Midnight Special (2016)

Midnight Special (2016)

06/09/2018 Opinie o filmach 0
Jeff Nichols
Michael Shannon, Joel Edgerton, Kirsten Dunst

Nichols bawi się w Antonioniego. Pokazuje za mało, mówi za dużo. Oferuje moment Once-in-a-lifetime i spełnia obietnicę.

Tajna sekta, władze federalne USA oraz ojciec broniący swojego małego synka przed obiema grupami. Jako widzowie nie wiemy, czemu dziecko jest tak wyjątkowe oraz dlaczego wszyscy pragną je pozyskać. Jako widzowie zadajemy pytania i spodziewamy się odpowiedzi, ale z czasem rozumiemy, że sami bohaterowie nie rozumieją, co się dzieje. Byli świadkami pewnych wydarzeń, mieli sen czy coś i teraz są na misji. Nie rozumieją w pełni natury wydarzeń, w których uczestniczą, ale są pewni, że nie mogą tak stać z boku. Muszą działać.

Midnight Special jest jednym z tych tytułów, które dzielą się na dwa etapy. Pierwszy trwa większość filmu i jest wolny, tajemniczy, aby w drugim etapie zaskoczyć widza. Dane nam jest zobaczyć MOMENT. I jest on idealny. Przemawia do nas obrazem, nie jest krótki ani długi. Nie zatrzymuje fabuły, ale ją wspomaga. Wynagradza czekanie i pozwala zapomnieć, że wcześniej wszelkie budowanie tajemnicy przypominało mi te tanie dialogi ekspozycyjne z Wieża. Jasny dzień.

Nie chcę jednak mówić o tym jako czymś złym lub niewłaściwym. Dla wielu taka konstrukcja opowieści może być wadą, ale nie można zaprzeczyć, że było to przemyślane. Twórca stawia nas w butach opiekunów Alton – tak jak oni nie mamy w życiu (podczas seansu) nic poza nadzieją oraz wiarą. Pozwala nam się doświadczyć czegoś niezwykłego, a potem wszystko, co najlepsze się kończy. Moment trwa wystarczająco długo, by być go pewnym, ale jest za krótki, aby go w pełni dostrzec. Nie ma też możliwości, aby go zrozumieć. Jedyne, co nam pozostaje, to powrót do szarego życia w prawdopodobnie wiecznym marazmie – bo wywołanym świadomością, że ich życie tak naprawdę już się skończyło. W tym sensie, że nic lepszego już ich nie spotka.

Na tej nucie film się kończy. Rozumiem, czemu sporo widzów może być tym zawiedzionymi, ale… O to właśnie chodziło.