Podsumowanie osobiste 2018 roku

Podsumowanie osobiste 2018 roku

17/02/2019 Blog 0
plany

Kolejny raz mam ochotę podsumować mijające 12 miesięcy w ten sam sposób: "Wszystko się psuje".

Strony internetowe, z których korzystam na co dzień, wciąż usuwają opcje, z których korzystam – albo utrudniają do nich dostęp. Większość kinomanów to wciąż oszuści, którzy używają kina jako pretekst do obrażania innych. Klasyka i kino zagraniczne (czyli spoza USA i części Europy) wciąż istnieje wyłącznie dla widzów nielegalnych. Największe festiwale przyciągające tysiące widzów wciąż mają problemy finansowe. Reklamy wciąż irytują, zamiast sprzedawać. Dziennikarzy politycznych wciąż nie ma, jedynie ludzie utwierdzający swoich odbiorców w ich przekonaniach i ich wizji świata… Ale przynajmniej zawsze może być lepiej, racja?

Po pierwsze...

2018 rok to dla mnie pierwszy scenariusz. Nie, że sprzedany, ale dokończony. „Festiwalowa miłość” (fabuła w klimacie Clerks o kinomanach na festiwalu filmowym zastanawiających się nad tym, dlaczego tyle życia poświęcają na sztukę) była dla mnie żywa przez trzy lata. Przez ten czas cały czas zmieniałem tekst, dłubałem przy nim i męczyłem się z kilkoma wybranymi momentami, których nigdy nie udawało mi się dobrze ująć… Zmieniłem nawet ostatnie zdanie, które w końcu było pierwszą rzeczą, jaką napisałem – od niej zacząłem konstruować całą resztę. Aż tu nagle w marcu zeszłego roku uświadomiłem sobie, że mam lepszą wersję. Kilka tygodni siedziałem, żeby napisać brakujące 10 stron, aż w końcu to zrobiłem. Wydrukowałem całość i teraz mogę to trzymać w ręku. Mogę to pokazywać ludziom i słyszeć ich kompletnie inne wrażenia. Jedna osoba nawet porównała jeden mój monolog do Felliniego, o czym nigdy bym sam nie pomyślał.

„Festiwalowa…” oczywiście wciąż żyje i nadal o niej myślę (ostatnio pomyślałem, by dodać piosenkę Gypsy Suzanne Vegi w konkretnej scenie, kiedy to poznałem genezę tego utworu), ale chodzi o to, że ten jeden rozdział mogę zamknąć i zacząć pisać następny. Problemem jest tylko zamknięcie się na te kilka tygodni na świat, żeby móc tworzyć. W święta miałem wolne i napisałem w trzy dni ponad czterdzieści stron do „Najlepszych lat życia” (fabuła o szkole i dorastaniu).

Festiwale

W 2018 roku byłem na dwóch i jestem zadowolony, że się wybrałem na oba – ale w tym znaczeniu, że to było coś nowego (pierwszy raz pod namiotem choćby) i w efekcie napisałem dwie świetne relacje, do których lubię wracać. Samo bycie tam już było dalekie od pozytywnego aspektu – byłem strasznie samotny, a i filmowo okazało się beznadziejnie. Nie wiem, czy pojadę w 2019 gdziekolwiek – ale z powodów finansowych. Przez studia już dwa razy kończyłem miesiąc, mając 20 złotych na koncie i chociaż od grudnia już trzymam się na powierzchni, to wciąż muszę pamiętać, że sam mój blog kosztuje ponad 800 złotych rocznie, co zostało mi dosyć mocno uświadomione przez dostawcę – jednego dnia wysłali mi fakturę i wiadomość, że mam tydzień na zapłatę, albo tracę wszystko. I tak lepiej, niż mnie na studiach potraktowali jakiś miesiąc później, ale o tym opowiem przy innej okazji.

Najlepsze powtórki:

Czyli takie, które urosły w moich oczach po kolejnym seansie:

Chinatown (1974) Notatka o filmie
Milczenie owiec (1991) Notatka o filmie
Mission: Impossible (1996) Notatka o filmie
Pluton (1986) Notatka o filmie
E.T. (1982) Notatka o filmie

Szczęki (1975) Notatka o filmie
Filadelfia (1993) Notatka o filmie
Uwierz w ducha (1990) Notatka o filmie
RoboCop (1987) Notatka o filmie
Puszka Pandory (1929) Notatka o filmie

Najlepsze filmy obejrzane pierwszy raz

(bez liczenia filmów z 2018 i 2017 roku)

Kings Row (1942) Notatka o filmie
Wybór Zofii (1982) Notatka o filmie
Anvil! (2008) Notatka o filmie
Szpital Przemienienia (1978) Notatka o filmie
Czerwona pustynia (1964) Notatka o filmie

Dzieci ulicy (1946) Notatka o filmie
High Sierra (1941) Notatka o filmie
Mam 20 lat (1965) Notatka o filmie
Too Late (2015) Notatka o filmie 
Podróże Sullivana (1941) Notatka o filmie 

Studia

Wciąż jestem studentem pielęgniarstwa. Gdy piszę te słowa, to zaliczyłem już trzy semestr, mam przerwę aż do 8 marca… I nie czuję się ani trochę bardziej przygotowany do wykonywania zawodu, niż to było pół roku temu – ale to temat na oddzielny podcast. Tych poświęconych tematyce medycznej do tej pory nagrałem już trzy – o pracy na izbie przyjęć, o studiach oraz o moim pierwszym kontakcie z umierającym pacjentem. Co ciekawe, za każdym razem miała miejsce ta sama sytuacja: na podcaście mówiłem, że coś jeszcze przede mną, ale do czasu publikacji owego podcastu, było to już za mną. Nikt mi jeszcze nie umarł? W dniu publikacji ktoś mi umiera. Nikogo jeszcze nie kułem? Gdy wy słyszeliście te słowa, ja już miałem za sobą pierwsze pobranie krwi i pacjentkę mówiącą mi, że nic nie czuła.

Mniej filmów, więcej seriali

Decyzja podyktowana ściśle tym, jak wygląda rynek filmowy w Polsce – a konkretnie segment VOD. Seriali jest mnóstwo, ale filmów wyraźnie mniej. Na dodatek już je w większości obejrzałem. Problem w tym, że do tej pory celowałem w oglądanie jednego filmu dziennie – plus wychodziłem z założenia, że wiele tytułów i tak planuję powtórzyć, więc równie dobrze teraz mogę się za to zabrać. Zmuszałem się do oglądania ich, bo to w końcu powtórki, chociaż i tak widziałem ich mniej, niż miałem wrażenie – jakieś 50. Nie była to zła decyzja – wiele tytułów doceniłem bardziej, do innych wróciłem z przyjemnością – ale była to decyzja męcząca. Nie miałem ochoty na to. Na co miałem ochotę? Na seriale. Wciąż mam ogromne zaległości, wciąż mam dużo przed sobą, a musiałem się ograniczać, żeby je odstawić na bok, aby skupić się na filmach i wyrobić normę.

Najważniejszy seans roku

Goodbye, Farewell and Amen, czyli dwugodziny finał serialu MASH. Jedyne 10/10, jakie wystawiłem w 2018 roku i jeden z najważniejszych tytułów mojego życia. Wracałem do niego z 16 razy, po fragmencie tu i tam oglądałem, a potem zostawałem aż do końca. Wspaniałe przypomnienie, że przyszliśmy na ten świat, aby być szczęśliwymi.

Radar i Hawkeye z "MASH"

Moi ulubieni bohaterowie, których poznałem w zeszłym roku. Kompletnie inni, pełniący inną rolą w opowieści, zajmujący inną ilość miejsca/czasu ekranowego i nie mogę się zdecydować, kogo wolę bardziej. Hawkeye nosi cały serial na swoich ramionach, jest jego przywódcą i duszą, pojawił się we wszystkich odcinkach. Musiał być wszystkim, musiał się zmieniać, ale jednocześnie musiał być sobą. Radar to z kolei najsympatyczniejsza osoba na świecie i nie wyobrażam sobie świata bez niego. Poszedł nieopierzony na wojnę, gdzie musiał sprytem osiągnąć jakąś pozycję. Nie był jednak niezbędny, wprowadzał jedynie element niewinności do tego świata wojennego – nie był więc we wszystkich odcinkach, nawet nie został do końca serialu. Zapewne jest tak, że Radar to ktoś, komu mi blisko obecnie, a Hawkeye jest kimś, kim chciałbym być.

W tym roku nie wyznaczam sobie żadnego celu. Co najwyżej myślę o obejrzeniu 200 produkcji łącznie, wliczając w to pełne metraże, sezony seriali czy krótkometrażówki. Nie chcę, żeby krótkie sezony (typu sześć odcinków trwających 30 minut) zajmowały mi limit, jaki sobie wyznaczę. Na pewno będę też oglądać w bardziej pełny sposób – jeśli już zrobię podejście do Deep Space Nine, to od razu obejrzę siedem sezonów. Jak na razie widziałem w tym roku jakieś 12 seriali i 17 filmów pełnometrażowych. Nie narzekam.

Od 2017 roku mam w planach serię tekstów o Pozostawionych, gdzie chcę argumentować tezę, iż jest to najlepsze dzieło w historii kinematografii – ale do tego wymagana jest powtórka. Teraz będę mógł się na tym skupić.

Co nadrobiłem i poznałem?

Nadrobiłem w końcu MASH (1972), Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela (1975), Zieloną dolinę (1941), Tylko kochanowie przeżyją (2013), Angielskiego pacjenta (1996), Kaierę Nikodema Dyzmy (1980), Vietnam War (2017), Office UK (2001), Westworld (2016), Mary Tyler Moore (1970), zacząłem Raya Donovana (2013), The Affair (2014), Teorię wielkiego podrywu (2007), Friday Night Lights, poznałem kino Karoly Makka (czyta się „Moka”) i Prestona Sturgesa.

Więcej gier

Będę też o nich pisać na blogu, jako dodatkową motywację (bo mało gram w sumie, chociaż chcę). Planuję formę krótką, coś w stylu „5 gier, w które ostatnio grałem”. Wyznaczyłem sobie listę produkcji, które chcę ukończyć przed 2020 rokiem – miało być ich 10, wyszło 15 (Hollow Knight, Black Mesa, Black mirror, Bulletstorm, D4: Dark Dreams Don’t Die, Dex, The Dream machine, LA Noire, MGS V, Metro: Last Light, Oxenfree, Pathologic, Planescape: Torment, The Talos Principle [DLC, podstawkę ukończyłem już dawno], Technobabylon, The WitnessHollow Knight już ukończyłem, powiedzmy) i już teraz wiem, że ta lista idzie do piachu: oto zakupiłem na przecenie Yakuzę 0 i będę grać. Potem Rock of Ages 2 i EDF 4.1 i Wolfensteina Old Blood i… I ukazała się promocja na abonament na Origin – miesiąc grania w wybrane gry za cztery złote. I wcześniejsze plany idą do piachu – bo gram w The Inside, Titanfall 2, A Way Out, potem będzie Crysis 3 i Titanfall 1

Ale będę pisać o grach na blogu, tak.

INNE

Mamy rok, który zamknie bieżącą dekadę. Będzie więc można podsumować lata 2010-2019, wybrać najlepsze filmy i seriale, chcę więc zacząć się przygotowywać w tym kierunku. Będę też aktualizować rankingi każdego roku po kolei, licząc od 2010 – w końcu będę mógł je rozszerzyć o seriale.

W 2018 roku porzuciłem pomysł tworzenia wpisów na blogu, w których komentowałem newsy filmowe i około filmowe. Lubię do nich wracać i je czytać – uważam, że całkiem dobrze mi to wychodziło, ale wkładałem w to za dużo pracy. Żeby wybrać te 10 newsów wartych skomentowania, opowiedzenia i przedstawienia, to wymagało ode mnie przeczytania pół tysiąca newsów (albo i więcej) co miesiąc. One są po prostu nudne, przynajmniej dla mnie. Ktoś dostał rolę, zapowiedziano jakiś tytuł, coś tam zarobiło X pieniędzy… Są jakieś warte uwagi, ale żeby do nich dotrzeć i po wszystkim mieć siły napisać komentarz warty publikacji, to naprawdę sporo. Zresztą – co znaczy, że warto to omawiać i publikować? W większości oznaczało to nabijanie się z czegoś. I tak naprawdę bardzo mocno podchodziło to pod pewien nurt filozoficzny, który zacząłem zauważać ostatnio. Poświęciłem mu bardzo ważny dla mnie tekst, nad którym pracuję już jakieś pół roku i przepuszczam go przez znajomych, a opublikuję go jakoś w najbliższym czasie. Liczę, że zwróci on waszą uwagę. Będzie on wyznaczać podstawę każdej mojej przyszłej wypowiedzi, ponieważ omawiam w nim temat bardzo obszerny i jednocześnie bardzo często spotykany przeze mnie na co dzień. Cały tekst będzie efektem wieloletnich obserwacji na różne tematy, między innymi: „dlaczego istnieje mit, że współczesna muzyka jest gorsza?” albo „dlaczego recenzje złych filmów bardziej zachęcają do seansu, niż recenzje dobrych filmów?”.

To będą najważniejsze publikacje w zbliżającym się roku. Nie jedyne, w końcu lista nierozpoczętych pomysłów jest naprawdę długa. W planach mam podcast o trzecim semestrze studiów pielęgniarskich, felieton o tym, jak mógłby wyglądać film lub serial nostalgiczny umieszczony w 2018 roku (w stylu Everything Sucks!); listę błędów popełnianych przez początkujących kinomanów, finałowy felieton poświęcony serialowi MASH (w tym wypadku – jego wadom), postaram się odpowiedzieć na pytanie: „Czy pięć filmów to dużo?”, pochylę się nad problemem dofinansowywania sztuki przez państwo, zdefiniuję pojęcie „Jak Twin Peaks”, omówię przedstawianie przemocy wobec kobiet i mężczyzn na ekranie, skupię się na problematycznym ocenianiu filmów i sztuki ogólnie, zrobię ranking nie tylko serwisów VOD, ale i moich ulubionych filmów i seriali, opowiem o tym, jak myślę o muzyce i wiele, wiele innych. A to tylko pomysły, które miałem w zeszłym roku! O Scope50 i jego śmierci już raczej nie ma sensu pisać (bo nikt o tym nie pamięta), podobnie o umierającej sztuce mówienia o filmach (ale to już z innych powodów).

Myślę, żeby wydłużyć okres publikacji publicystyki na blogu. Raz na dwa tygodnie, co w praktyce oznacza jeden felieton miesięcznie i omówienie nowości VOD na początku każdego księżyca. Ten cykl jeszcze nie jest taki, jak go sobie wyobrażałem, ale myślę, że uda mi się coś nim osiągnąć.

Pozostała kwestia jeszcze bloga i tego, że w wielu miejscach wygląda on jak wersja beta. Już nie oszukuję się, że kiedykolwiek uda mi się przenieść tutaj wszystkie moje poprzednie opinie o serialach i filmach (co nie znaczy, że nie będę próbować), ale wciąż zależy mi, aby strona każdego rocznika była należycie zaprezentowana: zawierała kontekst historyczny, kto się wtedy urodził i zmarł, co się wtedy wydarzyło pod kątem filmowym, moja ulubiona piosenka tego roku… I najlepiej oczywiście mój ranking filmów i seriali (jeśli wtedy już były seriale, oczywiście), ale to już w drugiej rundzie będę dodawać. Napiszę tylko, że nie zarzuciłem starań i doprowadzę je do końca!

W ciągu roku zająłem niecałe 25% miejsca, które mam na wykupionym serwerze. To też jakiś argument za tym, aby nie przerzucać rzeczy ze starego bloga… Przynajmniej do czasu, aż nie będę bogatszy.

Dwa sekrety filmowe roku

Poznałem jedną z legend telewizji – jakoby aktor grający Radara w serialu MASH nigdy nie pokazał na ekranie swojej zdeformowanej dłoni (zawsze trzymał ją za plecami, jakimś przedmiotem na stole czy za teczką, przez co żaden widz nigdy nawet nie zauważył deformacji). Cóż… Okazuje się, że to tylko mit. Co najmniej raz owa dłoń jest wyraźnie ujęta w kadrze, ale to musicie obejrzeć uważnie CAŁY serial, żeby się o tym przekonać.

Dowiedziałem się też, że James Cagney był znakomitym tancerzem, ale przed kamerą pochwalił się tym jedynie dwa razy. Oba występy zobaczyłem dopiero w 2018 roku. Jeśli jeszcze tego nie widzieliście na własne oczy, to czołowy gangster lat 30. tańczył w Yankee Doodle Dandy (1942) i Nocnych motylach (1933),

Twitter

Od paru miesięcy tak się czaję, żeby założyć tam konto… A raczej aktywować to, które już tam mam od wielu lat, tylko je olałem, bo nie chciałem mieć tam konta tylko po to, aby udostępniać tam powiadomienia o nowym wpisie na blogu. A przynajmniej nie tylko do tego. Mam różne pomysły, ale jest jeden podstawowy problem (poza znalezieniem odbiorców, którzy będą mnie tam śledzić), mianowicie… Nie umiem jeszcze się wyrazić w ograniczonej liczbie znaków. Mam z tym problem za każdym razem, ilekroć muszę napisać nagłówek do opinii czy skrótową opinię na filmwebie… Planuję więc jeszcze strzelić obszerny felieton, w którym zastanowię się nad tym problem, a potem będę próbować Twittera. Żeby na bieżąco dzielić się wrażeniami z seriali, gier i gdy będę na festiwalach.

Chociaż jak teraz wpisałem „Kogo warto obserwować na Twitterze”, to dostałem zaparcia. Nikogo tam nie warto obserwować poza Alanem Aldą najwyraźniej. Ale publikować spróbuję. Myślę też, żeby zaistnieć na MediaKrytyku, jeśli będę miał czas.

Tak mniej więcej wyglądają moje plany dotyczące bloga na najbliższy czas. Mam nadzieję, że się spotkamy znowu za rok.

W 2018 najczęściej słuchałem...

Płyty

The Microphones — The Glow, Pt. 2
Red Hot Chili Peppers — Stadium Arcadium
Bing Crosby – Christmas Classics
The Smiths — Hatful Of Hollow
Weezer — Pinkerton 

Built to Spill — There’s Nothing Wrong With Love
Pink Floyd — The Wall
John Frusciante — The Empyrean
Jeff Tweedy — Warm
Eels — Beautiful Freak

Piosenki

America — Sister Golden Hair
Elton John — Candle in the Wind
Weezer — Butterfly
CHVRCHES — Wonderland
CHVRCHES — Miracle

Eels — Beautiful Freak
Michael Jackson — Smooth Criminal
Weezer — The Good Life
CHVRCHES — Never Say Die
Dire Straits — Sultans of Swing