czarne pasy po bokach i to będzie źle wyglądać. A potem… po prostu zaczęliśmy korzystać z panoramicznych monitorów i tyle. Graliśmy na nich w gry flashowe. Korzystaliśmy z Naszej Klasy, pisaliśmy na gadu-gadu. Facebook i MySpace nie były jeszcze tak popularne. Ten pierwszy przyciągał grami, do których zapraszaliśmy znajomych, by następnie dowiadywać się, że to wkurzające jest. Gdzieś pod koniec dekady zaczął się też trend na pisanie w pewien sposób o różnych rzeczach: np. 10 rzeczy, które wkurza mnie we Facebooku. Wtedy jeszcze mieliśmy energię napierdalać się w Internecie i kłócić o wszystko. Dekadę później raczej ignorujemy wszystko, co nie pasuje do naszego światopoglądu, ewentualnie tylko obrazimy kogoś i zakończymy na tym dyskusję. Zresztą – nawet jeśli zaczniemy się kłócić, to nam nie odpiszą.

Zaczęliśmy dekadę od wiadomości o największym ataku terrorystycznym w historii. Pod koniec dekady mogliśmy już oglądać film poświęcony temu, jak wygląda współczesne lotnisko oraz kultura zachowania się tam. To naprawdę dobre tempo. Było czuć stres, jak wsiadało się do metra z plecakiem. Może nie byliśmy przerażeni, ale żyliśmy przez jakiś czas w napięciu. Terroryzm stał się powszechny, zaczęła się wojna w Iraku, polska misja w Afganistanie dowiedzieliśmy się o istnieniu czegoś takiego jak Al Kaida czy Bin Laden. Dzisiaj już możemy nawet nie wyłapać tych podejrzanych spojrzeń w stronę Sayida, gdy oglądamy Lost – napięcie minęło. Nadal jednak żywy jest temat zamachu na WTC i różnych teorii spiskowych, a wspomniana kontrola na lotnisku nie może pochwalić się zbyt wysoką skutecznością. Niemniej, są już pełnoletnie osoby, które nie pamiętają świata, w którym nie trzeba było zdejmować butów przed lotem. U nas też była afera – o więzienie CIA na terenie Polski, gdzie ponoć nielegalnie przetrzymywano więźniów podejrzanych o terroryzm. W związku z nim zresztą przepchnięto w USA Patriot Act.

Pornografia stała się NAPRAWDĘ dostępna i póki dla dorosłych w kioskach nieco się zmniejszyły, DVD wyparł na stałe nośnik VHS i wkrótce potem musiał konkurować z nośnikiem BR. Wszyscy czytali Harry’ego Pottera i Kod Leonarda Da Vinci. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że na kontynuację Avatara sobie poczekamy. I jeszcze nie mieliśmy dosyć suchych żartów z ich przekładania. Polska przejebała Mistrzostwa Świata w 2006, a parę miesięcy później wygrała z Portugalią, która zajęła tam 4 miejsce. W 2002 roku też przejebali, ale z tamtego wydarzenia pamiętamy raczej śpiewanie polskiego hymnu i kupionych sędziów. Nasi politycy stali się pierwszymi memami – premier mówiący o „małpie w czerwonzm”, prezydent chorujący na chorobę filipińską, minister finansów mówiąca o tym, że jest „dobrą w ciąganiu” – to wszystko było równie popularne, co „gdzie są moje pieniądze za las” czy „super partia, kurwo!”. A emerytowane obywatelki trzeciej (czy tam czwartej) RP nazywano „moherami”. A jak dorośli chcieli mówić młodzieżowym językiem, to mówili o czymś, że jest „wyczesane”.

To był ostatni moment na pokazywanie zawartości telewizora jako środka narracyjnego, pozwalającego w filmie lub komiksie przedstawić świat lub nagle wydarzenia, które miały miejsce – wiecie, bohater włącza odbiornik, a tam reporter mówi o jakimś wypadku. Zresztą podobnie jest z gazetami – artykuły od tamtego czasu przestały docierać globalnie. Dziś Hermiona nie czytałaby Proroka Codziennego. Dziś adaptacja Dark Knight Return byłaby wyzwaniem, skoro tam pierwsze 50 stron to właśnie oglądanie wiadomości. 
 
Granie jeszcze było uważane za powód do wstydu (już pomijając o wiele mocniejsze niż dziś przekonanie, że strzelaniny wychowują morderców), podobnie jak spędzanie piątkowego wieczoru przy komputerze. A jak coś chciałem pobrać, to lepiej było zostawić komputer włączony na noc. Jak gra ważyła 10 GB to było dużo. Podpinanie czegoś pod komputer, gdy był uruchomiony, też nie było wskazane – dzisiaj jak myszka nie chce zaskoczyć, to ją odpinam, wpinam, czekam kilka sekund i już działa prawidłowo, ale w tamtej dekadzie to nie było takie łatwe. Zresztą, co tam kable – teraz mamy już bezprzewodowe rzeczy. Myszki miały wtedy kulki.
 
Seriale momentami zaczęły przypominać pornosy. Ostatnio wróciłem do Californcation i oglądając to w busie ktoś mógłby pomyśleć, że oglądam coś innego, niż krytycznie uznany (kiedyś) tytuł. Współpraca wielkich nazwisk z telewizją jeszcze była uznawana za coś wstydliwego, powody mogły być wyłącznie finansowe (zamiast artystycznych) i ogólnie był to sygnał, że czyjaś kariera przeżywa kryzys (a nawet kończy się). Nicolas Wending Refn w 2007 roku robi telewizyjną adaptację książki Agathy Christie i fakt ten jest przemilczany, niewarty wzmianki – dwanaście lat później Amazon Prime nawiąże współpracę z tym samym człowiekiem, zrobią razem serial. Kinomani z uznaniem kiwają głowami i czekają co z tego wyjdzie.

Kobiety zaczęły wzorować się na mechanikach i hydraulikach, tzn. nosić spodnie umożliwiające im pokazywanie przestrzeni międzypośladkowej podczas pochylania, znanej też jeszcze jako przestrzeń do wrzucania długopisów lub innych przedmiotów podczas lekcji w szkole. Dobre czasy.

Polska dołączyła do Unii. Pamiętam, jak był apel w mojej szkole (podstawowej), że my jeszcze nie poczujemy zmiany, ale nasi rodzice tak i żebyśmy im zaufali, że to ważne i żebyśmy się z tego cieszyli.

W tej dekadzie ludzie jeszcze myśleli, że oglądałem każdy film. I nie chodzi o to, że faktycznie tyle oglądałem, tylko że w tamtych latach było tak mało filmów dostępnych, że wydawało się, jakbym faktycznie wszystko widział. Nowa dekada przyniosła łatwiejszy dostęp do nowych produkcji – w postaci VOD, aktualnych premier kinowych oraz licznych festiwali filmowych – więc już nie ma ludzi, którzy oglądają „wszystko”. Niemniej już wtedy ludzie widząc ilość obejrzanych przeze mnie filmów, zadawali pytanie, czy ja w ogóle sypiam. A miałem wtedy może z 2000 obejrzanych pełnych metraży za sobą.

Internet pokazał, że psy i koty mogą żyć razem w pokoju, co mi osobiście rozwaliło mózg. A pamiętacie, jak wykorzystywaliśmy przerwy na reklamy, żeby zrobić sobie kanapkę i skorzystać z toalety? I jak wołaliśmy resztę rodziny, gdy blok reklamowy się kończył?

Plus „Lose Yourself” z 8 mili i piosenki z Into the Wild. Najlepszym soundtrackiem jako całością nazywam ścieżkę do Lost. Powyżej ograniczyłem się do jednego kawałka, ale spokojnie pierwsza połowa mogłaby się składać wyłącznie z utworów pisanych na potrzebę tego serialu.

Co do płyt muzycznych – uwielbiam Empyrean Johna Frusciante, Stadium Arcadium Red Hotów, Illinois Sufjana Stevensa, The Lioness od Songs: Ohia i sam już nie wiem, co dać na piątym miejscu. Niech będzie Godspeed You Black Emperor! – Lift Yr. Skinny Fists Like Antennas to Heaven!

Harmonie Werckmeistera 2000

FILM DEKADY: HARMONIE WERCKMEISTERA

Nie jest to mój ulubiony film, który wtedy powstał, ale chodzi o wybranie tytułu, który w jakiś sposób reprezentuje sobą daną dekadę – a dla mnie nie ma nic ważniejszego niż fakt piractwa i nielegalnego obrotu dziełami kultury, na którym zaczęły zyskiwać artyści i ich filmy niewydawane poza ojczyzną (może z wyjątkiem festiwali). Telewizja i kino puszczają animacje dla dzieci i filmy akcji dla dużych dzieci, a tymczasem kinomani z kilofem w ręku zaczynają odkrywać kinematografię z takich rejonów jak Włochy, Grecja, Filipiny… To kradzież, ale mimo wszystko jest w tym jakiś zysk – tworzy się w końcu grupa świadomych odbiorców, którzy w następnych latach zaleją festiwale filmowe. I bardzo ważnym pytaniem jest: czy dziś wiedzielibyśmy, kim jest Bela Tarr, gdyby nie piraci z lat 2000s?

Najlepsze seriale dekady

1. Lost
2. Scrubs
3. The Shield
4. Fullmetal Alchemist: Brotherhood
5. Avatar Aang
6. The Wire
7. Polityka strachu
8. Kompania braci
9. Kumple („The Skins”) – sezon I
10.When They Cry

Najlepsze filmy dekady

1. Spirited Away: W krainie Bogów
2. Między słowami 
3. Harmonie Werckmeistera
4. Requiem dla snu
5. Wszystko za życie („Into the Wild”) 
6. Eternal Sunshine of the Spotless Mind
7. Ludzkie dzieci („Children of Men”)
8. Potwory i spółka
9. Szczęście
10.Casino Royale

TOP 100 DEKADY

1. Lost
2. Spirited Away: W krainie Bogów
3. Scrubs
4. Między słowami
5. The Shield
6. Fullmetal Alchemist: Brotherhood
7. Harmonie Werckmeistera
8. Requiem dla snu
9. Wszystko za życie
10. Eternal Sunshine of the Spotless Mind

11. Ludzkie dzieci
12. Avatar Aang
13. Potwory i spółka
14. Szczęście
15. Casino Royale
16. Oaza
17. The Wire
18. Dzień świra
19. Polityka strachu
20. Spragnieni miłości

21. Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna
22. 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni
23. Ghost in the Shell 2
24. Władca Pierścieni: Powrót króla
25. Trylogia: płacząca łąka
26. Kompania braci
27. Rory’s Dance (Kochane kłopoty, 1×6)
28. Grindhouse: Death Proof
29. Kumple („The Skins”) – sezon I
30. Walka żywiołów

31. Once
32. Wall-E
33. Clerks: Sprzedawcy 2
34. Memento
35. Ruchomy zamek Hauru
36. Broken Flowers
37. Mad Men
38. Follow The Egg (South Park, 9×10)
39. Everybody’s Wating (Six Feet Under, 5×12)
40. Aż poleje się krew

41. Powrót do Garden State
42. Cudowni chłopcy
43. Mary i Max
44. Kiwi!
45. Lalki
46. Pianista
47. 33 sceny z życia
48. When They Cry
49. Revolver
50. The War

51. Most do Terabithi
52. Peekaboo (Breaking Bad, 2×6)
53. Kontrolerzy
54. Adazhio
55. Motyl i skafander
56. Powrót
57. Dziecko („L’enfant”)
58. Skazany na śmierć – sezon I
59. Tatarak
60. Hooligans

61. Hotel
62. Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj
63. Miłość obnażona
64. To nie jest kraj dla starych ludzi
65. Kiedy puściły wały: Requiem w 4 aktach
66. Nasze najlepsze lata
67. Daphne Returns (Frasier, 8×19)
68. The Corner
69. 25. godzina
70. Tajemnica Brokeback Mountain

71. Smak herbaty
72. Harry Potter i więzień Azkabanu
73. Spark (Różowe lata 70, 6×22)
74. Introduction to Film (Community, 1×3)
75. Stress Relief (The Office US, 5×13)
76. Gdzie mieszkają dzikie stwory?
77. Mroczny rycerz
78. Bękarty wojny
79. Paranoia Agent
80. Ziemia niczyja

81. Anvil!
82. FireFly
83. Bezdroża
84. Ghost World
85. Dowcip
86. Boxing Daria (Daria, 5×13)
87. Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi
88. Mała Miss
89. Wyścig szczurów
90. Moon

91. Chłopaki z baraków – sezon VI
92. 8 mila
93. Millennium Actress
94. W chmurach
95. Małe dzieci
96. Mulholland Drive
97. O dziewczynce skaczącej przez czas („The Girl Who Leapt Through Time”)
98. No Reason (Dr House, 2×24)
99. Fullmetal Alchemist
100. Zły Mikołaj („Bad Santa”)

Najważniejsze wydarzenia filmowe dekady

Burdel w szpitalu (Harmonie Werckmeistera)
Zakończenie Memento
Kolorystyka Bracie, gdzie jesteś?
Zgubienie maszynopisu (Cudowni chłopcy)
Przyjaźń z piłką (Cast Away)
Czarna ręka (Requiem dla snu)
Władca pierścieni
Harry Potter
Zrzynanie Matrixa było w modzie
Parkour był w modzie (13 dzielnica)
Jedzenie banana (K-Pax)
Finał Atltantydy – zaginionego lądu
Spirited Away
Bartosz Wierzbięta
Zaglądanie na tył restauracji (Mulholland Drive)
Monolog przed lustrem (25 godzina)
Dzień świra
Ostatnie 30 minut Pianisty
Efekty specjalne w Oazie
Monolog Otisa w polskiej wersji (Misja Kleopatra)
Rosyjska arka
Scarlett Johannson nawilżająca wargę (Dziewczyna z perłą)
Scarlett Johannson wyglądająca za okno (Między słowami)
Uczenie dziecka, jak się bić (Zły Mikołaj)
Pościg na autostradzie (Matrix)
Pobudka po śpiączce i wychodzenie z trumny (Kill Bill)
Walka w korytarzu (Oldboy)
Scenografia Dogville
Finał Powrotu
Robienie napisu (Wiosna, lato…)
Zakochany bez pamięci
Zakupy w sklepie (Ghost of the Shell 2)

Oświadczyny na rowerze (Dziewczyna skacząca przez czas)
Ruchomy zamek Hauru
Smak herbaty
Mastershoty w Ekspresie polarnym
Piła (seria)
Opening Z ostatniej chwili
Poranny spacer (Wysyp Żywych trupów)
Prezentacja statku i załogi (Serenity)
Kopanie ludzi jak kurczaków (Obrońca)
Śpiewanie UNITED (Hooligans)
Obi Wan vs Anakin (Zemsta Sithów)
Ostatnie 40 minut Clerks 2
Bieganie w Casino Royale
Napierdalanie w 300
Odpieranie zasadzki na drodze (Ludzkie dzieci)
Dunkierka na jednym ujęciu (Pokuta)
Terroryści przez przypadek uderzają w WTC (Postal)
Ratowanie pociągu (Spiderman 2)
Ostatnie 30 sekund The Shield
„Nikt mi nie powie, że taka będzie przyszłość” (Scrubs)
Czołówka Fullmetal Alchemist: Brotherhood, FireFly, Paranoia Agent
Odkrycie obozów (Kompania braci)
Narodziny Heisenberga (Breaking Bad)
Zwrot akcji na koniec Interview
Dekompresja (Most do Terabithi)
Szesnastominutowy pościg (Death Proof)
Śpiewanie Falling Slowly (Once)
Napad na bank (Mroczny rycerz)
Poznanie Hansa Landy i granie w karty (Bękarty wojny)
Czołówka Watchmenów
Bubbles gra „Closer To The Heart” (Trailer Park Boys)
Finał trzeciego i piątego sezonu Lost
Wesele w rytm „Forever” Chrisa Browna (The Office)

Aha – i jeszcze przyznano Złotą Malinę Johnowi Travolcie za najgorszy duet (dla niego i czegokolwiek, co było z nim w danym momencie na ekranie). Bawi mnie to do dzisiaj… Zaczęto też kręcić Boyhood. The Room też chyba warto wspomnieć…