Co ludzie powiedzą („Keeping Up Appearances”, 1990-95-)

Co ludzie powiedzą („Keeping Up Appearances”, 1990-95-)

06/09/2018 Opinie o filmach 0
co ludzie powiedza

Super. Zrobili serial o członkach mojej rodziny.

Na pewno znacie ten typ człowieka – zarozumiały, zachowujący się w sposób pasywno-agresywnie, kłamie i manipuluje, rozstawia ludzi po kątach, udaje i kombinuje. Taka właśnie jest postać wiodąca w Co ludzie powiedzą?, Hyacinth Wiadro. Spędza ona swoje życie na przekonywaniu sąsiadów, że jest elegancka i ma klasę, jest lepsza od pozostałych, stawia na pozory, kiedy to prywatnie w jej butach pasie się więcej krów, niż fast-foody potrzebują rocznie. Kontakt z taką osobą zostawia człowieka brudnym na dnie, może nawet tygodnie, a tak naprawdę zaczynasz nienawidzić siebie i rasę ludzką, masz ochotę krzywdzić innych oraz siebie. Tracisz ochotę, by żyć i potrzebujesz czasu, by znowu zacząć czuć zapach czystego powietrza oraz przypomnieć sobie, że nie wszyscy ludzie tacy są.

Skąd wiem, że znacie taką osobę? Bo wszyscy mamy w rodzinie kogoś takiego. Mam i ja. Na tej podstawie właśnie powstał serial – odtworzono taką toksyczną osobę na ekranie wręcz bezbłędnie, rozpoznajemy ją w cztery sekundy i następnie zaczynamy się z niej śmiać. Wszystko działa w taki sposób: Co ludzie powiedzą? stawia główną bohaterkę w sytuacjach, w których się ośmiesza, próbując zachować pozory. Część postaci ją szanuje i liczy się z jej opinią, przez co cierpią, kiedy Hyacinth ich wykorzystuje. W większości jednak są świadomi i tylko się uśmiechają pobłażliwie, ilekroć ją widzą. Wszystko to spełnia funkcję autoterapii, jak wyobrażanie sobie, że osoba, która nas denerwuje, jest naga. Widzimy Hyacinthę i wyobrażamy sobie, jakby to wyglądało, gdyby to denerwująca nas w prawdziwym życiu osoba miała podobne doświadczenia co postać na ekranie. Ot, to wszystko, cały serial. W pierwszym odcinku bohaterka dowiaduje się, że jej ojciec jest w szpitalu, więc ona teraz stara się przekonać wszystkich, iż ojciec jest na oddziale, ponieważ robił coś szlachetnego. Ośmiesza się do końca, ale nie cierpi, nie jest tego świadoma. Wszystko jest więc w porządku: widzowie nie są tymi złymi, co śmieją się z czyjegoś nieszczęścia, a bohaterka może zacząć egzystować w następnym epizodzie, gdzie wstydzi się swojej rodziny, której głowa to typowy Janusz ze skarpetami i browarem w ręku.

Ubaw po pachy dla niektórych, ja jednak nie potrzebuję tego w swoim życiu. Pisząc tego mam na myśli takiej energii, która jest w tym tytule. Nie potrzebuję nienawidzić kogokolwiek. Nie potrzebuję więc tego serialu. Sześć odcinków przemęczyłem bez emocjonalnej reakcji i na tym się zatrzymam.