Ucieczka w kosmos („Farscape”)

Ucieczka w kosmos („Farscape”)

27/08/2014 Science-Fiction 0
farscape poster
Przygoda & Kosmos & Space-Opera

„Farscape” to klasyczny przedstawiciel space opery. Widziałem na razie tylko pierwszy sezon, do następnych w przyszłości wrócę.

Przede wszystkim: to nie jest Amerykański serial, tylko Australijski.

Farscape” to klasyczny przedstawiciel space opery: własne uniwersum, masa planet, obcych ras, nowy język, nowa kultura. Masa charakteryzacji aktorów, trudno tu oddzielić ich makijaż od kostiumu, wszystko jest tak scalone – jak G’Kar w „Babylon 5„. A do tego dodano jeszcze lalki, niektóre naprawdę zaskakujące. Postać o imieniu Ragel XVI kojarzy mi się z Jodą, tylko jest lepiej animowany (i w bardziej zróżnicowanych warunkach), ale gdy pierwszy raz zobaczyłem pilota w pełni… wcześniej wydawał się mały, zwyczajny, ale gdy postawiono go obok żywego aktora – cholera, on był większy od niego! Takich rzeczy w serialach się nie widuje…

Odwrotnie do „Firefly” – tam nie było kosmitów, tylko ludzie. W „Farscape” na dobrą sprawę nie ma ludzi, poza głównym bohaterem, imieniem John Crichton. Astronauta, który podczas misji w kosmosie wpada do tunelu czasoprzestrzennego i ląduje w innej części kosmosu, w której nikt nawet nie słyszał o Ziemi. Jest tu jedynie gatunek podobny do człowieka, Sepaceanie. Reszta wygląda zupełnie inaczej. Ludzie pojawiają się tu bardzo rzadko – ale nie chcę wyprzedzać faktów.

Fabułą kręci się wokół chęci powrotu do domu. Do Ziemi. To jednak będzie trudne – przy skoku w czasoprzestrzeni, John Crichton wpadł na statek i zabił kogoś w środku. Przez przypadek, jednak brat tego kogoś chce go teraz pomścić. Jest do tego ważną personą dowodzącą wojskiem Rozjemców, więc… Crichton ucieka. Dostaje się na statek podobnych sobie: z tym że to byli więźniowie Rozjemców, i teraz są ścigani. Wszyscy chcą wrócić do domu.

Największy minus pierwszego sezonu jest taki, że nie wciąga i nudzi przez większość epizodów. Zdaje się, że nie ma tu całościowej fabuły, każdy odcinek na początku to schemat: „Och nie, coś się dzieje, zróbmy coś z tym!„. Robią to i kolejny odcinek, wyglądający jakby wcześniejszego nie było. Zmieniają się jednak szczegóły, i to wokół wprowadzenia tych szczegółów kręcą się początkowe epizody. Na przykład: statek przelatuje przez chmarę kosmiczną. Okazuje się, że były w tym pewne istoty, które przedostały się na pokład i teraz przejmują nad nim kontrolę. Podnoszą temperaturę. A to źle, ponieważ dla rasy Aeryn Sun oznacza to chodzącą śmierć. Widz dowiaduje się, że ten gatunek nie posiada regulatora ciepła, dlatego nie potrafi sobie ze wzrostem temperatury poradzić. Wraz z nim będą się wyłączać kolejne jej organy, aż na końcu będzie już tylko egzystować, ponieważ ona i jej podobni nie mogą umrzeć. W zwyczaju jest, że gdy ktoś zobaczy takiego Nieżywego, powinien go zabić – z uprzejmości. I bohater teraz ma więcej powodów, by usunąć robactwo ze statku i wszystko naprawić, bo w innym wypadku to on będzie musiał spełnić ów obowiązek.

Rozwijają się również relacje między bohaterami. Na początku każdy jest z innej bajki, nie ufają sobie, nie lubią się nawet, są różnice kulturowe między rasa… Czuć coraz bardziej z każdym odcinkiem to się zmienia i stają się grupą. Z punktu technicznego, to dobra robota, bo każdy odcinek JEST wypełniony akcją i jakoś to się układa w całość, wypełniając przy tym nieludzki limit 22 odcinków w sezonie na przyzwoitym poziomie. Z punktu widzenia oglądającego, jest już gorzej. To ZALEDWIE przyzwoity poziom, i te „zmiany” nie są wcale tak ciekawe, bo nie wiadomo, co one oznaczają. Przykład: w jednym odcinku będzie wielki szok, że statek, na którym uciekają, jest w ciąży. Wow! Tylko co z tego? Minie 10 odcinków, nim to stanie się istotne (właściwie na przełomie 1 i 2 sezonu to jest w cholerę istotne). Postaci nie są aż tak ciekawe, nie zapadają w pamięć, podobnie jak całe uniwersum. Nie pamiętam dziś, do jakiej rasy należą poszczególni bohaterowie, i ledwo co mnie obchodzi w związku z historią głównego bohatera.

Zmienia się to od około 15 odcinka i później. Od 18 epizodu zaczyna się kontynuowanie w sekundę po poprzednim odcinku, dzięki czemu staje się to coraz ciekawsze. Najlepszy pod tym względem jest finał, który kończy się tak, jak powinien: chciałem obejrzeć następny, dowiedzieć się, co było potem. Sam nie wiem, czy zrobić przerwę od tego serialu, czy oglądać dalej sezon drugi.

Odcinki, które należy obejrzeć (a resztę ewentualnie odłożyć na potem):
Premiere (pilot)
They’ve Got a Secret (wyjaśnienie przeszłości Dargo)
Rhapsody in Blue (wyjaśnienie przeszłości Zhaan)
Durka Returns (wyjaśnienie przeszłości Ragela + wprowadzenie nowej postaci)
A Bug’s Life (i kontynuować do finałowego „Family Ties„)

Mój ulubiony epizod: „A Human Reaction” (1×15), w którym Crichton właściwie WRACA na Ziemię. Żegna się ze wszystkimi, wlatuje do tunelu i… jest w Sydney. A ludzie pierwsze co robią, to celują do niego z broni, usypiają, badają, zamykają w klatce… Witamy na Ziemi.

Jedno jest pewne. Najlepszym elementem serialu jest głos Aeryn Sun.

Cytaty

– Nie masz pojęcia, jak bardzo jesteście rozwinięci!
– Myślę, że mam takie pojęcie.
– Wcale! Tam, skąd pochodzę, wirusy i bakterie są plagą. Zabijają rośliny, zwierzęta, ludzi… Was ominęło ogromne nieszczęście.
– Czemu chcesz wracać do świata, gdzie jest tyle chorób?
– Wy nie macie czekolady.