Egzorcysta („The Exorcist”, 1973)

Egzorcysta („The Exorcist”, 1973)

30/10/2018 Opinie o filmach 0
egzorcysta
William Friedkin
Ellen Burstyn, Max von Sydow, Linda Blair

Dramat obyczajowy z elementami nadnaturalnymi. Całkiem ambitny i inteligentny tytuł.

Egzorcysta jest uważany za najlepszy horror w historii, ale oglądany w 2018 roku trudno nawet ustalić, czy jest horrorem. Ma też inne problemy, ale na razie skupię się na tym, że to dramat obyczajowy z elementami nadnaturalnymi.

Powodem tego jest celowość takowej organizacji. Tak właśnie ten tytuł miał wyglądać – na początku przedstawiono świat realny, by następnie wprowadzić tam elementy z obcego wymiaru. Na tym polega horror Egzorcysty: na postawieniu przed bohaterami wyzwania, wobec którego nie mogą nic poradzić. Muszą otworzyć się na możliwość, że istnieją siły spoza naszej rzeczywistości. Oto mamy zwykłą rodzinę – przyjmują gości pod wieczór, na co dzień wychowują dzieci, absolutnie nic nie zapowiada przyszłych wydarzeń. Oglądamy czyste kino obyczajowe pozbawione konfliktu.

Nagle pośrodku tego wszystkiego pojawia się coś nowego. Coś, co nie pasuje do obecnych czasów. Dzisiaj nazywamy to chorobą psychiczną, badamy to, ale co w sytuacji, jeśli się mylimy? Takie wyzwanie stoi przed bohaterami – otworzenie się na nowe zagrożenie i przyznanie, że potrzebują zupełnie innego rodzaju pomocy. Bez pewności, czy to w ogóle jest dziś możliwe.

Pod tym względem Egzorcysta jest kinem w zasadzie bezbłędnym – realizm zbudowany na ekranie jest wiarygodny i pełny, a kolejne obce elementy skutecznie budzą niepokój. Nie jest to kino łatwe.

Oczywiście, subiektywnie można zarzucić wolne tempo czy zwlekanie z powiedzeniem oczywistego. Duże znaczenie ma tu doświadczenie oglądającego, który wychowywał się na tytułach czerpiących inspirację z Egzorcysty, przetwarzając tę produkcję i zmieniając jego akcenty. Tym samym spodziewa się interwencji tytułowej persony raczej już w drugim akcie, zamiast trzecim. Niemniej, faktyczne problemy można wymieniać i wymieniać: brak pomysłu na bohaterów czy na punkt kulminacyjny; centralnemu wydarzeniu brak wagi lub konsekwencji – opętana dziewczyna siedzi w łóżku i obraża ludzi, a po wszystkim niczego nie pamięta. Wątki osobiste głównego bohatera z kolei w ogóle nie wybrzmiewają jak należy i można niemal o nich zapomnieć.

To wszystko prawda, ale trzeba napisać coś jeszcze: to prekursor bardzo ważny dla nurtu horroru. Tytuł pozbawiony jump-scare’ów, w którym wszystko, co niepokoi, jest autentyczne i prawdziwe; to w końcu produkcja próbująca straszyć w inteligentny sposób, podchodzić swojego odbiorcę bez nabierania go. Potem po prostu kilka tytułów próbowało tego samego i osiągnęło o wiele lepszy skutek.