Różowe lata 70. („That ’70s show”)

Różowe lata 70. („That ’70s show”)

28/01/2018 Opinie o filmach 1
rozowe lata 70 poster
Trawka & Piwnica & Własny samochód

Przyjaźń w czasach, gdy o przyjaźń było trudno, ale o dobrą muzykę zdecydowanie łatwiej.

Po około 95 odcinkach

Zanim zacznę, chcę was tylko poinformować, że poniższy wpis istnieje w dwóch wersjach: tekstowej oraz audio, jako podcast. To eksperyment – dajcie mi znać, co o tym myślicie. Chcecie mieć wybór czy wolicie zdecydowanie jedną z tych opcji? Oczywiście, wersja audio w przyszłości będzie dużo lepsza jakościowo, ale gdzieś zacząć muszę i chcę uczyć się płynnie mówić do mikrofonu. Różnic jest więcej – tekst jest przemyślany, wersja audio powstała na podstawie notatek i zawiera wiele dodatkowych „gorących myśli„, które dodałem pod wpływem chwili. Mówię też o mojej chorobie, która popchnęła mnie do spędzenia dwóch dni na oglądaniu „That ’70s show„.

Skończyłem właśnie oglądać trzeci sezon serialu. Nie oglądam całej produkcji po kolei, widziałem cały pierwszy, prawie cały siódmy i wiele odcinków z pozostałych serii. Łącznie widziałem prawie połowę – to w końcu produkcja, która jest w moim życiu od wczesnych lat dwutysięcznych, kiedy to oglądałem „Różowe lata 70.” w telewizji, na wyrywki. Widziałem nawet odcinek finałowy. Lubię ten serial, ale teraz zajrzałem na Filmweb, poczytałem opinie moich znajomych, a oni piszą wyłącznie o humorze. Oraz że to jest sitcom. I na tym koniec, tak jakby ten serial zamykał się wyłącznie na tym. A tak nie jest i teraz chcę o tym opowiedzieć, ponieważ „Różowe lata 70.” mają do zaoferowania coś więcej niż tylko humor oraz śmiech z taśmy, ale zacznijmy od tego.

Rozumiem, że dla wielu humor będzie tą kwestią decydującą, tak jak niektórych nie umieją słuchać hip hopu lub gościa z akustykiem, dlatego akceptuję, że są tacy, co skreślają serial na samym początku za po prostu bycie sitcomem. Ja mam awersję na Indian mówiących po angielsku ze swoim mocnym akcentem, wy macie awersję na śmiech, który pochodzi, jak wam się wydaje z taśmy. Dobrze, ale przejdźmy dalej poza tę barierę. Mamy więc poziom humoru oraz jego tematykę, a tutaj pokutuje przekonanie, że „Różowe lata 70.” to serial oparty na żartach z podtekstami seksualnymi, znajdywaniem wszędzie aluzji do penisów, penetracji i wymiany płynów. I dobrze, bo tego typu żarty są, ale nie zawsze, i co ważniejsze: nie wynikają ze złych intencji twórców, ale narracji całej produkcji.

To nie było tak, że chcieli zrobić produkcję dla głupich ludzi, więc zaczęli pisać żarty o prawiczkach. Było dokładnie na odwrót: chcieli zrobić serial o życiu młodych ludzi w latach 70., a dla takich ludzi temat seksu był bardzo ważny. Ważniejszy niż dzisiaj i ważniejszy niż dla ich rodziców, bo wtedy z jednej strony już mieli za sobą rewolucję seksualną. Już była ta energia w społeczeństwie, że seks jest magiczny, wspaniały i nie trzeba się go wstydzić. Z drugiej strony, w tym samym społeczeństwie był głęboki sprzeciw wobec takiej energii, wobec wolnej miłości i wszelkich narkotyków. Starcia między tymi dwoma poglądami powodowały napięcie, z jednej strony więc młodzi chcieli, z drugiej nie mogli i to prowadziło do tego, że rosła w nich pasja, chęć, myśleli o tym. Innym ważnym elementem jest to, że seks wciąż był tajemnicą i nie wiedzieli za wiele o nim samym. Zresztą do dzisiaj ludzie mają problem z doliczeniem się, ile jest dziur u kobiety. Dostęp do pornosów był opłakany, wtedy nawet kolorowa telewizja była luksusem, ale nawet ona oferowała niewyraźny obraz. Nie było jeszcze kaset wideo, szczytem marzeń był plakat. To oczywiste, że tacy ludzie myśleli głównie o tym – chcieli poznawać drugą płeć, chcieli się całować i stracić dziewictwo. Dlatego serial jako taki stara się znaleźć dużo humoru właśnie w tym rejonie.

Z tego powodu nie uważam, że tematyka humoru nie jest jakąś przeszkodą w celu poznania całego serialu. Pójścia dalej i zapoznania się z tym, co cały serial ma do zaoferowania, o czym tak naprawdę jest. Znakomitym portretem przyjaźni młodych ludzi, którzy spędzają ze sobą czas nie dlatego, że się szczególnie lubią, ale dlatego, że nikogo innego pod ręką nie ma. To nie tak jak dzisiaj, kiedy w Internecie znajdujesz najlepszych ludzi na świecie rozmawiających w twoich językach – wtedy było tylko małe miasteczko i robiłeś, co mogłeś. O swoich problemach rozmawiałeś na schodach w sekrecie nie dlatego, że ta osoba zawsze cię rozumiała lub wiedziała co powiedzieć – ale komuś musieliśmy się zwierzyć, a lepszych opcji nie było. To samo tyczy się zwykłego spędzania wspólnego czasu. Nie lubiliśmy się zbytnio, mieliśmy wady i czasami wchodziliśmy sobie na nerwy – by w taki sposób rozwijać się, akceptować i poznawać. Dzisiaj bohaterowie mieliby wybór i pewnie ignorowaliby się nawzajem, ale wtedy ich możliwości były ograniczone i to wcale nie przeszkadzało im doceniać się lub czerpać przyjemności ze spędzania czasu razem. Wtedy umieliśmy jakoś wyjść ponad to, co nas ogranicza, dzieli, różni. Akceptowaliśmy, co mieliśmy, radziliśmy sobie z tym – tak samo w drugą stronę: akceptowaliśmy, że inni z nas się śmieją, krytykują nas lub wykręcają nam numery. To była codzienność, z która nikt nie mógł nic zrobić – ani nawet nie chciał!

Serial porusza inne poważniejsze tematy – takie jak życie bez rodziców albo życie z rodzicielami, którzy są niedojrzali. Relacje międzypokoleniowe, śmierć w rodzinie albo decyzja o zaczęciu stosowania antykoncepcji. Konflikt różnych podejść – czy wychowywać dzieci twardą ręką, czy też pozwalać im postawić beczkę piwa w salonie w piątkowy wieczór? Mój ulubiony przykład to odcinek o pierwszym seksualnym zbliżeniu, bo to unikat na skalę kina jako takiego. Oto w „Różowych latach 70.” ukazano dwoje ludzi, którzy nie tylko czekali bardzo długo na zbliżenie (wcześniej decyzję tę przemyśleli i przeszli przez wszystko po drodze, nawet wyznali sobie miłość), ale dla obojga był to pierwszy raz. I ten serial, w przeciwieństwie do wszystkich innych filmów czy seriali, miał odwagę pokazać, że ten pierwszy raz wcale nie jest magiczny albo wyjątkowy. Zapewne nie będzie nawet udany – i nie będzie w tym niczyjej winy! To po prostu nowe doświadczenie, przez co będziecie się czuć dziwnie. Nie ma w tym nic złego. A działa to, ponieważ znajduje się właśnie w takim serialu – otwartym na temat seksualności, umiejący z tego żartować. Ktoś miał swój pierwszy raz i nie podołał zadaniu – koledzy będą się z niego śmiać, ale na koniec będzie powiedziane to, co najważniejsze.

Innym godnym wspomnienia elementem są nawiązania do innych filmów jak „Reefer Madness„, twórczość Hitchcocka czy szczególnie „To wspaniałe życie„. To ostatnie jest dla mnie bardzo istotne, ponieważ nie jestem fanem oryginalnego filmu Capry – tam bohater dzięki wizycie anioła uczy się tego, co już wiedział wcześniej, a fabuła filmu wyglądałaby identycznie, gdyby cały wątek anioła z niego wyciąć (bohater poszedłby na most, wrócił do miasteczka i tyle, a godzinę krócej film by trwał). Jeśli macie podobne odczucia do moich i chcecie zobaczyć schemat „To wspaniałe życie” zrobiony dobrze: zobaczcie go w wersji „Różowych lat 70.„. Tutaj mamy opowieść o związku, który się rozpadł. Nastolatek płacze w łóżku i wypowiada życzenie, aby ten związek nigdy się nie wydarzył. Pojawia się anioł i pokazuje mu wersję jego życia, gdyby nigdy się nie zakochał – w ten sposób uczymy się, że lepiej jest kochać i to stracić, niż nigdy nie kochać. Bo miłość wpływa nie tylko na nas, ale też na wszystko wokół nas. I to w sposób, którego nigdy nie przewidzimy. Piękne.

Nie mówię, że „Różowe lata 70.” to jeden z moich ulubionych seriali, ale po prostu go lubię. Chcę go dokończyć i czasami wracam do wybranych epizodów. Nie żałuję poświęconego mu czasu i mam nadzieję, że dzięki mnie więcej osób dostrzeże w nim nieco więcej niż zwykły sitcom. Tutaj włożono dużo wysiłku, więc możecie dać mu szansę. Nawet dla kilku odcinków.

Dziękuję za uwagę i dajcie znać, co myślicie o moim eksperymencie!

Moje ulubione odcinki: „Eric’s Birthday”, „Streaking”, „Battle of the Sexists”, „Eric’s Burger Job”, „The Pill” i „Grandma’s Dead”. Śr. ocen na epizod: 6,4/10

Moje ulubione odcinki: „Garage Sale”, „Halloween”, „Vanstock”, „I Love Cake”, „Eric Gets Suspended” i „Red’s Birthday”. Śr. ocen na epizod: 6,8/10

Moje ulubione odcinki: „Too Old to Trick or Treat, Too Young to Die”, „Jackie Bags Hyde” i „Hyde’s Christmas Rager”.

Moje ulubione odcinki: „It’s a Wonderful Life” i „Eric’s Hot Cousin”.

Moje ulubione odcinki: „Hey Hey What Can I Do”, „Bring It on Home”, „Immigrant Song” i „Celebration Day”.

Moje ulubione odcinki: „Man with Money”, „Sparks” i „The Seeker”.

Moje ulubione odcinki: „Let’s Spend the Night Together”, „(I Can’t Get No) Satisfaction”, „You Can’t Always Get What You Want”, „Surprise, Surprise”, „Winter”, „Don’t Lie to Me”, „Can’t You Hear Me Knocking”, „Short and Curlies” i „Till the Next Goodbye”.

Moje ulubione odcinki: „Somebody to Love”, „Misfire”, „Stone Cold Crazy”, „Love of My Life” i „That ’70s Finale”.

Moje ulubione odcinki

(kolejność chronologiczna)
1×17 The Pill
1×23 Grandma’s Dead
4×01 It’s a Wonderful Life
6×22 Sparks (Mój ulubiony!)
7×11 Winter
7×13 Can’t You Hear Me Knocking
8×02 Somebody to Love
8×04 Misfire
8×05 Stone Cold Crazy
8×22 That ’70s Finale