Designated Survivor

Designated Survivor

19/10/2017 Thriller 0
Designated poster
Kiefer Sutherland

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Waszyngton. Jednej nocy wszystko wybucha. Czołówka polityków i najważniejsi ludzie w rządzie giną w zamachu, cały kraj traci grunt pod nogami.

Sezon I

★★★★★

Tom Kirkland z minuty na minutę staje się prezydentem USA, chociaż jeszcze chwilę wcześniej miał opuścić stan i nigdy tam nie wrócić. Staje wobec licznych konfliktów – musi podnieść morale narodu wobec tragedii, musi doprowadzić do rozwiązania zagadki „kto to zrobił?” – najlepiej bez wywołania trzeciej wojny światowej po drodze. Musi w końcu udowodnić sobie i innym, że zasługuje, aby być prezydentem, chociaż nikt na niego nie głosował. Po drodze będzie pokonywał liczne przeszkody, utrzymując w ten sposób stały poziom nerwowej atmosfery. Tu serial zdecydowanie pokazuje klasę – nie ma łatwych wyborów. W każdej sytuacji mamy doradców, ale każdy kreuje i mówi co innego, inny sposób radzenia sobie z problemem, nie ma idealnej metody. Każda droga prowadzi do konsekwencji, co najwyżej jedna z tych dróg jest dłuższa i pozwoli nabrać tchu w tym nowym życiu, w którym nikt nie śpi więcej niż dwie godziny dziennie. Serial wypełniony jest wątkami i postaciami, nikt tutaj nie jest pewny i znajomy. Każdy gra o swoje, zyskuje sympatię tylko wtedy, kiedy jego zyski pokrywają się z konkurentem, ale mimo to pozostają wrogami. Nikt nie prowadzi tu wojny krótkowzrocznej. Każdy gra o wszystko. Twórcy odrobili pracę domową i znają historię prezydentów Ameryki Północnej, ale mimo to nadal opowiadają w taki sposób, by przeciętny widz mógł pomyśleć „cholera, byłbym dobrym prezydentem„. Nie jest to zarzut w żadnym wypadku. Jedynie ostrzeżenie – to wciąż rozrywka. Dialogi są czytelne, ale nie są poezją. Aktorzy tworzą bohaterów zapadających w pamięci, ale nie byli oni wyzwaniem dla grających. Pod koniec sezonu zaczyna być wprowadzanie nowych dyrektyw prezydenta, co objawia światopogląd twórcy (chociaż trudno powiedzieć, w jakim stopniu to są jego poglądy, a jak bardzo są to rzeczy mówione pod widzów, ponieważ wyrażają one zdanie większości obywateli). Otrzymujemy więc kilka zdań o uchodźcach (okazuje się, że wszyscy przybywający do USA byli sprawdzeni i potwierdzeni jako bezpieczni, ale rząd i tak nie chce ich przyjąć, bo się boją, więc prezydent musi interweniować); potem wchodzi starszy pracownik, który stracił pracę, bo jego zawód stał się zbędny, więc prezydent zapowiada utworzenie funduszu socjalnego, aby pomóc ludziom takim jak ten bezrobotny. Pojawia się też temat „gun control” i słuchanie matki obawiającej się iść do kina, aby nie zostać ofiarą wariata z karabinem – tutaj chciałbym tylko wskazać ważny błąd logiczny serialu. Mianowicie, wcześniej bardzo ważne było „pokazać, że się nie boimy„, na przykładzie, chociażby zdejmowania kamizelki kuloodpornej przez prezydenta Stanów Zjednoczonych podczas chodzenia po miejscu zamachu (!). A teraz nagle chodzi o to, aby pokazać, że nie tylko się boimy, ale wręcz sramy pod siebie ze strachu, jeśli nie będziemy żyć pod kloszem, jednym wielkim tunelem złożonym z bramek wykrywających metal. Osobiście przeszkadza mi też również mówienie o „gun control” bez omówienia samego tematu i tego, jakie prawa obecnie obowiązują. Może chodzi o samą ideę, że przepisy należy zaostrzyć (zapewne to prawo zmienia się równie często, jak prawo podatkowe w Polsce). A może twórcy nie mają pojęcia o tym, co mówią, tak samo, jak było to w przypadku komentatorów masakry w Las Vegas (domagali się zaostrzenia „gun control„, a terrorysta używał nielegalnej wg prawa broni, bo modyfikowanej, automatycznej i pół automatycznej, więc co tu jeszcze zaostrzać?). Serial buduje wizję prezydenta jako Ojca Narodu – osoby, która troszczy się o wszystkich obywateli, słucha ich próśb i pomaga, gdy tego potrzebują. I dobrze. Jestem za kinem, które wyraża jakieś poglądy, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam (ja jestem tą osobą która pyta „czyim kosztem im pomaga?„), bo to zawsze okazja do dyskusji. Zresztą, to dopiero pierwszy sezon. Może kolejne sezony będą właśnie stawiać wyzwanie temu stanowisku? Jest to możliwe. Stopniowy rozwój głównego bohatera nawet to zapowiada (dostajemy nawiązanie do „Ojca Chrzestnego” w postaci ujęcia z zamykanymi drzwiami, dzielącymi prezydenta i jego żonę). Najważniejsze jest teraz tylko to, iż twórcy się nie zapominają. Na pierwszym planie wciąż znajduje się wciągająca, organiczna i skrupulatnie skonstruowana fabuła pełna atmosfery nerwowości, zakrętów i wychodzenia na szersze wody, ilekroć okazuje się, że zasięgi i możliwości wroga są większe, niż podejrzewaliśmy. „Designated Survivor” to też powrót do okolic 2004 roku, kiedy to po raz ostatni mieliśmy do czynienia z poprawnymi sezonami seriali. „24„, „Lost„, „Prision Break” – wtedy scenarzyści umieli napisać 20+ odcinków w serii, wszystkie jednakowo wciągające i ważne. Potem te czasy minęły, dzisiaj są problemy z wypełnieniem połowy tego. „DS” z kolei dostarcza kompletny sezon, który obejrzałem w całości – i miałem na to ochotę. Druga seria jest właśnie publikowana, będę oglądać.

Sezon II

Po 5 odcinkach. Mocny spadek formy.