Czarnobyl (2019)

Czarnobyl (2019)

09/06/2019 Opinie o serialach 0
czarnobyl
Jared Harris & Stellan Skarsgård & Emily Watson

Przypadek Czarnobyla był niesamowity. Scenarzyści tego miniserialu zrobili co tylko mogli, aby nic z tym nie zrobić. Historia jednak obroniła się mimo wszystko.

3/5

Pierwszy odcinek widziałem niedługo po tym, jak miał swoją premierę – zobaczyłem doskonałą scenografię, stos schematów oraz naukowy bełkot. Nic ciekawego. Minęło parę tygodni, Czarnobyl jest obecnie najwyżej ocenionym serialem w historii na IMDb. Wróciłem do oglądania – coś mi umknęło? Może później jest lepiej?

Nie, nie jest, poza ostatnim odcinkiem. Drugi i inne dostarcza dokładnie to samo: schematy i bełkot, a scenografia nadal jest obłędna. Zapewne nie jest to faktyczna scenografia, a CGI, ale trudno podczas seansu to sobie wyobrazić. Łatwiej mi założyć, że faktycznie stoimy obok gigantycznej elektrowni dymiącej dwa kilometry w górę, a nad naszymi głowami lecą helikoptery. Ładny widok, który buduje atmosferę i opowiada lepszą historię od scenarzystów.

Rzecz, której nie lubię: mądra osoba, która brzmi, jakby gadała od tyłu. Wiem, że mówimy o wyjaśnieniu działania czegoś tak skomplikowanego jak elektrownia czy promieniowanie, niemniej naukowcy w Czarnobylu wydają się zdolni do złego wytłumaczenia nawet zatonięcia Titanica. Mówią oni tak, jakby pomijali wiele informacji, ponieważ wolą wypowiadać kolejne metafory nakierowane na wyobrażenie przez odbiorcę rozmiarów katastrofy. „Milion trylionów milionów naboi lecących teraz w stronę ludzi”, tego typu rzeczy. Naprawdę brzmią, jakby szerzyli panikę i wydają się nieświadomi banalnych rozwiązań – jak choćby zmierzenie promieniowania innym sprzętem, dla pewności. Tego nie proponuje żaden naukowiec, a członek partii (co jest akurat efektem schematów fabularnych, ale o tym później). Można tłumaczyć coś bezpośrednio, można skupić się tylko na wyjaśnianiu, co coś oznacza (jaki ma skutek), można też jak do dziecka (czyli niczego nie wyjaśniać, ale przekonywać, że mówimy o czymś ważnym) i tę ostatnią metodę najczęściej twórcy Czarnobyla preferują. A tak wygląda tylko relacja naukowca z widzem – relacja naukowca z innymi postaciami wygląda jak oglądanie szalonej osoby siejącej panikę. My wiemy, że Czarnobyl był poważny, ale wszyscy przełożeni i zarządzający nie wiedzieli. I nie dlatego, że byli schematycznymi złymi i smutnymi ludźmi w garniturach, ale byli ludźmi i trzeba umieć ich zrozumieć. To jednak jest poza zasięgiem tego serialu, dlatego mamy więc szalonego naukowca, który ma rację, ale nikt go nie słucha, oraz stół wypełniony złymi ludźmi w garniturach. Tragedia w Czarnobylu sprowadzona do kreskówki dla najmłodszych, tylko dla niepoznaki dodali do tego wypraną kolorystykę oraz turpistyczne rany popromienne.

Nie powinienem się jednak dziwić, w tej produkcji źle jest tłumaczone nawet życie w Związku Radzieckim – i to przez jednego Rosjanina do drugiego (tak, serio, jest coś takiego!). Tym samym przechodzę do największej bolączki serialu: schematyczności oraz podporządkowania się schematom. Oznacza to, że smutni panowie w garniturach nie zaczynają traktować naukowca poważnie, bo ten rzekł coś przekonywującego – tak tylko mówi schemat. Idą mu na rękę ALE dołączy do niego największy ze smutnych i groźnych panów w szarych garniturach. Tych dwoje połączy siły – delikatny i nieśmiały naukowiec zyska pewność siebie, a smutny pan z rządu zacznie przejmować się losem zwykłych ludzi. Te schematy niemal uniemożliwiają uwierzenie w tę historia, a na pewno utrudniają traktowanie całej produkcji na poważnie. Nie miałem wrażenia, że życie pisze tę opowieść, a scenarzysta. Marny. Taki, który umie tylko wypełniać, zamiast tworzyć. Najśmieszniejszy był moment z babcią, którą chcieli wysiedlić z zagrożonego promieniowaniem terenu. W odpowiedzi strzeliła monolog: „Synku, ty wiesz, jaka ja jestem stara? Jestem tak stara, że miałabym czas przeczytać całą twórczość Balzaca dwa razy, jakby mi się chciało. Byłam w tym czasie jebana nieustannie. Najpierw Napoleon próbował jebać nas w dupę, potem carowie, Lenin, Hitler, STALIN KURWA PRÓBOWAŁ, A MY WCIĄŻ TU JESTEŚMY. Teraz chcesz mi powiedzieć, że jakieś promieniowanie chce mnie jebać? Niewidzialne jeszcze? Śmieszny jesteś, synek”. Dobra, trochę koloryzuje, ale w serialu jest równie źle. Brzmi, jakby babcia przygotowywała ową przemowę przez ostatnie 25 lat.

Ostatni odcinek wpływa dodatnio na pamięć o tym tytule, kiedy to oglądamy rozprawę w sądzie mającą ustalić winnych eksplozji. Nie mówię, że to była dobra rozprawa. Nie była – teatralność oraz sztuczne dialogi niewłaściwe dla ludzi to główne wady – ale gdy świadek skończył mówić, na zegarze była 52 minuta. I niemal cały ten czas spędziliśmy właśnie na sali, słuchając trzech ludzi, więc muszę przyznać: trzymali mnie w napięciu. Osobiście stawiam na samą tragedię – w końcu skończył się naukowy bełkot i barwne opisy, a zaczęła się prawdziwa nauka. Poważny opis wydarzeń, krok po kroku, jak i dlaczego. Nic nie zostało pominięte, ale ujęte w zrozumiały sposób. Czułem się jak na moim pierwszym wykładzie z fizjologii, kiedy doktor tłumaczył działanie pompy sodowo-potasowej przez 2,5 godziny. To była nauka, to był nowy świat, nagle coś niezrozumiałego staje się zrozumiałe. Chemia i historia połączone w jedno, aby opowiedzieć o tragedii Czarnobyla. Scenarzysta nie brał w tym udziału.

Tak właśnie jest z całym tym serialem – Czarnobyl jest imponujący i intrygujący, Czarnobyl nie. I twórcy robili, co tylko mogli, żeby zagrzebać to wydarzenie pod schematami fabularnymi z Green Book i dziecinadą w stylu uświadamiania Rosjanom, że żyją w związku Radzieckim oraz jaki reżim tam panuje. Opowiadali o prawdziwych ludziach w taki sposób, że przez myśl mi nie przeszło, że żyli naprawdę – a okazuje się, że tak właśnie było. Przecież postać głównego naukowca jest niespójna niczym bohaterowie Gry o tron, dostosowana do fabuły i zasad schematów fabularnych (serio mam uwierzyć, że osoba, która wstała przy stole pełnym smutnych ludzi, może się bać powiedzieć prawdę, aby ratować ludzi? Albo, że trzeba ją namawiać do robienia tego, co słuszne zaraz po tym, jak poleciał do Czarnobyla i podpisał na siebie wyrok? Jaja sobie robicie?). Mogłoby mnie to oburzyć, prawda, ale… Świat poznał w ten sposób historię Czarnobyla. Nie suche fakty, ale opowieść o poświeceniu. Wina ustroju mimo wszystko jest wskazana. I trudno jest mi się gniewać na twórców, że tak bardzo poszli w schematy – w końcu dzięki temu więcej ludzi jest w stanie zrozumieć tragedię. Można więcej powiedzieć o tym wydarzeniu, oczywiście, jednak patrząc po reakcjach internautów i tak dowiedzieli się naprawdę dużo. Schematy i sztuczność nie miała dla nich znaczenia, historia obroniła się sama. Gratulację dla Sowietów za odstawienie tak konkretnej maniany, że nawet HBO nie dało rady tego zepsuć.

Zostało tylko liczyć na to, że scenografia zaraz zostanie wykorzystana w lepszym serialu. I może jeszcze zastanowić się nad tym, jakim cudem te pompatyczne i narzucające się mini-monologi tak widzom przypadły do gustu. Nie pasują do postaci ani momentu, ale scenarzysta chciał przepchnąć złotą myśl i… jak na razie uszło mu to na sucho. To trzeba studiować!