Nie ma jak w rodzinie („F is for Family”, 2015-21)

Nie ma jak w rodzinie („F is for Family”, 2015-21)

08/12/2017 Opinie o serialach 1
f is for family
Bill Burr
Laura Dern & Justin Long & Sam Rockwell
10 odcinków po 30 minut (pierwszy sezon liczy 6 epizodów)

Jeśli chodzi o prawdziwie dorosłe animacje dla dorosłych ludzi F is for Family wciąż jest w czołówce.

5/5

Sezon II (2017)

5/5

Mamy lata 70. Główny bohater Frank w finale poprzedniej serii stracił pracę, siedzi w domu i nie wie jak żyć, więc kłóci się ze swoją rodziną – żoną Sue oraz trójką dzieci – aby zapomnieć o problemach, ale ostatecznie osiągnie odwrotny skutek.

Podczas oglądania byłem zdziwiony tym, jak bardzo wulgarny jest to tytuł. Nie chodzi tylko o ilość brzydkich słów, ale w jakim celu te postaci ich używają. Miejcie na uwadze, że to jest komedia – z reguły to byłem ubawiony oglądaniem kolejnych perypetii bohaterów. Ale robiłem to jak sąsiad siedzący na tarasie przed domem, będący świadkiem kłótni w posesji obok i różnych innych szalonych rzeczy. Cały czas ktoś krzyczy, wybiega z domu aby zaraz za nim ktoś inny otworzył okno i krzyknął „Wypierdalaj!”. Humor jest oczywiście kostiumem i zasłoną, a ta opada parokrotnie w tym sezonie. Wtedy widzimy wprost, że ci bohaterowie używają przekleństw aby zranić siebie nawzajem. A ich dzieci mają przejebane.

Jest więc to kolejna tragikomedia, tylko tym razem naprawdę czułem żółć w gardle podczas oglądania, nie tylko smutek czy żal (jak to ma miejsce w BoJacku). Twórcy nie są jednak jeszcze gotowi aby pójść na całość. Sezon kończy się zapowiedzią następnego, ale otrzymujemy coś na kształt happy endu – sztucznego, ale to w końcu finał. Musi być nadzieja. Dla mnie jedyny optymistyczny moment dla małżeństwa głównych bohaterów był podczas terapii grupowej. Oni po krzyczeniu na siebie chociaż byli wciąż w tym samym pomieszczeniu. Para obok nich rozstała się gdy tylko mąż powiedział, że jest gejem – jego żona wyszła i powiedziała, że wróci za 5 minut, a wtedy jej ukochany ma już nie mówić takich rzeczy. Frank i Sue mimo wszystko umieją stawić czoła swoim problemom, nawet jeśli nie wiedzą, jak sobie z nimi radzić.

Czekam na trzeci sezon.

Sezon III (2018)

5/5

Jeśli chodzi o prawdziwie dorosłe animacje dla dorosłych ludzi F is for Family musi być w czołówce. Ten serial wciąż nie boi się stawiać widza w sytuacjach bez wyjścia i zamykać go z nimi. Tutaj mamy przegranych ludzi oszukujących się na co dzień, których spotkało w życiu nieszczęście i nic się z tym nie da zrobić. W drugim sezonie doszło do gigantycznej niesprawiedliwości i teraz tylko żyjemy dalej, cierpiąc i śmiejąc się jednocześnie. Serial znajduje humor nawet w najbardziej przerażających sytuacjach, jak choćby przypomnieniu tego, jakie rzeczy jeszcze niedawno były legalne. Mówię tu o ginekologu sprawdzającymi stan ciąży z papierosem w ustach (dym oczywiście leci prosto przez łechtaczkę aż do macicy zapewne) czy czyszczenie basenu płynami, od których zapewne skóra odpadnie z człowieka. Nie wiedzieliśmy wtedy lepiej i robiliśmy różne głupstwa – a to wspomaga główny wątek serialu bardzo ładnie. W końcu żaden z bohaterów nie jest świadomy błędów jakie popełnia czy krzywd, jakie wyrządza innym. Każdy zresztą popełnia ten sam – koncentruje się na sobie, odrzucając innych, odwracając się od nich. Są odrzuceni, ale też własnoręcznie pilnują, żeby się odizolować od reszty. Twórcy znajdują w tych ludziach jednak humanizm. Nie wracają do tych czasów, nie wspominają nich i ludzi wtedy żyjących tylko po to, by ich oczernić czy obśmiać, ale również, by pokazać w nich prawdziwych ludzi. Ludzi, którzy nie wiedzieli lepiej. Jest w tym sezonie jeden ważny moment: kiedy to Frank opowiada o swoim ojcu – w skrócie, Frank jest lepszym człowiekiem od niego. Nie popełnił błędów swoich rodziców. Chociaż tyle – i zapewne tylko tyle można od niego wymagać, prawda?

Oczywiście, wciąż można ten serial oglądać tylko dla zabawy. Ludzie krzyczą, przeklinają, dochodzi do absurdalnych sytuacji, humor sytuacyjny jest obecny, a nowi bohaterowie potrafią zaskakiwać i bawią od początku do końca w ten lub inny sposób. Chyba najbardziej pamiętna sytuacja w tym sezonie to Kevin poznający nowych ludzi, którzy uczą go łamać prawo. W jednym momencie wrzucają na tor różne rzeczy, żeby je pociąg przejechał, aż w końcu dochodzą do żywej krowy (!). Wkręcają Kevina, że chcą, by pociąg ją przejechał i jest zabawnie do momentu, gdy okazuje się, że pociąg faktycznie jedzie. Krowa ze strachu robi mleko pod siebie (!), a Kevin podpala jej ogon, żeby szybciej uciekła z torów (!) – i się udaje! Krowa żyje, Kevin żyje, jego nowi znajomi też, pociąg pojechał bez szkody… A na koniec krowa zsuwa się, na dole akurat było zoo, więc mućka wylądowała… w zagrodzie z tygrysem. Matko Boska, co tam się stało… Trzeci sezon FifF dostarcza wielu takich momentów i można oglądać tylko dla nich, ale jest w tym serialu o wiele więcej.

Jedyny minus to niewielka ilość Sama Rockwella. Może w czwartym sezonie będzie go więcej (a ten będzie na pewno, wnioskując z finału trzeciej części)?

Sezon IV (2020)

5/5

Z przyjemnością zauważyłem, że czwartą seria nie jest tylko przedłużeniem, ale przede wszystkim istotną kontynuacją znanej historii. Oglądamy końcówkę czwartej ciąży Sue, poznajemy dziadka (tatę Franka), Bill uczy się bić ludzi podczas grania w hokeja, Kevin nagrywa fajne piosenki do radia, Vic czuje się dinozaurem (skończył 30), sam Frank walczy z maszyną do RTG na lotnisku, a nowy pokój nadal nie jest zrobiony. To wszystko pogłębia cały serial pod wieloma aspektami, dając najważniejszym postaciom zmiany życiowe – możemy nawet mówić o oświeceniu, gdy niektórzy przechodzą skomplikowane, życiowe drogi, aby zrozumieć proste rzeczy. To naprawdę przyjemne doświadczenie, oglądać serial, który potrafi to zrealizować – nie tracąc nic ze swojego humoru, stylu i wulgarności. Wciąż oglądamy niedojrzałych ludzi robiących sobie nawzajem krzywdę, szczerze nienawidzących się nawzajem, tylko teraz widzimy w ich życiu brak miłości. Czekam na piąty – finałowy – sezon. 

Sezon V (2021)

5/5

Największy zarzut może być taki, że nie czułem, aby to był finałowy sezon. A od takich więcej oczekujemy, więcej ma być zrobione – losy postaci powinny mieć jakieś podsumowanie, tego typu rzeczy. Bez tego sezon będzie sprawiał wrażenie każdego innego – brak clifhangera tego nie zniweluje. Bill będzie policjantem i zobaczy ich brutalność, będzie mieć wątpliwości – i to tyle. Maureen będzie wywoływać duchy, żeby nawiązać relację z dziadkiem – i to tyle. Dwoje idiotów, których nawet nie kojarzę, skąd się wzięli, wejdzie w przemysł porno – i to tyle. I tak dalej: Kevin podpali kościół, Pogo zainwestuje w restaurację podającą pieczoną skórę z kurczaka, Vic ma dzieciaka… Sporo tego, a tak jakby nie musiało tego w ogóle być.

A co jest? Frank przez cały sezon szuka „Pudełka 16”, by w końcu poznać prawdę, co stało za tymi słowami. I to jest naprawdę dobre – zdanie sobie sprawy, że nie każde rozwiązanie zagadki przynosi satysfakcję, ulgę, szczęście albo zmianę. A pogoń za nim przysłoniła ważniejsze rzeczy. Nie mówi to w zasadzie nic uniwersalnego, ale w swoim własnym kontekście działa naprawdę dobrze. Tylko nadal brakuje kolejnych odcinków – jest oświecenie, ale nie ma wprowadzenia tej zmiany w życie. Frank siada do stołu z rodziną, dzwoni telefon, on go nie odbiera: zawiesza słuchawkę, aby nikt nie mógł się do nich dodzwonić. Walić szefa, jak potrzebuje mnie w sobotę, to niech najpierw pocałuje psa w dupę. Jest to symboliczne, ale tylko tyle: a mówimy tu jednak o ostatniej scenie z tymi bohaterami, których oglądamy od sześciu lat. Ten serial stać było na więcej po tym, co pokazali sobą w trzech środkowych sezonach. Nadal jest bardzo dobrze: wulgarnie, boleśnie, ale i z nadzieją, tylko nie jak na warunki finałowego sezonu.

Chcecie więcej?

Oczywisty wydaje się wspomniany już BoJack… Niech więc tak zostanie. Jeśli jeszcze nie oglądaliście przygód konia walczącego z depresją – spróbujcie. 

A jeśli nazwisko Billa Burra nic wam nie mówi: jest komikiem.